Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Liwia Kaproń
Liwia Kaproń , 5 lat

Ścigamy się z czasem, aby Liwia dożyła wprowadzenia leku na rynek!

Nasza 3-letnia córka choruje na leukodystrofię – chorobę Alexandra. Jest to bardzo rzadka, na chwilę obecną nieuleczalna, postępująca choroba. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie ruszyły badania kliniczne nad lekiem, jednak do całkowitego jego zatwierdzenia minie mniej więcej 4 lata. Teraz ma on status leku sierocego, czyli, krótko mówiąc, koszt jego opracowania i wprowadzenia na rynek nie zostałby zwrócony z przewidywalnej sprzedaży. Dlatego już teraz zaczynamy zbierać pieniądze, zdając sobie sprawę z tego, że życie i zdrowie naszej córki może zostać wycenione na miliony złotych! Liwia ma również padaczkę, której atak skończył się pobytem na OIOM i walką o jej życie i zdrowie. Nasza wielka wojowniczka znów udowodniła całemu światu, że pragnie żyć, jak jej rówieśnicy i pomimo siedzącego w niej potwora, nie poddaje się. Leczenie Liwii opiera się na wielopłaszczyznowej terapii i rehabilitacji. Wspomagamy także jej rozwój najlepszymi suplementami diety i witaminami. Jeździmy na konsultacje do lekarzy w całej Polsce, którzy mieli styczność z tą chorobą i mogą, chociaż w minimalny sposób, naprowadzić nas na właściwy tor postępowania. Jako rodzice musimy utrzymać ją przy życiu i w jak najlepszej kondycji do czasu, aż lek zostanie wprowadzony na rynek. Czeka nas kilkuletnia walka polegająca na rehabilitacji, pracy z Liwką i przede wszystkim zabezpieczeniu finansowo leczenia.  Do tego momentu dajemy jeszcze radę, jednak wyłożenie milionowych kwot na lek, który może powstać za kilka, przekracza nasze możliwości. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc i wsparcie. Za okazane dobre serce serdecznie dziękujemy! Rodzice

47 739 zł
Artem Suprunenko
Artem Suprunenko , 12 lat

To walka o każdy krok❗️12-letni chłopiec w potrzebie❗️

Mój synek ma 12 lat. Urodził się jako wcześniak i od dzieciństwa cierpi na mózgowe porażenie dziecięce – tetraparezę spastyczną. Do piątego roku życia nie mógł samodzielnie chodzić. Dopiero 2 skomplikowane operacje zdziałały cud! Artem uczy się w 6 klasie podstawowej. Uciekając przed wojną, musieliśmy zostawić za sobą całe życie, synek również. Wcześniej był członkiem drużyny pływackiej dla dzieci niepełnosprawnych. Teraz trenuje samodzielnie, ale bardzo chciałby wrócić do konkursów. Chodzi samodzielnie, ale z zastrzeżeniem godzin treningowych – gimnastyka, pływanie, ćwiczenia siłowe… 12 lat to też wiek wzmożonego wzrostu. Kości rosną szybciej niż ścięgna.  Dlatego w przypadku uszkodzenia układu nerwowego problem robi się poważny. Poza tym choroba nie ustępuje. Artem może stopniowo przestać chodzić. Do tego tabletki przeciwpadaczkowe jeszcze bardziej pogłębiają spastyczność. Potrzebne są ortezy, dalsze terapie i rehabilitacje, by mój synek mógł żyć normalnie. By mógł wyprostować nogi, stawiać kolejne kroki i walczyć o swoje marzenia, które choroba i okoliczności ciągle od niego odsuwają. Dlatego proszę o najmniejsze wsparcie – wpłatę lub udostępnienie. Każdy gest to pomoc w jego walce. Mama Artema

1 052,00 zł ( 6,59% )
Brakuje: 14 906,00 zł
Julia Kurzydło
Julia Kurzydło , 5 lat

