Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Artur Titarenko
Artur Titarenko , 3 latka

Wyścig z czasem trwa❗️Potrzebna ogromna kwota, żeby uratować Arturka❗️

Stajemy do okrutnego wyścigu z czasem, żeby uratować naszego synka Artura. Właśnie dowiedzieliśmy się, że choruje na śmiertelną chorobę genetyczną – Dystrofię mięśniową Duchenne’a. Jeśli szybko nie uzbieramy ogromnej kwoty na terapię genową dla synka, przeżyje jeszcze kilkanaście lat… Dalej trudno jest w to wszystko uwierzyć, ale musimy o niego walczyć. Pomożesz nam? Do tej pory byliśmy szczęśliwą rodziną, mamy jeszcze córeczkę. Ta straszna diagnoza diametralnie zmieniła nasze życie. Od dnia diagnozy w naszych głowach pojawiają się okrutne wizje przyszłości. W wieku 9-11 lat nasze dziecko zostanie przykute do wózka. A gdy skończy 20, jego płuca i serce odmówią posłuszeństwa, a Artur umrze…  Wcześniej zamiast tych przerażających wizji, były marzenia. O tym, kim zostanie nasz Arturek, jakie będzie miał życie, jaką drogą pójdzie. Zwykłe marzenia o szczęśliwej, zdrowej przyszłości naszych dzieci. Teraz, żeby synek miał jakąkolwiek przyszłość, musimy dokonać niemożliwego. Zebrać na leczenie około 13 milionów złotych! Na tyle została wyceniona terapia genowa. Jedyna szansa na uratowanie życia Artura! Czasu jest naprawdę mało. Zaleca się podanie leku, gdy dzieci z DMD mają maksymalnie 5-6 lat. A w sierpniu synek skończy 4. Zaczął się więc dla nas prawdziwy wyścig ze śmiercią! A bez Was nie damy sobie rady… O chorobie dowiedzieliśmy się, gdy zaczęło nas niepokoić, że Arturek jest niższy od swoich rówieśników w przedszkolu. Wtedy zabraliśmy go do lekarza, a on pilnie skierował nas na dalsze badania. Potem przyszła diagnoza, po której nasze życie runęło…  Choroba już daje klasyczne objawy. Artur potrafi wejść po schodach, tylko wtedy, gdy trzyma się poręczy. Z podłogi wstaje na czworaka, opierając się o kolana. Biega wolniej, niż rówieśnicy i nie pochyla tułowia do przodu. Nie potrafi też skakać. Musimy intensywnie ćwiczyć, żeby utrzymywać jego sprawność w jak najlepszym stanie... Jeszcze nie tak dawno Artur byłby skazany na śmierć w męczarniach, ponieważ Dystrofia mięśniowa Duchenne’a była nieuleczalna. Moglibyśmy ją tylko opóźniać, ale to i tak ostatecznie skończyłoby się tragicznie. Na szczęście od 2023 roku dostępne jest leczenie. Jednak jeśli nie zdążymy uzbierać środków, to mięśnie synka zaczną słabnąć i umierać… A my nigdy nie wybaczymy sobie, że nie udało nam się uratować Artura przez brak pieniędzy... Z całego serca prosimy o pomoc w walce o życie naszego syna! Ten okrutny wyrok, który zapadł, można jeszcze odwołać. DMD to trzy literki, które niosą śmierć, ale póki jest nadzieja, będziemy walczyć. Bez Ciebie na pewno nie damy rady… Błagamy, wesprzyj Arturka! Rodzice

306,00 zł ( 0% )
Brakuje: 12 873 048,00 zł
Milana Babichenko
Milana Babichenko , 11 lat

