Walczę z nowotworem, uciekając przed śmiercią. Proszę, pomóż!

Pokrycie kosztów leków sprowadzanych z zagranicy, zakup sprzętu
Zakończenie: 30 Listopada 2020
Rezultat zbiórki
Z ogromnym żalem przyjęliśmy informację o śmierci Pani Zdzisławy...
Jej ziemska droga zakończyła się 28 listopada, nad ranem. Choć do końca wszyscy wierzyliśmy, że będzie lepiej, choroba okazała się silniejsza. Wierzymy, że Pani Zdzisława jest w miejscu, gdzie nie ma już strachu i bólu...
Rodzinie i bliskim Pani Zdzisławy składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Niewykorzystane na leczenie środki zostaną przeznaczone na rzecz Podopiecznych Fundacji Siepomaga.
Opis zbiórki
Może gdybym została zdiagnozowana wcześniej, wtedy, gdy pojawiły się pierwsze objawy, dziś moja sytuacja byłaby inna. Może mniej bałabym się tego, że zaraz może mnie nie być, może dalej miałabym nadzieję, większą niż teraz… Mam nowotwór, który dał już przerzuty. Moja rodzina robi wszystko, bym mogła być z nimi jak najdłużej. Szansą dla mnie jest lek sprowadzony zza granicy. Bardzo proszę, pomóżcie mi go kupić…
Choroba odezwała się w sierpniu 2017 roku, miałam pierwsze objawy jelitowe. Leczyli mnie tylko objawowo, nie robiąc dokładnych badań. Jak łatwo się domyślić, wszystkie diagnozy były błędne… Gdy wreszcie doprosiłam się skierowania do szpitala, od razu po wykonaniu USG jamy brzusznej stwierdzono nowotwór złośliwy. To był już 2018 rok.
Kolonoskopia potwierdziła i określiła jego rozmiary. Guz znajdował się w jelicie gruby. 26 lutego 2018 roku przeszłam pierwszą operację. Dwie doby po niej moje serce się zatrzymało… Reanimacja trwała 10 minut, udało się, nadal żyłam, nadal mogłam walczyć! Niestety, osłabione serce wymagało wstawienia bajpasów. Kolejna operacja…
Problemy kardiologiczne sprawiły, że nie mogłam mieć podanej chemii po wycięciu guza z jelita. Korzystałam więc tylko z wizyt kontrolnych na onkologii. Rak niestety wrócił… W maju 2019 roku przeszłam tomografię komputerową jamy brzusznej. Tam już były przerzuty… Decyzja lekarzy: chemia paliatywna. Przeszłam ją bardzo ciężko… Po piątym podaniu zwiotczały mi wszystkie mięśnie, nie byłam w stanie wstać z łóżka. Decyzja o kolejnych podaniach została wstrzymana, bo pewne było jedno - kolejne dawki mnie zabiją.
Czułam się coraz gorzej… Mogłam skupić się tylko na podreperowaniu zdrowia, by móc kontynuować leczenie, które powstrzyma raka, nie zabijając mnie. Znów zaczęłam powoli chodzić, stopniowo odzyskiwać siły. Ale pojawił się ból głowy, zaczęłam tracić przytomność. Wszyscy, łącznie z lekarzami sądziliśmy, że to kolejny skutek uboczny wyniszczającej chemioterapii. W styczniu tego roku jednak kolejny raz trafiłam do szpitala z podejrzeniem prawostronnego paraliżu. Tomografia głowy wykazała przerzuty nowotworu. Wystarczyło kilka tygodni przerwy w chemii, by raz rozsiał się po całym moim organizmie, docierając go głowy!
Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie… Zostałam przewieziona do szpitala w Toruniu, gdzie lekarze odkryli także obrzęk w mózgu. Zdecydowano o naświetlaniach. Jestem już po trzech cyklach radioterapii. Czy pomagają, okaże się w kwietniu. Rozpoczęłam także znowu chemioterapię. To wszystko jednak walka z czasem, usuwanie jedynie skutków, a nie przyczyny nowotworu. Dziś wiem, że jedyną nadzieją dla mnie jest całościowe leczenie organizmu z unicestwieniem wszystkich ogniw zapalnych, nie niszcząc przy tym zdrowych komórek. Klinikę w Japonii odnalazła moja córka. Po konsultacji z onkologiem zdecydowaliśmy się rozpocząć terapię. Musimy sprowadzić do Polski leki, które jednak są bardzo drogie...
Jest to minimum półroczna terapia, gwarantująca skuteczną walkę z nowotworem. Przewidywany koszt leczenia to ponad 130 tysięcy złotych… Mamy już kosztorys, który został opracowany na podstawie wyników moich badań oraz stanu zaawansowania choroby. Nie mam wiele czasu...
Dlatego błagam Was, ludzi dobrej woli. Wesprzyjcie mnie finansowo w walce o życie. Dziękuję za każdą, nawet najmniejszą kwotę przekazaną na moje leczenie. Cały czas żyję nadzieją, że jeszcze nie wszystko stracone… Mam dla kogo żyć, mam dla kogo walczyć! Mąż, dzieci, wnuczęta - to oni dają mi siłę każdego dnia, choć już tak wiele razy byłam bliska załamania. Pragnę tylko być z nimi, jak najdłużej…
Zdzisława
_________________
➡️ Możesz pomóc, biorąc udział w licytacjach - Licytacje dla Zdzisławy Schubert