Mama się nie poddaje... Nie pozwólmy, by rak zabrał Kasi życie!

Zakup nierefundowanego leku Pembrolizumab ratującego życie
Zakończenie: 25 Czerwca 2019
Rezultat zbiórki
20 czerwca 2019 rok — tego dnia Kasia zasnęła na zawsze. Wierzymy, że będzie nadal ze swoim ukochanym synem, opiekując się nim z nieba...
Leczenie zostało rozpoczęte, niestety rak okazał się silniejszy, nie do pokonania... Kasia walczyła dzielnie, bardzo chciała być tu jak najdłużej. Taką ją zapamiętamy — odważną, uśmiechniętą mimo ciężkiej choroby.
Synowi Kasi, rodzinie i wszystkim jej bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Opis zbiórki
Jeśli jak najszybciej nie rozpocznę leczenia, złamię obietnicę daną synkowi — tą, że mama będzie żyć… Rak jelita z przerzutami do wątroby i płuc — taką dziś mam diagnozę. A przecież na początku lekarze wmawiali mi, że to zapalenie gardła… Kilka dni temu dowiedziałam się, że znowu uodporniłam się na chemię, muszę pilnie rozpocząć nierefundowane leczenie! To moja jedyna nadzieja, ale nie stać mnie, by kupić sobie życie. Bardzo proszę, pomóż mi zostać tu i być mamą…
Mam dopiero 40 lat… Sama wychowuję siedemnastoletniego syna. Dominik jest całym moim światem. Do 2017 roku nasze życie było normalne, toczyło się swoim spokojnym rytmem. Oczywiście były wzloty i upadki, jak wszędzie, ale mieliśmy siebie, byliśmy szczęśliwi, starając się spełniać nasze marzenia. Starałam się pokazać synowi świat, nauczyć go, czym jest życie. To wszystko skończyło się w jednej chwili…
Zaczęłam bardzo chudnąć, w trzy miesiące straciłam dziesięć kilogramów. Nie odchudzałam się, więc to było bardzo niepokojące. Miałam coraz mniej siły, czułam ból w prawym boku. Poszłam do jednego lekarza, potem drugiego. Mówili o zapaleniu gardła, przeziębieniu. Dla mnie to było niedorzeczne, chciałam, by przepisali mi jakieś badania, sprawdzili, co złego się dzieje… Niestety, by zrobić badania na NFZ, musiałam bardzo długo czekać. Podświadomie czułam, że nie mam wiele czasu…
Trafiłam do szpitala. Już po badaniu USG wyszło, że mam zmiany w jelitach. Okazało się też, że mam niedokrwistość i straszną anemię. Kolonoskopia pokazała guzy w moich jelitach, a potem przyszła straszna diagnoza, która zachwiała całym dotychczas ułożonym życiem: rak jelita grubego z przerzutami do płuc. To był szok nie do opisania…
Chudnięcie i ból w boku to były jedyne objawy, które wcześniej zauważyłam. Żadnego krwawienie, nic, co mogłoby mi podpowiedzieć, że to tak straszna choroba… Gdy słyszysz, że masz raka, na początku ciężko w to uwierzyć. To takie nieprawdopodobne, gdy ktoś mówi ci, że jest w Tobie potwór, który wysysa z ciebie życie. Przecież to jeszcze za wcześnie!
Gdy usłyszałam diagnozę, przeżywaliśmy jeszcze z synem żałobę. Nieco ponad rok wcześniej na raka jajnika zmarła moja mamusia, babcia Dominika. A teraz miałam powiedzieć synkowi, że rak zabiera mu też jego mamę… Musieliśmy być dzielni, oboje. Ciągle mówię Dominikowi, że mama się nie podda, że wytrzymam to, wyzdrowieję dla niego, albo przynajmniej będę starała się być z nim jak najdłużej. Że będzie dobrze…
Rak jakby słyszał moje obietnice i przez to jeszcze bardziej chciał pokazać mi, że tak łatwo się nie wyrwę z jego śmiertelnego uścisku. Lekarze wykryli mutację KRAS, co znacznie ogranicza dostępne dla mnie ścieżki leczenia. Na początek, po wielu konsultacjach i biegania od szpitala do szpitala, zapadła decyzja o operacji wycięcia guzów z jelita. Tego z wątroby nie da się usunąć — jest zbyt duży… Po wyjściu ze szpitala dostałam chemię, biorę ją do tej pory. Po dwóch liniach chemioterapii miałam chwilowy zastój choroby, odżyła nadzieja! Niestety, przez mutację rak szybko się uodpornił. Znowu rośnie w siłę. Niedawno okazało się, że mam przerzuty do płuc…
Właśnie kolejny raz musiałam pojawić się w szpitalu, lekarze spuszczali mi wodę z brzucha. Mam za mało białka, stąd woda — kolejny skutek uboczny chemii. Niedawno dowiedziałam się o jeszcze jednej możliwości leczenia, 3 linii chemii. Lek Pembrolizumab to moja nadzieja! Niestety, NFZ nie refunduje terapii, muszę opłacić ją sama. Miesiąc leczenia to aż 20 tysięcy złotych!
Lekarze są pełni nadziei, bo lek ten bardzo dobrze działa na nowotwór z taką mutacją, jaką mam ja! Badania wskazują, że Pembrolizumab zatrzymuje rozwój raka, a w niektórych przypadkach nawet spowodował jego cofnięcie! Z jednej strony olbrzymia szansa i radość, że jeszcze coś można zrobić, z drugiej nieopisany lek — skąd wziąć na to pieniądze?
Boję się, tak po ludzku. Mam syna, co będzie z nim, gdy i mnie zabraknie? Nie mogę go zostawić samego! Pragnę uczestniczyć nadal w jego życiu, patrzeć jak staje się dorosłym, samodzielnym facetem, idzie na studia, zakłada rodzinę… Może nawet zdążę poznać wnuki? W walce z rakiem bezcenna jest nadzieja. Bez ogromnych środków, bez rozpoczęcia leczenia stracę ją bezpowrotnie… Bardzo proszę, pomóż mi wygrać walkę o życie…
Kasia