Jedna rzecz odmieni życie Mili ❗️Przeczytaj dramatyczny apel mamy i POMÓŻ❗️

Mila jeszcze nie wie, że można żyć inaczej. Nauczyła się funkcjonować w świecie bez dźwięków, odgadując słowa z ruchów warg. Również cierpię na niedosłuch i jedyne czego pragnę, to lepszego życia dla mojego dziecka. Proszę, pomóż spełnić małe, wielkie marzenie córki – SŁYSZEĆ! Wojna w ojczyźnie zmusiła nas do przeprowadzki i rozpoczęcia nowego rozdziału życia. Dla Milany był to podwójny dramat. Barierę językową i komunikacyjną wzmagały problemy ze słuchem. Trudno jej było odnaleźć się w polskiej szkole i poznać nowych przyjaciół. Mila została skazana na życie w swoim własnym świecie. Nie potrafiła zbudować nowego… Jej pierwszą przyjaciółką była przytłaczająca SAMOTNOŚĆ. Bardzo martwiłam się o nasze dziecko. Na szczęście wkrótce nadeszła pomoc. Za namową nauczycieli podjęłam diagnostykę. Po długich badaniach Milana uzyskała stopień niepełnosprawności. Okazało się, że jej wada jest poważna i córka jak najszybciej musi zacząć korzystać z aparatów słuchowych!  Mila jest miłą i empatyczną dziewczynką o nieprzeciętnym talencie plastycznym. Pragnę, by mogła rozwijać swoją pasję, a w przyszłości prowadzić szczęśliwe i pełne życie. Niestety, bez specjalistycznych aparatów to nie będzie możliwe. Wada słuchu wyklucza. Zabiera wiele możliwości, dostępnych dla zdrowych ludzi: rozmowy przez telefon czy słuchanie muzyki. Stanowi też niebezpieczeństwo: Mila może nie usłyszeć nadjeżdżającego pojazdu lub ostrzeżenia.  Ja nauczyłam się żyć ze swoimi ograniczeniami. Nie otrzymałam pomocy, gdy byłam małą dziewczynką, potykającą się nieustannie w rzeczywistości, której nie rozumiałam. Nie mogę pozwolić, by to samo spotkało moje dziecko. Z serca proszę o Wasze wsparcie w zakupie aparatów słuchowych, by Mila odkryła świat, którego dotychczas nie znała. Dzięki Waszej pomocy wreszcie rozwinie skrzydła i wyfrunie z krainy ciszy, prawie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Mama

1 448,00 zł ( 9,72% )
Brakuje: 13 446,00 zł
Denis Borysławski
Denis Borysławski , 4 latka

Mały bohater w walce o zdrowie❗️Potrzebne wsparcie❗️

Mój Denis to wyjątkowy chłopiec. Emanuje radością i ciekawością świata, chociaż na co dzień zmaga się z szeregiem poważnych chorób. Zespół Westa, porażenie mózgowe, słabowidzenie, opóźnienie w rozwoju. Dzielnie stawia im czoła, ale ile siły może wykrzesać z siebie 4-letnie dziecko? Denis uwielbia muzykę, słuchać różnych dźwięków... W ten sposób nie tylko się bawi, ale też poznaje świat w bardziej przystępny dla siebie sposób. Na co dzień korzystamy z zajęć sensorycznych, pomocy psychologa, logopedy i fizjoterapeuty. Sesje pomagają mu lepiej zrozumieć siebie i świat wokół i jednocześnie rozwijać umiejętności społeczne i komunikacyjne. Mój synek to mój mały bohater. Codziennie pokonuje swoje ograniczenia i kiedy mi już brakuje sił, kiedy codzienność mnie przygniata, jego wola walki pokazuje mi, że jest o co walczyć. Widzę jak mimo trudności i ograniczeń szuka swoich pasji i jestem wtedy najdumniejszą matką na ziemi. Ale moja duma i szczęście rozbijają się o mur, jakim są pieniądze. Koszty rehabilitacji, leczenia i wizyt u specjalistów są ogromne i po prostu mnie na nie nie stać. Dlatego bardzo proszę o pomoc, o najmniejszą wpłatę, którą mogłabym zabezpieczyć przyszłość mojego dziecka i jego zdrowia. Nawet mała cegiełka może tutaj zdziałać cuda. Iryna, mama