Daj szansę Julce na sprawną przyszłość❗️Wesprzyj❗️

Każdy rodzic czekający na dziecko ma tylko jedno marzenie – by urodziło się zdrowe. I my pełni nadziei i ufności, wierzyliśmy, że nasza córeczka będzie sprawnym, szczęśliwym dzieckiem, takim, które szpitale będzie znało jedynie z opowiadań, nie z własnych doświadczeń... Niestety, los napisał dla nas swój własny scenariusz, który nie ma nic wspólnego z tym, który my sami dla siebie stworzyliśmy. Julka urodziła się z bardzo rzadkim zespołem wad genetycznych – zespołem Larsena.  Nadszedł czas na kolejne kroki w walce o sprawność naszej córki. Aktualnym etapem będą operacje bioderek. Potem czeka nas jeszcze operacja kręgosłupa, która jest odwlekana ze względu na skomplikowaną formułę. Najpierw lekarze muszą wyprostować biodra. Powodem konieczności przeprowadzenia operacji jest oczywiście wada wrodzona naszej córki… Po przeprowadzeniu dwóch operacji kolan i ich wyprostowaniu w miarę możliwości należy nastawić prawidłowo biodra, które są podwichnięte od urodzenia. Dzięki poprzedniej zbiórce i codziennej, intensywnej rehabilitacji Julia umie już samodzielnie stać w ortezach i powoli poruszać się do przodu z chodzikiem lub asekuracją fizjoterapeuty. Kilka razy w roku Julia uczestniczy w turnusie rehabilitacyjnym, gdzie na terapii spędza wtedy kilkadziesiąt godzin w ciągu tygodnia Jest to ogromny krok naprzód, szczególnie gdy przypomnimy sobie pierwsze diagnozy, gdzie lekarze nie dawali większych szans na sprawność Julki. Operację bioder będzie przeprowadzał ten sam dr Feldman z USA. Operację będą się odbywać osobno na jedno i osobno na drugie biodro.  Doktor jest w Polsce 3-4 razy do roku i wtedy przeprowadza zabiegi w Warszawie. Najbliższa planowana wizyta jest na przełom lutego i marca. Jeśli udałoby się uzbierać do tego czasu choć na jedną operację to już moglibyśmy wtedy ją przeprowadzić.  Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Każdy dzień bez operacji oddala nas od nadziei o samodzielnym funkcjonowaniu Julki. Mimo to wierzymy, że sprawność naszej córeczki da się uratować! Jedyne czego tak naprawdę chcemy, to szczęścia naszego dziecka. Prosimy, pomóż nam! Rodzice

143 336,00 zł ( 9,16% )
Brakuje: 1 420 518,00 zł
Joanna Burek
Joanna Burek , 37 lat

Serce Asi nagle się zatrzymało❗️Pomóż jej wrócić do męża i córeczek!

To był zwykły kwietniowy dzień. Sobota. Joasia spędziła go aktywnie z mężem i córkami. Ma dwoje dzieci, dwie nastolatki - Oliwka ma 14 lat, Klaudia jest 2 lata młodsza. Sprzątała, gotowała, razem mieli malować pokój jednej z córek. W pewnym momencie źle się poczuła i poszła się położyć. W pokoju nagle rozległ się huk... Rodzina pobiegła zobaczyć, co się stało. Okazało się, że Asia straciła przytomność i osunęła się z łóżka. Doszło u niej do zatrzymania krążenia. Jej serce nagle, jakby bez powodu przestało bić... Przerażony mąż reanimował Asię na oczach dziewczynek... Wezwali pogotowie. Zrobili wszystko, co mogli, by udzielić Asi pierwszej pomocy do momentu przyjazdu karetki. Nikt nie wiedział, co się stało... Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Doszło do dużego niedotlenienia mózgu... W jednym dniu, w jednej chwili szczęśliwe życie mojej siostry i jej rodziny posypało się na miliony małych kawałeczków... Lekarze nie wiedzą, co się wydarzyło, dlaczego doszło do zatrzymania krążenia. Są różne tezy. Prawdopodobnie był to atak padaczki... Asia jednak nigdy nie chorowała, na nic się nie skarżyła. Była zdrową, młodą kobietą, ma dopiero 35 lat! Asia przez tydzień leżała w śpiączce farmakologicznej. Doszło do olbrzymich powikłań na tle neurologicznym... Po wybudzeniu potwierdziły się złe diagnozy lekarzy dotyczące uszkodzenia mózgu. Na początku rokowania były przerażające. Lekarze mówili, że Asia będzie osobą leżącą, wymagającą opieki 24 godziny na dobę, karmioną przez sondę... To był dla nas szok. Przecież była młodą żoną i mamą, cieszącą się zdrowiem... Miała tyle planów i całe życie przed sobą. Nagle to wszystko zniknęło... Na szczęście po 2 tygodniach Asia zaczęła się ruszać, a rokowania stały się bardziej optymistyczne. Trafiła na oddział neurologiczny. Teraz najważniejsze, by zaczęła kontaktować i odzyskała świadomość... Musimy robić wszystko, żeby zaczęła reagować. Nie wiemy, czy nas poznaje, ale wierzymy, że tak... Codziennie odwiedza ją nasza mama, która leży na oddziale rehabilitacyjnym, niedawno miała udar... Wiele spadło na nas w ostatnim czasie. Przed Asią i naszą rodziną bardzo długa droga, której cel jest jeden - odzyskać ukochaną żonę, mamę, siostrę... Jedyną szansą jest długotrwała, intensywna rehabilitacja. Tylko ona daje Asi nadzieję na odzyskanie choć części dawnego życia, powrót do sprawności zarówno fizycznej, jak i umysłowej. Asia jest jeszcze tak młoda, nie może spędzić reszty życia przykuta do łóżka! Czekają na nią dwie wspaniałe córki i mąż, każdego dnia modlą się o jej powrót do zdrowia. Na myśl, że jej stan mógłby się nie poprawić, łzy same spływają mi po policzkach... Dziewczynki tak bardzo jej potrzebują i za nią tęsknią. Niestety naszej rodziny nie stać na tak ogromny wydatek, jakim jest rehabilitacja, dlatego błagam, pomóż! Nie bądź obojętnym na los mojej ukochanej siostry! - Ewelina

