

Lew potrzebuje stada – razem pokonajmy złośliwy nowotwór❗️Pomóż uratować życie naszego synka!
Cel zbiórki: Ratowanie życia – leczenie onkologiczne w Izraelu
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
Cel zbiórki: Ratowanie życia – leczenie onkologiczne w Izraelu
Aktualizacje
Błagam — wysłuchajcie mnie do końca… Czas ucieka, a my mamy coraz mniej nadziei na ŻYCIE❗️
Lew przechodzi przez kolejne, wyniszczające cykle chemioterapii. Jego włoski, które kiedyś opadały na czoło, dziś zostają garściami na poduszce. Synek płacze, mówi, że go boli i że chce je odzyskać. Noce są najgorsze: budzi się z krzykiem, z bólem, którego nie potrafi nazwać...
Czasem woła do lekarzy: „Błagam, nie róbcie mi krzywdy…" a do mnie "Mamo, zabierz mnie stąd…” A ja wtedy pękam. Pękam, bo nie mogę spełnić jego prośby, bo jego dzieciństwo stało się walką...
Za nami siódmy cykl chemii — jeden z najcięższych. Wymioty, duszność, obrzęki, transfuzje, gorączka 41°C, chwile, w których Lew mnie nie poznawał. Myślałam, że moje serce nie wytrzyma widoku własnego dziecka, które patrzy pustym wzrokiem i nie wie, gdzie jest...

Przed nami ósma runda chemii — ostatnia. Potem punkcja, PET-CT i… przeszczep szpiku, od którego zależy życie mojego synka. Niestety nie mamy na niego pieniędzy. W szpitalu mamy już dług, nowe rachunki liczone są w milionach. A jeżeli nie wpłacimy kwoty na czas — leczenie zostanie przerwane...
Mój chłopiec tak bardzo chce wrócić do domu… tęskni za tatą i za swoim pieskiem. Marzy o tym, by przestało boleć. Wiem jedno: rak odebrał mu dzieciństwo. Ale nie pozwolę, by odebrał mu życie.
Dziękuję za każdą pomoc — to Wasze wsparcie trzyma mnie przy sile, to Wasze słowa czytam w nocy, kiedy boję się najbardziej. Proszę… pomóżcie nam zdążyć. Wciąż mam nadzieję. Nie pozwólcie mi jej stracić... Pomóżcie mu żyć.
Natalia, mama Lwa
Nie ma pieniędzy na przeszczep❗️Nie mamy już siły, a czas ucieka z każdą godziną... Pomocy!
Piszę to jako mama, która patrzy, jak jej dziecko każdego dnia walczy o życie. Nie potrafię pogodzić się z myślą, że możemy nie zdążyć tylko dlatego, że zabraknie nam środków... To straszne - wiedzieć, że jest ratunek dla dziecka, ale poza moim zasięgiem... Serce matki pęka. Serce krwawi.
Zostały nam jeszcze dwa cykle chemioterapii, potem kolejne badania, punkcja, następne PET-CT… Jeśli wszystko pójdzie dobrze — musimy jak najszybciej zdążyć na przeszczep szpiku kostnego. Ale brakuje nam pieniędzy. Nie mamy już siły, a czas ucieka z każdą godziną...
Bardzo się boję... To strach, którego nie da się opisać żadnymi słowami. Strach matki, która patrzy, jak jej dziecko walczy o życie... Strach przed spojrzeniem lekarza, który milczy o sekundę za długo. Strach, który budzi w nocy, strach, że jutro może nie nadejść...

Lew bardzo się denerwuje, boi się i płacze. Jest bardzo osłabiony, źle się czuje... Teraz czekamy na wyniki i modlimy się tylko o jedno - by przerzuty zniknęły z jego małego ciała.
Boże, proszę nie pozwól mu odejść, to jeszcze za wcześnie... On ma dopiero 4 latka. Choroba zabrała mu dzieciństwo, a mi szczęście... To wszystko jednak nieważne. Najważniejsze, by nie zabrała mu życia...
Błagam Was o pomoc. Niech on dostanie szansę — nie na cud, ale po prostu na życie...
— Natalia, mama Lwa 🦁
Jest KRYTYCZNIE źle... Brakuje pieniędzy na leczenie❗️Lew płacze z bólu, a ja umieram ze strachu... Ratunku!
Powiedzieć, że nasza sytuacja jest zła, to nic nie powiedzieć. Jest po prostu DRAMATYCZNA...
Jesteśmy z Lwem w trakcie czwartego kursu chemioterapii. Synek jest wycieńczony, cierpi i bardzo chce już wrócić do domu. Często budzi się w nocy, krzycząc z bólu... Nie potrafi wytłumaczyć, co mu jest, co go dokładnie boli. Zapomina, że jest w szpitalu... Kiedy się budzi i uzmysławia, że nie jest w swoim domu, w swoim pokoiku, płacze. Woła tatę. Mówi, że ma dość...
Patrzenie na ból własnego dziecka to coś najgorszego, co przeżyłam w życiu. Rozdziera mi serce, że nie mogę mu w żaden sposób pomóc. Co gorsze - nasze konto w klinice jest puste. Jeśli nie zapłacę kolejnej raty, szpital przerwie leczenie...

Ze stresu nie śpię. Włosy wypadają mi garściami. Mam napady paniki... Dlatego błagam Was — jako mama, której świat wali się w jednej chwili — pomóżcie mi ratować mojego synka. Leczenie, które daje mu szansę na życie, kosztuje więcej, niż kiedykolwiek byłam w stanie sobie wyobrazić. Brakuje pieniędzy, a czas ucieka...
Klękam przed Wami z rozpaczą w sercu i matczynym błaganiem: pomóżcie mi ocalić moje jedyne dziecko. Nie umiem sobie wyobrazić świata bez jego uśmiechu. Proszę… Lew ma zaledwie cztery latka… To nie czas na śmierć!
Opis zbiórki
Jesteśmy rodzicami czteroletniego Lwa – małego bohatera o imieniu, które od początku miało w sobie siłę. Dziś ta siła jest nam potrzebna bardziej niż kiedykolwiek, bo synek zachorował na raka i walczy o życie. Nowotwór, który zaatakował Lwa, jest śmiertelnie niebezpieczny i zabija połowę chorych na niego dzieci! Toczymy dramatyczną walkę, by wyjść z tego koszmaru i znaleźć się w szczęśliwej połowie...
Każdy poranek ja - mama - zaczynam od cichej modlitwy, by ten dzień nie przyniósł złych wiadomości. Patrzę, jak moje dziecko – tak małe, a już tak dzielne – znosi kolejne badania, kroplówki i ból, którego nigdy nie powinno znać! Świat sprzed diagnozy już nie istnieje. Teraz liczy się tylko to, by on wyzdrowiał, by żył! Wiem, że sama nie nie wygram tej walki – proszę Was o pomoc, o każdą cegiełkę nadziei, która pozwoli mojemu synkowi raz na zawsze pokonać nowotwór...

Nasz świat skończył się zaledwie kilka miesięcy temu... Jeszcze w czerwcu synek był radosnym i bardzo aktywnym dzieckiem, chodził do przedszkola, biegał, skakał, cieszył się życiem, jeździł na hulajnodze, uczył się pływać... Chcieliśmy zapisać go na piłkę nożną. Bardzo rzadko chorował, może z dwa razy w życiu był przeziębiony. Wszystko było wspaniale do dnia, który podzielił nasze życie na „przed” i „po”...
9 lipca 2025 roku syn miał wypadek, który zapoczątkował serię tragicznych zdarzeń. Podczas festiwalu dla dzieci spadł ze sceny z wysokości 1,5 metra. Wydawało się, że nic mu nie jest. Po 2 tygodniach zaczął jednak kuleć, a jego czoło było rozpalone... Chirurg, u którego szukaliśmy pomocy, odesłał nas z kwitkiem.
24 lipca 2025 roku synek obudził się w nocy, krzycząc, że boli go całe ciało. Przerażeni wezwaliśmy karetkę i zabrano nas do szpitala. Tam zrobiono szereg badań - wykonano rentgen kręgosłupa i stawów biodrowych, wszystko było w porządku, pobrano krew i mocz. Wskaźniki były trochę podwyższone, więc lekarze przepisali antybiotyki. Synek poczuł się lepiej, ale niestety nadal kulał...
Bardzo zmartwieni, postanowiliśmy z mężem zrobić synkowi prywatnie rezonans kręgosłupa oraz USG jamy brzusznej... Wszystko było w normie. Biegałam po różnych lekarzach, którzy uspokajali mnie, że nie ma powodu do obaw. Moje serce, serce matki, krzyczało, że coś jest nie tak...

1 sierpnia 2025 roku u Lwa pojawiła się gorączka 38 stopni, ból kości wrócił. Natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Tym razem już nikt nie mówił, że wszystko jest dobrze... Ruszyła diagnostyka, a ja postanowiłam, że nie opuszczę szpitalnych murów bez poznania odpowiedzi, co dolega mojemu synowi. Nie sądziłam jednak, że usłyszę najgorszych z możliwych wieści....
Kiedy 8 sierpnia 2025 roku usłyszałam słowa „neuroblastoma w IV stopniu z przerzutami do szpiku”, poczułam, jakby świat nagle się zatrzymał i rozsypał na milion kawałków. Ziemia uciekła spod nóg. Jeszcze wczoraj mój synek śmiał i się bawił, a dziś lekarze mówią mi, że w jego małym ciele toczy się śmiertelna walka.
Neuroblastoma to rzadki, bardzo agresywny nowotwór, który atakuje tylko malutkie dzieci! Wywodzi się z niedojrzałych komórek układu nerwowego. Najczęściej rozwija się w brzuchu, może dawać przerzuty do kości, węzłów chłonnych, wątroby czy – jak u Lwa – do szpiku kostnego. IV stopień oznacza, że choroba rozprzestrzeniła się po całym organizmie i wymaga natychmiastowego leczenia, by ratować życie!
Dla mamy to niepojęte – jednego dnia zwyczajne życie, a następnego walka o każdy oddech i każdą szansę na uratowanie ukochanego dziecka. 29 sierpnia 2025 roku przylecieliśmy do Tel Awiwu, do szpitala, gdzie leczy się dzieci z najtrudniejszymi przypadkami nowotworów... Przeprowadzono niezbędne badania. Wyniki wykazały kolejne przerzuty...

Jedna z kości jest w połowie zniszczona, dosłownie rozerwana przez nowotwór! Pojawiło się kolejne ognisko nowotworowe. Synek jest w tragicznym stanie, przestał chodzić...
5 września 2025 roku rozpoczęliśmy chemioterapię, która będzie składała się z 8 kursów. Następnie planowany jest przeszczep szpiku kostnego, kolejny kurs chemioterapii, operacja i radioterapia. Koszty leczenia są przerażające – to kwoty, których żadna rodzina nie jest w stanie unieść sama... Ale dla życia własnego dziecka nie ma granic, nie ma rzeczy niemożliwych.
Jako mama zrobię wszystko, by mój synek żył – błagam o pomoc, klękam przed Wami z prośbą o każdą złotówkę, o każde udostępnienie, o każdą iskrę nadziei. Wasze wsparcie to jedyna droga, by mój mały chłopiec mógł dalej walczyć i żyć.
Natalia, mama dzielnego wojownika Lwa
- Wpłata anonimowa10 zł
- Wpłata anonimowaX zł
- Wpłata anonimowa100 zł
- Zygu10 zł
Zdrowia dla lwa 💪
- Wpłata anonimowa20 zł
Trzymam kciuki napewno się uda ♥️
- Wpłata anonimowa20 zł