Pilne!
Zosia Nowak - zdjęcie główne

Dramatyczna historia heroicznej walki matki o życie dziecka❗️

Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja

Zgłaszający zbiórkę:
Zosia Nowak, 18 lat
Budzyń, wielkopolskie
Stan po operacjach kardiologicznych wady serca, głuchota nerwowo-czuciowa obustronna
Rozpoczęcie: 14 marca 2024
Zakończenie: 8 lutego 2026
10 588 zł(14,22%)
Brakuje 63 881 zł
WesprzyjWsparły 144 osoby
Wpłać, wysyłając SMS
Numer telefonu
75365
Treść SMS
0491548
Koszt 6,15 zł brutto (w tym VAT)
HeyahOrangePlayPlusT-mobile

Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja

Zgłaszający zbiórkę:
Zosia Nowak, 18 lat
Budzyń, wielkopolskie
Stan po operacjach kardiologicznych wady serca, głuchota nerwowo-czuciowa obustronna
Rozpoczęcie: 14 marca 2024
Zakończenie: 8 lutego 2026

Opis zbiórki

Zosia jest wyjątkowa, jak nikt na świecie – kocha życie a z chwilą przyjścia na świat musiała zacięcie o nie walczyć... i to nie jeden raz.
Zosia urodziła się w 31 października 2007 roku w Poznaniu. W pierwszej dobie jej życia zdiagnozowano ciężką i złożoną wadę serca, moje dziecko w każdej chwili mogło umrzeć... Gdybym chciała opisać całą walkę o życie Zosi powstała by książka...

Pierwszą operację na otwartym sercu Zosia miała w 21 dobie życia w Szpitalu Klinicznym im Karola Jonschera w Poznaniu. Operacja trwała 8 godzin, jej życie zaledwie się tliło, miała niezamkniętą klatkę piersiową, nie można było ustabilizować jej ciśnienia... Zosia umierała...

Mnie, mamie nie pozostawiono złudzeń, lekarze jasno powiedzieli, że Zosia może nie przeżyć kolejnej godziny.... Gdy pozwolono mi ją zobaczyć i wpuszczono na OIOM byłam przerażona... chciało mi się wyć, krzyczeć, łzy spływały po moich policzkach...
Moja kruszynka, wymarzona i wyczekana córeczka... może na zawsze odejść... NIE !!!

Zofia Nowak

Przysięgłam sobie w tamtej chwili, że nie dopuszczę tej myśli do siebie, nie! Ona będzie żyła ! Przecież bez niej moje życie nie ma sensu...
Wyszeptałam nad jej główką : walcz maleńka, walcz ze wszystkich sił, mama tutaj jest i zawsze będzie, damy radę, Ty dasz radę, tylko się nie poddawaj.
I Zosia usłyszała, podjęła walkę, tę najtrudniejszą, trwającą tygodniami, które zamieniały się w miesiące...

Jednak Zosia miała w sobie niezwykłą siłę, taką o której nie wiedzieli lekarze... gdy pojawiały się kolejne komplikacje zbierał siły i walczyła z podwójną mocą.
I choć lekarze każdego nie, dziesiątki razy, setki razy powtarzali mi, że ona nie da rady, to jakby na przekór Zosia żyła, każdego kolejnego dnia walczyła zażarcie, wydzierała to życie...

Gronkowiec, dziesiątki zapaleń płuc, tracheostomia, zdewastowana i powiększona wątroba, nie działający układ pokarmowy, sepsa, komplikację pojawiały się jakby znikąd...
Tam, na tym OIOM poznałyśmy jak wygląda jedno z oblicz piekła na ziemi... Mijały miesiące i w końcu lekarze podjęli decyzję, że wypisują Zosię do domu !
Zosia miała 5 miesięcy, ważyła tyle co w dniu narodzin, nie jadła, oddychała dzięki rurce tracheostomijnej co jakiś czas potrzebując podłączenia do tlenu... bez rokowań na przyszłość została wypisana, bo na ten moment jej serce nie wymagało kolejnej naprawy a inny odział w tym szpitalu jej nie chciał, inny Szpital w Polsce jej nie chciał.
Zosia była pacjentem nie rokującym... została więc wypisana do domu.
Jeżeli dożyje do pierwszych urodzin czekać ją będzie kolejna operacja na otwartym sercu.

I tak po prawie pół roku od narodzin pierwszy raz Zosia zobaczyła swój dom...Mijały dni, tygodnie a ona w domowym zaciszu walczyła zawzięcie by oddychać, o każdy gram wagi, znosiła dzielnie odsysanie, wymiany rurki, oklepywanie...

Zofia Nowak

A przy tym miała w sobie tyle radości, tyle chęci do życia...
Nieustannie zaskakiwała lekarzy, byli zdumieni, nie wierzyli, że ona to przetrzymała. Gdy Zosia skończyła rok lekarze mieli wyznaczyć termin kolejnej operacji, jednak ociągali się, miesiące mijały a oni kazali czekać, Zosia tym czasem słabła z dnia na dzień, siniała coraz bardziej, oddychanie było dla niej dużym wysiłkiem, bardzo się pociła i męczyła...