36 625 zł
Mirosław Nosek
Mirosław Nosek , 34 lata

Krwiak mózgu zmienił życie Mirka! Pomóżmy mu wrócić do sprawności!

Tragedia, która wydarzyła się rok temu całkowicie zmieniła życie naszej rodziny. Mirek wrócił ze spotkania ze znajomymi. Następnego dnia rano tata usłyszał niepokojące dźwięki z jego pokoju. Mirek leżał obok łóżka i miał atak padaczki. Tak nam się przynajmniej wydawało... Nie mogliśmy go ocucić, dlatego wezwaliśmy karetkę. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko... Mirek został zabrany do szpitala i po dokładniejszych badaniach poznaliśmy szokującą prawdę. W głowie Mirka był krwiak. Całą sprawę badała również policja, ponieważ lekarze do końca nie wierzyli w tak potężny przypadkowy uraz. Policjanci dotarli do świadków, którzy widzieli go leżącego na pasach, natomiast po przesłuchaniu kierowcy ustalili, że Mirek się przewrócił, ale po chwili wstał i nie chciał pomocy pogotowia. Otrząsnął się i poszedł do domu. Sprawa została umorzona z powodu braku dowodów, ale życie Mirka zmieniło się na zawsze. Po operacji krwiaka cierpi na niedowład czterokończynowy.  Mirek jest bardzo lubianym człowiekiem, dlatego ciężko uwierzyć, że ktoś mógłby zrobić mu krzywdę. Znajomi nagrywają dla niego filmy, aby dodać mu sił w tej ciężkiej walce. Kilka miesięcy temu chłopcy zagrali dla niego mecz i to chyba najlepszy przykład na to, że do dziś wszyscy mu kibicują. Mirek każdego dnia podczas rehabilitacji walczy o siebie i o swoją przyszłość. Jego determinacja jest godna podziwu i dlatego chcemy go jak najbardziej wesprzeć i pokazać, że wielu dobrym ludziom zależy na jego szczęściu. Mirkowi bardzo potrzebna jest pomoc i wsparcie w zgromadzeniu środków na intensywną rehabilitację, dzięki której wróci do sprawności.  Rodzina Armia Mirasa z Rzeszowa - Razem możemy więcej! - Licytacje

80 857,00 zł ( 56,93% )
Brakuje: 61 165,00 zł
Krystian Cyboroń
Krystian Cyboroń , 15 lat

Trwa walka o zdrowie i przyszłość Krystiana! Każda pomoc jest na wagę złota!

