W moim życiu nie ma miejsca dla raka. Pomóż mi się go pozbyć i zostać z rodziną...

Zakończenie: 20 Maja 2020
Rezultat zbiórki
Przyszła do nas łamiąca serce informacja - Mateusz zakończył walkę z chorobą. 2 sierpnia 2020 roku ziemska droga Mateusza dobiegła końca. Musimy wierzyć, że jeszcze kiedyś spotka się ze swoją ukochaną rodziną, którą choroba nowotworowa kazała mu opuścić...
Żonie Justynie, dzieciom, rodzinie i bliskim Mateusza składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Opis zbiórki
Mam na imię Mateusz, mam 30 lat, wspaniałą żonę, 2 malutkich dzieci, masę marzeń… i raka gruczołowego żołądka z przerzutami do węzłów chłonnych, wątroby oraz kości. Mój jedyny ratunek to nierefundowany lek, który musi zostać sprowadzony jak najszybciej. Dotychczasowe leczenie osłabiło mój organizm, który i tak jest pustoszony przez nowotwór. Wierzę jednak, że wytrzymam. Mam dla kogo żyć. Moja rodzina mnie potrzebuje… Proszę Cię, pomóż mi.
Diagnoza spadła nagle 8 sierpnia 2019 roku. Dotychczas nie miałem objawów wskazujących na tak poważną chorobę. Kontrolna gastroskopia wykryła zmiany nowotworowe. Potem posypała się lawina: rak gruczołowy żołądka, przerzuty do węzłów chłonnych. Koszmar na jawie, który spotęgowała jeszcze dramatyczna informacja: mój rak jest nieoperacyjny.
We wrześniu 2019 roku rozpocząłem leczenie chemioterapią w Warszawskim Centrum Onkologii. Z każdym dniem ciemniała mi skóra i wypadały włosy. Po ok. 2 miesiącach dowiedziałem się, że mimo leczenia nastąpiła progresja. Pojawiły się kolejne przerzuty do wątroby i kości. To był dla mnie cios... Nie mogłem się jednak poddać i pozwolić rakowi wygrać! Rozpocząłem nowe cykle silniejszej chemii. Konieczna też była radioterapia, aby pozbyć się przerzutów z kości.
Rak i leczenie chemią systematycznie pustoszą mój organizm. Zmieniłem dietę na specjalistyczną, przyjmuję leki na wątrobę, trawienie, suplementy wzmacniające organizm i jego odporność. Luty 2020 roku przyniósł mały wielki sukces i ustabilizowanie choroby. Początkową ulgę jednak znów szybko zastąpił dobrze mi znany strach… Po niedługim czasie zacząłem odczuwać coraz większe zmęczenie i osłabienie, miałem problemy z przełykaniem, podwyższoną temperaturę ciała. Kontrolna tomografia przyniosła kolejny cios: ponowny progres choroby, nowe przerzuty do węzłów chłonnych i wątroby.
Szybka decyzja lekarzy o zmianie leczenia. Oprócz klasycznej chemioterapii, podawanej w cotygodniowych cyklach (refundowanej przez NFZ) zaproponowano mi innowacyjny lek, który daje mi szansę na dalsze życie. Niestety lek ten jest w 100% odpłatny, konieczne jest sprowadzenie go z Niemiec, a koszt jednego podania to ponad 25 000 zł. Leczenie zaplanowane jest na najbliższe trzy miesiące. To 6 podań, które dają niewyobrażalną kwotę. Co gorsza, muszę te środki zebrać jak najszybciej, by pilnie rozpocząć terapię. Stawką jest moje życie...
Nie mogę się poddać i pozwolić, aby rak mnie pokonał. Wtedy zniknę na zawsze z życia mojej żony i malutkich dzieci. Czy 4-letni Franio mnie zapamięta? Moja córeczka Alicja ma roczek. Będzie znała tatę tylko ze zdjęć… Nie mogę na to pozwolić! Chciałbym pokazać moim dzieciom cały świat, obejrzeć z nimi wschody i zachody słońca, nauczyć jeździć na rowerze i być ich życiowym drogowskazem. Mam wspaniałą i kochającą żonę, z którą znamy się jeszcze z czasów studiów. Wspólnie idziemy wyznaczoną, choć czasem bardzo krętą drogą. Krok po kroczku spełnialiśmy nasze wspólne marzenia, które teraz zeszły na dalszy plan… Mam nadzieję, że tylko na chwilę, że jeszcze będzie pięknie…
Nowotwór wyłączył mnie z normalnego życia. Nie wiem, jak wiele jeszcze zniesie mój organizm, jedna jedno jest pewne: będę walczył, z całych moich sił, choć walka będzie nierówna. Z całego serca proszę więc o pomoc w zakupie leku, dzięki któremu dzień za dniem będę wygrywał z rakiem i będę mógł godnie żyć, dla moich dzieci...