W końcu gdy miała 20 miesięcy, po konsultacjach w Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Łodzi wszyscy kardiochirurdzy jednomyślnie odmówili operacji serca Zosi i jej ratowania.
Ich zdaniem Zosia nie przeżyje, nie da rady, po tym jakie komplikacje były po pierwszej operacji, drugiej nie przeżyje.
Rada od jednego z lekarzy brzmiała: mamy się cieszyć czasem który nam pozostał.
Nie poddałam się, tyle cierpienia Zosi, tyle jej walki po to, by teraz czekać na śmierć... !

Zaczęłam szukać ratunku za granicą i tak w tempie błyskawicy na moje błaganie odpowiedział Pan prof Edward Malec, który jako jedyny zechciał podjąć się ratowania Zosi!
Pomogła nam cała armia cudownych ludzi, zebraliśmy potrzebne pieniądze, by umożliwić Zosi tę walkę !
Udało się. I tak we wrześniu 2009 roku pojechałyśmy z Zosią do Monachium uratować jej serce, jej życie!
I to był kolejny cud! Pan profesor Edward Malec razem z Panią docent Katarzyną Januszewską ocalili serce Zosi ! Podarowali jej życie ! Moja córeczka kolejny raz walczyła ze wszystkich sił, by móc oddychać, walczyła i zwyciężyła !!! Po miesiącu prosto z OIOM wróciłyśmy do domu.

Zofia Nowak

Na jakiś czas serce Zosi było bezpieczne, teraz przyszła walka z oddychaniem, walka z jedzeniem, walka by moja córeczka w końcu mogła samodzielnie chodzić, bo wcześniej jej serce było tak słabe, że i siedzenie było wyzwaniem. Powolutku zaczynałyśmy od nauki trzymania głowy, obracania się z boku na bok, siadania, wstawania aż w końcu po 3 miesiącach intensywnej rehabilitacji Zosia zrobiła swoje pierwsze samodzielne kroki!
Miała wtedy 27 miesięcy ! Co za radość !!! Moje dziecko chodzi !
Teraz rozpoczęła się kolejna walka o oddychanie.

Codzienne ćwiczenia. by pozbyć się rurki z gardła Zosi, by móc ją w końcu usłyszeć, bu mogła oddychać przez nos... mozolna i trudna rehabilitacja, którą Zosia znosiła bardzo dzielnie została zakłócona chorobą taty Zosi.
Niestety u Waldka zdiagnozowana nowotwór.... On walczył z rakiem a Zosia o oddychanie i tak w maju 2010 roku udało się rurkę usunąć pozostawiając otwór stomijny otwarty, który służył Zosi do wspomagania oddychania.
Teraz nauka mówienia, kolejne badania z tym związane i specjaliści do konsultacji...

Nadszedł rok 2011, był marzec, rak okazał się zbyt silnym przeciwnikiem, Waldek zmarł 18 marca... Zosia miała zaledwie 3 latka...
Myślałam, że nie podołam, nie dam rady, skąd brać siłę na to wszystko, na walkę o Zosię, na codzienne życie z chorym dzieckiem... jakby tego było mało w tym samym czasie otrzymałam wyniki badań Zosi, moje dziecko NIE SŁYSZY ! Zosia jest głucha, całkowita utrata słuchu...

Zofia Nowak

Nie jestem w stanie opisać Wam co wtedy czułam, byłam na skraju załamania... ale gdy po pogrzebie Waldka przyszłam do domu szlochając i nie mogą powstrzymać łez a Zosia rzuciła się w moje ramiona ocierając poliki tetrową pieluchą postawiła mnie do pionu!
Patrząc jej w oczy wyszeptałam - kocham Cię Zosiu nad życie, teraz mamy tylko siebie i przysięgam Ci, że dopóki Ty walczysz mama dzielnie będzie walczyła u twego boku. Będę przy Tobie i choćby nie wiem co się nie poddam !
Zosia spojrzała na mnie a ja wiem, że doskonale rozumiała co wtedy do niej powiedziałam.

I tak rozpoczęłyśmy kolejną walkę o mowę Zosi !
Aparaty słuchowe, neurologopeda, logopeda, rehabilitacja, mnóstwo ćwiczeń trudnych dla Zosi, mozolnych... Mijały miesiące, dwa lata i niestety decyzja o nauce języka migowego. To było najlepsze rozwiązanie, by Zosia mogła komunikować się ze mną i ze światem.

Rozpoczęłam naukę, przygotowywałam karty do nauki dla Zosi i tak weszłyśmy w świat języka rąk i dłoni, który dał nam możliwość rozmawiania!
Czas płynął, Zosia rosła i niestety jej serce słabło...
Nieuchronnie zbliżał się czas w którym moja córeczka kolejny raz będzie musiała stanąć do walki o swoje życie.
Nadszedł niespodziewanie, po tym jak Zosia przeszła zapalenie oskrzeli... Serce wołało ratunku a życie Zosi było bardzo zagrożone... Kontakt do profesora Malca i szybka decyzja o operacji!

Kolejny raz błagałam ludzi o pomoc w ratowaniu Zosi, prosiłam gdzie mogłam, by jak najszybciej zebrać potrzebną kwotę pieniędzy, by moja jedyna córeczka mogła żyć. I ona sama prosiła...
I tak we wrześniu 2017 roku wybrałyśmy się w kolejną podróż po życie dla Zosi, po ratunek dla jej serca do Munster, bo tam ratował dzieci nasz kochany Pan profesor Edward Malec z Panią docent Kasią Januszewską !
Po dotarciu do UKM i wstępnych badaniach okazało się, że jest bardzo źle, serce Zosi w każdej chwili może przestać bić... potrzebuje znacznie większej naprawy niż przewidywały to badania w Polsce...
Szok, przerażenie i niedowierzanie...

Zofia Nowak

26 września 2017 roku odbyła się 3 operacja Zosi. Udało się kolejny raz ocalić jej serce i życie ! To było prawie trzy lata temu !
Czas biegnie, Zosia rośnie, dziś to już nastolatka, za moment skończy 16 lat. Jest pod stałą opieką wielu specjalistów, leki, badania, rehabilitacja, to jej codzienność.
To niezwykła dziewczynką kochająca życie, ludzi, zwierzęta, przyrodę... najszczęśliwsza jest gdy może spacerować, cieszyć się słońcem, przytulać do drzew... jednak chore serce narzuca jej ograniczenia.

Na dłuższe spacery potrzebny jest wózek, Zosia szybko się męczy, bardzo poci i już zaczyna do niej docierać fakt, że jest ,,inna,,!
Jednak mimo tych ograniczeń spowodowanych wadą serca, powikłaniami po operacjach, to bardzo radosna i uśmiechnięta dziewczynka.
To moje słońce, sens mojego życia, powietrze, którym oddycham. Nauczyłyśmy się żyć i doceniać czas pomiędzy sekundami...
To co przeżyła Zosia, to jaka jest, jej wrażliwość, to jak postrzega świat i ludzi zmieniło mnie na zawsze...

Nasza miłość daje nam siłę ale dziś już wiem, że bez Waszej pomocy nie podołam. Bo jak się okazuje miłość nie wszystko może...
Kochani walczę ale bez Waszej pomocy nie podołam.
Jestem już bardzo zmęczona... Prawda jest taka, że odkąd urodziła się Zosia ja ciągle się boję...
To taki potworny strach, który sprawia, że oddychanie boli, taki, który jak Zasnę budzi mnie po kilku minutach z przerażeniem w sercu czy z Zosią nic złego się nie dzieje. Ten rodzaj strachu znak każdy, komu zachorował ktoś najbliższy, strach, który męczy, wysysa siły, sprawia, że jesteśmy przerażeni i boimy się każdej nocy i dnia. Ja już nie pamiętam jak to jet żyć i nie bać się...
Boję się już nie tylko o Zosię ale od jakiegoś czasu o naszą codzienność, o to czy uda nam się przetrwać.
Zosia rośnie, chorych dzieci przybywa i coraz trudniej w tym ogromnym oceanie rąk tylu innych chorych dzieci dostrzec wołanie Zosi i moje o pomoc.
Brakuje nam środków już na wszystko: badania, leki, środki dezynfekcyjne, rehabilitacja... wszystko to jedna niewiadoma... nie wiem czy przy kolejnej chorobie będę miała za co kupić leki. Ograniczyłam wydatki do tego co Zosi niezbędne, by jej organizm funkcjonował a i tak paniczny strach i bezsilność ściskają mnie za gardło, bo sytuacja z dnia na dzień jest coraz gorsza...
Dlatego błagam Was o pomoc i wsparcie, marzę o tym, by na chwilę móc przestać się bać o Zosię, by mieć pewność, że gdy zachoruje czy będzie musiała jechać na kolejne badania będę mogła ją tam zabrać. Marzę by choć na chwilę móc przestać się bać...by Zosia była zabezpieczona w to co jej niezbędne, najbardziej potrzebne jej sercu, jej zdrowiu.

Zofia Nowak


Błagam Was kochani o wsparcie nie na wakacje, samochód czy budowę domu... Błagam o wsparcie w przetrwaniu codzienności Zosi i mojej.
To dla mnie bardzo trudne, jest mi wstyd, że kolejny raz muszę prosić o pomoc zupełnie obcych ludzi, by moja córeczka była bezpieczna...
Jednak dla niej gotowa jestem błagać Was na kolanach, bo kocham ją niezmierzenie...
Moja miłość, to za mało. Potrzebujemy Waszego wsparcia, Waszej dobroci i wyrozumiałości.
Potrzebujemy Was, bo bez was nie będzie nas...

Wybierz zakładkę
Sortuj według