22,00 zł ( 0,2% )
Brakuje: 10 617,00 zł
Jacek Lubaszka
Jacek Lubaszka , 59 lat

Twoje wsparcie da Jackowi szansę na lepszą przyszłość❗️

Diagnozowanie mojego męża trwało bardzo długo. W tym czasie choroba nie czekała, stale postępowała, stopniowo odbierając mu coraz więcej umiejętności. Dziś Jacek jest człowiekiem, który potrzebuje stałej opieki, wsparcia i pomocy w każdej, najprostszej czynności. Proszę, zapoznaj się z naszą historią: Wszystko zaczęło się od problemów z pęcherzem. Mąż przeszedł operację, po której miało być już dobrze. Niestety… trzeba było założyć na stałe cystostomię – cewnik, przez który oddaje mocz do worka. Po wielu specjalistycznych badaniach stwierdzono bardzo groźną, przewlekłą chorobę neurologiczną. Aktualnie Jacek nie chodzi, leży prawie bez ruchu, traci władzę w kończynach. Cierpi również na nagłe, groźne wzrosty i spadki ciśnienia. Choroba postępuje, a Jacek jest coraz słabszy… Dotychczasowe leczenie nie przyniosło żadnego efektu. Mąż przez brak możliwości poruszania się ma bardzo bolesne odleżyny. W związku z nasilającym się problemem z przełykaniem założono mu PEG-a – rurkę, za pomocą której podaję mu płynną dietę przemysłową.  Niestety, mąż nie może również mówić, nie może wyrazić swoich emocji ani potrzeb.           Dlatego zbieramy środki na zakup urządzenia C-EYE (cyberoka) służącego do komunikacji za pomocą ruchu gałek ocznych. Dzięki niemu można porozumiewać się z bliskimi, a nawet pisać. Bardzo prosimy o wsparcie. Każda złotówka będzie dla nas niezwykle cenna! Żona Jacka

14 065,00 zł ( 44,07% )
Brakuje: 17 850,00 zł
Marzena Morgaś
Marzena Morgaś , 50 lat

Nieuleczalna i postępująca choroba odbiera Marzenie coraz więcej... Pomocy!

Z całego serca dziękuję Wam za całe dotychczasowe dobro, które mi okazaliście. Niestety, nie udało się zebrać środków niezbędnych do terapii, w której pokładałam tak ogromną nadzieję. Co gorsza, choroba z każdym rokiem postępuje i po raz kolejny muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc... Moja historia: Mam na imię Marzena. Urodziłam się zdrowa i nic nie wskazywało na to, że moje życie okaże się tak wyboistą i ciernistą drogą. Przemierzałam nogami kilometry, bawiłam się, skakałam po drzewach, ojciec pozwalał mi jeździć konno. Tak... Z perspektywy czasu myślę, że miałam udane dzieciństwo, ale tylko dzieciństwo. Dalej to już tylko ciężka batalia o pozostanie na tym świecie. Batalia moja i mojej Mamy... Zaczęło się, kiedy jeszcze byłam dzieckiem. Wewnętrzny genetyczny zegar już tykał. W końcy zaczęłam tracić wszystkie umiejętności. Od dziesiątego roku życia, stopniowo i odczuwalnie, a przy tym bardzo skutecznie, zaczęły się pojawiać pierwsze oznaki choroby… Przychodziło niezrozumienie – ze strony nauczycieli i ze strony szkolnych kolegów. W wieku 12 lat skierowano mnie do poradni w Warszawie. Diagnoza: dystrofia mięśniowa Duchenne'a, czyli rozwleczony w czasie wyrok śmierci. "Proszę się nastawić na najgorsze, choroba jest postępująca i nieuleczalna, długo się z nią nie żyje...". Lekarz przybił pieczątkę, podpisał dokument i kazał wracać do domu. To był rok 1986. Po nim poznaliśmy jeszcze wielu innych specjalistów, którzy zgodnie stawiali na mnie krzyżyk. Moje mięśnie miały zanikać, niewiele później miało mnie już nie być na tym świecie. Choroba postępowała, odbierała mi coraz więcej i siała coraz większe spustoszenie w mięśniach. Byłam coraz słabsza, a rodzice coraz bardziej zdesperowani szukali ratunku. Z czasem przestałam chodzić. W wieku 23 lat zostałam zmuszona przez chorobę do korzystania z wózka inwalidzkiego.   Z czasem było coraz trudniej. Tata – ten, który miał najwięcej siły, by mi pomagać – zmarł w 2000 roku na atak serca. Zostałam razem z mamą i chorobą, która mnie zabijała. Zgodnie z tym, co przepowiadał mój pierwszy lekarz, za kilka lat miałam umrzeć. Zostawić mamę samą i pożegnać się z tym światem. Niewiele później nadeszła era internetu – czasy mojego kontaktu ze światem, szybszych i dużo bardziej obszernych informacji o własnej chorobie. Przez wiele dekad czekałam na ratunek, na przełom w medycynie. W 2017 roku wraz z Waszą pomocą próbowałam uzbierać środki niezbędne do eksperymentalnego leczenia, które dałoby mi szansę na odzyskanie zdrowia. Niestety, nie udało się, a ja zostałam ze wciąż postępującą chorobą.  Aby móc przesiąść się z łóżka na wózek potrzebuję specjalnego podnośnika. Ten, który służył mi przez ostatnie lata, jest w opłakanym stanie – w każdej chwili może pęknąć. Korzystanie z niego nie jest bezpieczne, jednak nie mam wyboru – inaczej nie byłabym w stanie ruszyć się z łóżka. Przez całe życie moim wsparciem była mama – także w poruszaniu się. Niestety, 3 lata temu przeszła udar i sama jest osobą leżącą, potrzebującą pomocy. Sprawia to, że nasza sytuacja jest szczególnie trudna.  Niezbędny jest jak najszybszy zakup nowego podnośnika, jednak jest to bardzo kosztowne. Nie jestem w stanie udźwignąć tak ogromnego ciężaru finansowego sama... Całe swoje życie muszę walczyć o rzeczy, które dla innych są codziennością. Proszę, wyciągnij do mnie pomocną dłoń. Każda wpłata to krok w stronę mojej samodzielności. Nie pozwól, bym całe życie musiała spędzić przykuta do łóżka...  

