"Mam dwa nowotwory i jedyną nadzieję na życie" – walczymy o Ewę!

Leczenie nowotworu w USA oraz terapia wspomagająca
Zakończenie: 23 Listopada 2020
Opis zbiórki
Słyszałeś kiedykolwiek, żeby ktoś miał w jednym ciele dwa różne, niezależne od siebie nowotwory? Chyba łatwiej jest trafić szóstkę w totolotka. Można powiedzieć, że wygrałam na loterii – niestety tej pechowej.
Do dnia diagnozy miała szczęśliwe życie. Cudowny mąż Andrzej i dwójka wspaniałych dzieci: Michał i Martynka. Michał w tym roku szkolnym zdaje maturę, choć mam wrażenie, że ten pierwszy egzamin dojrzałości zaczął się dla niego wraz z moją chorobą. Martynka w zeszłym skończyła pierwszą klasę podstawówki. Jestem dumną mamą i szczęśliwą żoną. Niestety choroba próbuje teraz zniszczyć całe moje życie – roznieść wszystko w pył…
Zaczęło się niewinnie… od kaszlu i infekcji, które nie chciały ustąpić. W końcu podejrzenie gruźlicy. „Gdyby to była gruźlica, byłabym najszczęśliwsza na świecie” – myślę dzisiaj. Szukając odpowiedzi na to, co tak naprawdę dzieje się z moimi płucami, przypadkowo odkryto w moim ciele wroga, którego nikt się nigdy nie spodziewał.
W lutym tego roku zdiagnozowano u mnie nowotwór trzustki. Szok, złość, gniew, płacz, niedowierzanie, ale ostatecznie także nadzieja – takie małe światełko w tunelu. Lekarze mówili, że guza trzustki można operować. Tylko trzeba jeszcze określić, co jest nie tak w moich płucach, ale na pewno to nic groźnego. Przecież złe wieści już były. I kiedy myślałam, że gorszych wiadomości już nie można usłyszeć, życie samo zweryfikowało moje myśli. W kwietniu dowiedziałam się, że oprócz raka trzustki, mam drugą, niezależną od pierwszej, chorobę – nowotwór płuc. I wtedy zaczęła się moja walka na śmierć i życie! Musiałam zrezygnować z pracy i przejść na rentę.
Kolejne chemie, kolejne coraz bardziej kosztowne badania, kolejne złe wieści... Byłam wykończona, wypadły mi wszystkie włosy, musiałam przeżyć rozłąkę z rodziną, ale to nie był koniec. Molekularne badania genetyczne przeprowadzone w Niemczech wykluczyły możliwość leczenia immunologicznego, tak bardzo skutecznego w przypadku tego typu nowotworów. Ile razy można jeszcze otrzymać złych wieści? Ile złych diagnoz czeka jeszcze na mnie w gabinetach lekarskich?
Lekarze dają mi nadzieję, dają mi w końcu szansę. Podejmą się operacji guza trzustki, ale dopiero wtedy, gdy wyleczę nowotwór płuc. Zatem nie mam wyjścia! Muszę pokonać raka płuc, by szybko zająć się tym, który zadomowił się w trzustce. Do dziś przyjęłam już kilkanaście wlewów chemioterapii. Oprócz niej pozostaje radioterapia oraz kosztowne badania kliniczne i metody alternatywne.
Mam nadzieję, że wygram, że tym razem wyciągnęłam właściwy kupon – los z napisem: życie.Niestety obecne leczenie nie jest na moją kieszeń, dlatego zdecydowałam się na ten apel. Proszę o pomoc, by brak środków nie odebrał nadziei, którą żyję od dawna. By dwa nowotwory, które mam, nie zabrały żony i mamy. Wierzę, że onkologia już niedługo będzie już tylko przykrym wspomnieniem… Proszę, pomóż mi tego dokonać.
Ewa Leszczyńska