Wakacje, które zamieniły się w koszmar... Pomagamy Małgosi!
To miały być niezapomniane wakacje. I będą. Niestety z zupełnie innych względów niż początkowo zakładaliśmy. O wakacjach 2019 roku nasza rodzina chciałaby zwyczajnie zapomnieć. Wymarzony czas odpoczynku i relaksu zamienił się w koszmar. I choć od tych wydarzeń minęło wiele miesięcy, wciąż pamiętam niemalże każdy szczegół. Najgorsze jest jednak to, że zabrakło choćby jednego sygnału alarmowego, który mógłby nam pomóc zapobiec tej tragedii. Małgosia zawsze była uśmiechnięta, pełna energii i otwarta. Czasem śmialiśmy się całą rodziną, że jej mocy wystarczyłoby spokojnie na dwie osoby. Wtedy nie byliśmy jeszcze w stanie przewidzieć, że stanie się coś takiego, że siły nagle się skończą, a ciało odmówi posłuszeństwa. Udar. To słowo do tej pory budzi gęsią skórkę. To wydarzenie spowodowało, że życie mojej żony początkowo stanęło pod znakiem zapytania - ciężko było przewidzieć skutki i reakcję organizmu na tak ogromne obciążenie. Minął jeden rok, w tym roku minie kolejny, a przed Małgosią wciąż stawiane są nowe wyzwania, bo ze skutkami udaru wciąż nie udało nam się rozprawić. Pomimo nieustannej rehabilitacji ciało wciąż nie jest w pełni sprawne. Lewa strona jest bardzo słaba, przez co Małgosi przy próbach samodzielnego wstawania czy chodzenia brakuje stabilizacji, a to wpływa na znaczne ograniczenie możliwości wykonania, chociażby niewielkich postępów. Dla Małgosi to niezwykle trudne i frustrujące - w momencie, gdy tysiąc razy próbuje wykonać jeden ruch, a ostatecznie i tak próba jest nieudana… Cała rodzina zaangażowała się w walkę. Wszyscy jesteśmy w tym procesie, walczymy o rehabilitację, wspieramy walkę Gosi, ale w obecnej sytuacji jesteśmy skazani na porażkę, bo stała terapia to ogromne koszty, a ta zapewniona w ramach NFZ jest niewystarczająca i nie daje takich rezultatów, jakie moglibyśmy osiągnąć w innych warunkach. Stając przed kolejnymi wyzwaniami i wydatkami, musieliśmy podjąć decyzję o tym, by prosić o pomoc. Ciągle mamy wiarę w to, że udar nie oznacza końca sprawności, końca ważnego etapu, jakim jest samodzielne życie. Twoja pomoc to nadzieja dla Małgosi, ale też dla całej naszej rodziny. Nie spodziewałem się, że kiedyś stanę przed takim wyzwaniem, ale wiem, że przede mną bardzo ważne zadanie. Zmagam się z chorobą córki, z chorobą żony. Niestety, czasem kiedy wszystko się wali, trzeba stanąć na wysokości zadania. Świadomość tego, że przyszłość mogłaby tak wyglądać jest dla mnie druzgocąca. Przysięgałem żonie, że będę przy niej w zdrowiu i chorobie. Chcę dotrzymać danego słowa. Nie tylko z poczucia obowiązku. I chciałbym zrealizować nasze małe, wielkie marzenie - o tym, że ruszymy jeszcze na wakacje, które sprawią, że zamkniemy najtrudniejszy etap życia, raz na zawsze.