1 170,00 zł ( 3,14% )
Brakuje: 36 065,00 zł
Milan Twardowski
Milan Twardowski , 17 miesięcy

Milan od swoich pierwszych chwil walczy o każdy oddech❗️

Ciąża przebiegała prawidłowo, nic nie wskazywało, że nasz synek urodzi się chory… Niestety, gdy przyszedł na świat, rozpoczęła się nasza wymagająca walka o jego sprawność i szansę na normalne, prawidłowe funkcjonowanie! Proszę, zapoznaj się z naszą historią: Po przeprowadzonym cesarskim cięciu nasz Milan nagle przestał oddychać! Był intubowany, ale na szczęście udało się go uratować… Lekarze podejrzewali padaczkę, ale szczegółowe badania ją wykluczyły. Stwierdzono jednak wrodzoną ośrodkową hipowentylację - klątwę Ondyny… To rzadka, uwarunkowana genetycznie choroba dotykająca układ nerwowy. Stanowi ona przyczynę bezdechu śródsennego. Nasz synek, podczas 6-miesięcznego pobytu w szpitalu musiał stale przebywać pod respiratorem. Teraz jego stan udało się już ustabilizować, może być z nami – w domu, jednak na noc nadal musimy podłączać go do aparatury! Milan potrzebuje intensywnej rehabilitacji i wsparcia – ma już ponad rok, a nadal sam nie jest w stanie siedzieć dłużej niż dwie minuty. Potrzebuje dużego wsparcia w swoim zaburzonym przez chorobę rozwoju. Uwielbia bajeczki i czytanie książeczek. Na szczęście w ciągu dnia jesteśmy w domu obydwoje i możemy w pełni skupić się na potrzebach synka. Chcielibyśmy zapewnić mu wszystko, co konieczne, niestety rehabilitacja generuje bardzo duże koszty. W większości musimy działać prywatnie! Bardzo prosimy o wsparcie. Każda złotówka będzie dla nas niezwykle cenna! Rodzice Milana

985 zł
Miłosz Mądry
Miłosz Mądry , 16 lat

Z Twoją pomocą Miłosz ma szansę na sprawność❗️

Nasz Miłosz do pewnego czasu rozwijał się prawidłowo. Uwielbiał chodzić na ryby i długie spacery po lesie… Niestety nagle nasza codzienność została brutalnie zburzona przez poważną diagnozę. Po wnikliwych i szczegółowych badaniach w 2022 roku stwierdzono u synka wrzodziejące zapalenie jelita grubego oraz przewlekłe zapalenie wątroby. Niestety niedługo później, przez lek na wątrobę, który bardzo mocno uszkodził kości, u Miłosza doszło do złamania kręgu odcinka piersiowego i lędźwiowego. Zdiagnozowano również osteoporozę.  Niestety nie obyło się bez noszenia gorsetu korekcyjnego, a także poruszania się na wózku inwalidzkim. Miłoszek jest pod stałą opieką lekarzy, między innymi gastrologów, psychologów, ortopedów i rehabilitantów. Przed nim jeszcze wiele kontroli w poradniach, a także badań specjalistycznych. Niestety wszystko, co niezbędne, generuje ogromne koszty! Zebrane fundusze pomogą Miłoszowi opłacić dodatkowe godziny rehabilitacji i kosztowne leki, dzięki którym będzie mógł wrócić do pełnej sprawności. Synek ma dopiero 15 lat i najlepsze, beztroskie chwile przed sobą. Otwórz dla niego swoje serce! Rodzice

531 zł
Barbara Łyszkiewicz
Pilne!
Barbara Łyszkiewicz , 69 lat

Proszę o pomoc, abym mogła raz na zawsze pokonać nowotwór i żyć!