Krystian to nasze pierwsze dziecko. Tak bardzo na niego czekaliśmy! Nie wiedziałam, że lada moment piękne chwile rodzicielstwa zostaną zaburzone przez chorobę synka. Walka o zdrowie Krystiana trwa już kilkanaście lat i wciąż nie zanosi się na koniec. Wszystko zaczęło się, gdy synek miał dwa miesiące. Trafiliśmy do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc. Kaszel jednak nie mijał, pomimo stosowanych leków. Szukaliśmy pomocy dalej… W końcu okazało się, że przyczyną jest wada tętnicy płucnej. Krystian jako niemowlę musiał przejść swoją pierwszą operację. Niestety, na jednym zabiegu się nie zakończyło. Zaplanowano w sumie 3 etapy. Ostatni z nich odbył się przed ukończeniem 3. roku życia. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze już za nami. Krystian przyjmował leki przeciwzakrzepowe. Każdego dnia robiliśmy badanie krwi INR.  Syn nieustannie był pod opieką neurologa i kardiologa. Naprawdę ciężko zliczyć, ile razy lądował w szpitalu. Przez częste infekcje i hospitalizacje 4 lata nauki musiał odbyć w domu, w izolacji. Niedawno rozpoczął naukę w szkole średniej. Niestety, nie było mu dane nacieszyć się kolegami i normalnym życiem.  W styczniu 2024 Krystian znów trafił do szpitala. Przeszedł tam operację wszczepienia rozrusznika serca. Jego klatka piersiowa po raz kolejny została rozcięta. Najgorsze jednak są wciąż pojawiające się komplikacje… Zaczęło się od zapalenia płuc. Później w opłucnej i w brzuchu pojawił się płyn! Konieczne było założenie drenu. Szpitalny dramat zdaje się nie mieć końca. Rana pooperacyjna się rozeszła… Krystian zaczął gorączkować. Wyniki krwi były bardzo złe, zaczęto podejrzewać inne jednostki chorobowe, jednak na ten moment nic więcej nie wiadomo. Najgorsze, że w opłucnej ponownie zgromadził się płyn… Najbardziej na świecie chcemy, żeby ta seria niefortunnych zdarzeń wreszcie się zakończyła i żeby Krystian mógł wrócić do domu. O niczym bardziej nie marzymy. Po wyjściu ze szpitala Krystian będzie potrzebował rehabilitacji. Same koszty leków są ogromne…  Każda wpłata to nieoceniona pomoc w walce o zdrowie Krystiana. Przed synem jeszcze całe życie! Wierzymy, że razem z Waszym wsparciem jego powrót do normalnego życia będzie możliwy. Mama

3 980 zł
Radosław Kida
Radosław Kida , 23 lata

Tragiczny wypadek nieodwracalnie zmienił życie Radka! POMÓŻ!

Radek był wesołym i towarzyskim mężczyzną. Miał wielu kolegów, był pracowity i tak jak każdy młody człowiek, miał marzenia. Pewnego okropnego dnia jego dotychczasowe życie zmieniło się w mgliste wspomnienie... Zdarzył się tragiczny wypadek samochodowy! Mimo że Radek był pasażerem, to on ucierpiał najbardziej. Trafił do szpitala z poważnymi obrażeniami. Był nieprzytomny! Doszło u niego do przebicia płuca, uszkodzenia klatki piersiowej oraz rdzenia kręgowego. Lekarze walczyli o jego życie! Z sukcesem przeprowadzili poważną operację, która trwała kilka godzin. Finalnie udało się go uratować, jednak pewne skutki odniesionego urazu, są nieodwracalne… Przez kilka miesięcy Radek dochodził do siebie w szpitalu, gdzie poddawany był rehabilitacji. Niestety do dziś nie odzyskał sprawności w nogach. Zmaga się z porażeniem kończyn dolnych, które uniemożliwia mu codzienne samodzielne funkcjonowanie.  Chcielibyśmy, aby Radek mógł cieszyć się życiem, podróżować i bawić się ze znajomymi. Jednak całymi dniami jest przykuty do specjalistycznego łóżka, bez perspektywy na lepsze jutro. Nie tak powinna wyglądać jego młodość... Mama Radka musiała zrezygnować z pracy, aby zająć się synem. Kiedy jego tata wraca do domu, odciąża żonę – jednak sytuacja jest trudna. Obydwoje są już starszymi ludźmi, brakuje im sił i pieniędzy. Koszty rehabilitacji przerastają najbliższych Radka. Chłopak potrzebuje pilnej i intensywnej rehabilitacji, aby choć w najmniejszym stopniu odzyskać sprawność sprzed wypadku.  Całe dotychczasowe życie Radka zostało przekreślone w jednej chwili. Wierzymy jednak, że dzięki rehabilitacji stanie się bardziej samodzielny i odzyska dawny błysk w oku. To młody chłopak, który potrzebuje motywacji do walki. Dlatego prosimy o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla Radka naprawdę ważna. Daje bowiem nadzieję na lepsze jutro!  Rodzina i bliscy Radka

2 000 zł
Filip Głodzik
Filip Głodzik , 14 lat

Kosztowne leczenie daje nadzieję❗️Pomożesz❓

Nasza przygoda z leczeniem rozpoczęła się, gdy Filipek miał 3 lata. Wtedy pediatra skierował nas do poradni, ponieważ synek był poniżej 3. centyla. Przez cały ten czas, leczenie ograniczało się tylko do kontrolowania jego wzrostu i wagi. Minimum, jakie miał osiągać, to 3 centymetry na pół roku, zawsze jednak brakowało kilku milimetrów, aby ten pułap osiągnąć.  Kilkakrotnie przeprowadzaliśmy różne badania na oddziale endokrynologicznym, ale niestety zawsze jakieś wyniki wykluczały nas z refundowanych programów leczenia hormonem wzrostu. Zdiagnozowano u synka niskorosłość. Byliśmy w trudnej sytuacji, bo z jednej strony nie mieliśmy szans na refundację, z drugiej wiedzieliśmy, że Filip bez „wspomagacza" nie urośnie.  Rok temu zdecydowaliśmy się na leczenie prywatne i 24 lutego podaliśmy pierwszy zastrzyk. Wzrost Filipa wynosił wtedy 136 centymetrów, a waga 29 kilogramów. Chodził wówczas do 5 klasy i widocznie odstawał od rówieśników. Sam to zauważał i pytał "dlaczego on jest wyższy, skoro ja jestem od niego starszy?" Gdy rozpoczęliśmy leczenie, koszty wynosiły około 1000 złotych miesięcznie. Efekty były zauważalne od razu. Po 3 miesiącach Filip urósł 2,5 centymetra, co było dla nas wielkim sukcesem. Wszystko układało się pomyślnie do momentu kiedy w maju, bieżącego roku, zabrakło leku w aptekach i hurtowniach. Po chwilowym przestoju lek powrócił na apteczne półki, ale niestety... w przerażającej cenie. Teraz cena leku waha się od 3300 do 3690 złotych. Jest to kwota, która znacząco przewyższa nasze możliwości. W tym momencie, po niespełna dwóch latach leczenia, Filip osiągnął 152 centymetry wzrostu, waży 37 kilo. Koszty leczenia i dawka leku rosną wraz z nim. Teraz jedno opakowanie wystarcza na nieco ponad miesiąc.  Filip jest bardzo pogodnym, wrażliwym i empatycznym chłopcem. Nigdy nie przechodzi obok czyjejś tragedii obojętnie. Teraz potrzebuje, by ktoś zatrzymał się przy nim. Wyciągnął pomocną dłoń i okazał wsparcie, by synek mógł bez przeszkód czerpać z uroków beztroskiego dzieciństwa, trenować piłkę nożną, którą tak uwielbia i spełniać marzenia. U Filipa po przeprowadzeniu rezonansu przysadki mózgowej, stwierdzono również Zespół Pustego Siodła, co także przyczynia się do zahamowania wzrostu. Hormon wzrostu to nie tylko niski wzrost i waga, to przede wszystkim regulacja przemiany białek, cukrów i tłuszczów, dlatego tak ważny jest jego prawidłowy poziom w organizmie. Staramy się, jak możemy, aby nie przerywać leczenia, które przynosi efekty. To dla nas priorytet, staramy się z miesiąca na miesiąc zdobywać środki na lek. Nie chcemy zawodzić Filipka, który od momentu rozpoczęcia leczenia, bardzo się zmienił. Nabrał siły i pewności siebie. Nie możemy odpuścić! Prosimy o pomoc w tej trudnej dla nas sytuacji. Rodzice Filipka

15 200,00 zł ( 34,01% )
Brakuje: 29 481,00 zł
Natalia Kurasz
Pilne!
Natalia Kurasz , 5 lat

GLEJAK w głowie 5-latki❗️PILNIE potrzebna pomoc❗️

Siedzę na korytarzu i zalewam się łzami. Jeszcze kilka dni temu moja malutka córeczka była wesołą i pełną energii dziewczynką. Dziś leży w sali obok na oddziale onkologicznym w Centrum Zdrowia Dziecka W Warszawie, ostatkiem sił i w ogromnych bólach walczy o życie. Życie, które stało się kruche jak lód, które w każdej chwili może ulecieć… Dziś Natalka powinna rozpoczynać nowy rok w przedszkolu, ciesząc się i bawiąc z innymi dziećmi, lecz wszystko to, przestało mieć znaczenie, gdy przyszła straszliwa diagnoza – glejak IV stopnia!  Wciąż zastanawiam się, dlaczego ona, moja mała kruszynka? Nie mogę się z tym pogodzić. Jak to możliwe, że w ciele 5-latki pojawił się taki potwór? Glejak w najgorszej postaci u małej dziewczynki, mojej córeczki? Przecież to brzmi jak koszmar! Zaczęło się niewinnie. Mniej więcej dwa tygodnie temu zauważyliśmy, że lewa ręka Natalki drży. Wydawało nam się to dziwne, ponieważ do tamtego momentu nasza córeczka była okazem zdrowia. Udaliśmy się do pediatry. Tam usłyszeliśmy, że to chwilowe osłabienie, nic groźnego. Nie byliśmy jednak spokojni. Zdecydowaliśmy się jeszcze na prywatne konsultacje z neurologiem, które co prawda rzuciły nowe światło (podejrzewano padaczkę), lecz na kolejne badania, które miałyby to potwierdzić, mieliśmy czekać, aż miesiąc! To zdecydowanie za długo. Po kilku dniach stan Natalki zaczął się pogarszać – pojawiły się wymioty, silny ból głowy, lewa ręka była słabsza. Jak usłyszeliśmy, to niemożliwe w przypadku padaczki, by w taki krótkim czasie doszło do takiego pogorszenia. Pilnie skierowano nas do szpitala w Rzeszowie.   Dalej wszystko rozegrało się już bardzo szybko. W szpitalu wykonano kontrolny tomograf. Rozpoznanie: guz mózgu. "Pilnie kierujemy córkę do Centrum Zdrowia Dziecka”. Moje serce zamarło, czułem, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg. Przez chwilę nic do mnie nie docierało.  W Warszawie zostaliśmy przyjęci na oddział neurochirurgi. Tam usłyszeliśmy, że Natalka musi zostać natychmiast zoperowana. I tak się stało – zaledwie kilka dni później córeczka przeszła bardzo skomplikowaną, 5-godzinną operację. Lekarze wprowadzili zastawkę komorowo-otrzewną, zrobili septostomię, a także pobrali wycinki do biopsji. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, kim jest nasz przeciwnik – to glejak IV stopnia, niestety nieoperacyjny, leży w środku główki dziecka. Najgorszy z możliwych, w głowie małej dziewczynki! Trudno w to uwierzyć, jeszcze trudniej zaakceptować. Rozpoczęliśmy leczenie na oddziale onkologicznym. Natalka ma przyjąć kilka cykli chemioterapii, później czeka ją długa i wycieńczająca radioterapia, ciągłe badania kontrolne. Nie wiemy, czy to wystarczy, nie wiemy, co przyniesie przyszłość... Razem z żoną i bliskimi robimy wszystko, co w naszej mocy, by ratować Natalkę. Jednak przeciwnik, z którym walczymy, jest niezwykle groźny i podstępny. Nie da się przygotować na taką tragedię. Wszystkie nasze oszczędności przeznaczymy na jej leczenie, bo w tej chwili liczy się tylko i wyłącznie jej życie! Wiemy jednak, że nie będziemy w stanie zgromadzić odpowiedniej sumy i z czasem pieniądze staną się przeszkodą nie do pokonania. Nie chcemy do tego dopuścić, dlatego z całego serca proszę, pomóżcie mi walczyć o córkę!  Tomasz, tata Natalki

140 505 zł

Obserwuj ważne zbiórki