Dwa lata temu NOWOTWÓR wkroczył do mojego życia i od tamtej pory coraz bardziej wbija w nie swoje szpony. Nie chcę, nie mogę pozwolić, aby wygrał! Jednak w tej ciężkiej walce potrzebuję pomocy finansowej. Jest nadzieja na jego pokonanie, a to dodaje mi siły! Zachorowałam na nowotwór jelita cienkiego. W 2022 roku przeszłam 12  cykli chemioterapii. Miałam nadzieję, że jakoś się już ułoży, że chemia raz na zawsze pokona tę chorobę. Myliłam się. W następnym roku zdarzyło się to, czego bardzo się bałam: wystąpiły przerzuty na jajniki, a guz osiągnął zastraszającą wielkość 8 cm! Nie było innego wyjścia, jak usunięcie nie tylko guza, ale także jajników.  Mam wrażenie, że szpital stał się miejscem, gdzie w ostatnich latach przebywam najczęściej. Szpitalne sale stały mi się bardzo dobrze znane, a widok ścian i ten specyficzny zapach szpitala bardzo mocno zapadł mi w pamięć… Niestety te wspomnienia umacniają są coraz bardziej. Pojawiły się kolejne przerzuty! Tym razem do opłucnej… Nieprzerwanie, od listopada przyjmuję chemioterapię, którą znoszę bardzo źle. Mój organizm jest już wycieńczony i szukam ratunku tam, gdzie to tylko możliwe! Onkolog zaproponował mi leczenie komórkami macierzystymi, które jest bardzo kosztowne i wynosi niemal 20 tysięcy złotych miesięcznie! Część kosztów byłabym w stanie ponieść sama, ale ta cała kwota jest dla mnie za wysoka… Proszę o pomoc, abym mogła raz na zawsze pokonać chorobę i żyć!  Basia

26 560 zł
Edyta Klęczar
Edyta Klęczar , 36 lat

Udar odebrał mi sprawność! POMÓŻ!

Jeden sierpniowy wieczór wywrócił całe moje dotychczasowe życie do góry nogami… Nigdy nie przypuszczałam, że w wieku 36 lat mogę doznać udaru! Dziś nieustannie walczę o powrót do sprawności. Nie ukrywam, że bywa ciężko… Ale jestem mamą i żoną. Moja rodzina to największa motywacja, staram się dla nich każdego dnia. To wszystko wydarzyło się tak nagle… Wróciłam z pracy, zaczęłam przygotowywać się do snu. Nagle straciłam czucie w lewej ręce i nodze i upadłam! Mój mąż natychmiast wezwał pogotowie. W szpitalu badanie wykazało, że to udar niedokrwienny mózgu. Szybko przewieziono mnie do kolejnej placówki… Niestety po podaniu leków, które miały usunąć skrzep, okazało się, że doszło do wylewu! Mój stan w jednej chwili jeszcze bardziej się pogorszył. Nie mogłam w to uwierzyć! Spędziłam miesiąc przykuta do łóżka na oddziale udarowym, a następne półtora miesiąca na oddziale rehabilitacji neurologicznej. Moje całe dotychczasowe życie się rozpadło.  Gdy wróciłam do domu, musiałam skonfrontować się z zupełnie nową rzeczywistością. Obecnie nie jestem w stanie wykonywać nawet podstawowych czynności domowych, takich jak gotowanie czy sprzątanie. Do teraz nie mogę poruszać ręką. Mam problem z chodzeniem, mogę wykonać tylko kilka kroków. Mimo że jest mi niezwykle trudno, staram się nie załamywać… Wiem, że powrót do sprawności wymaga czasu. Nieustannie ćwiczę i jestem zawożona na rehabilitację. Niestety, generuje to spore koszty, a przede mną jeszcze bardzo długa droga… Nie zamierzam się jednak poddawać. Wierzę, że z Waszym wsparciem, uda mi się odzyskać moje dawne życie. Edyta

46 943,00 zł ( 88,25% )
Brakuje: 6 249,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki