PILNE❗️Białaczka wróciła. Kuba walczy o życie

Nierefundowany lek w walce ze wznową białaczki
Zakończenie: 17 Marca 2020
Rezultat zbiórki
Walczył do samego końca, ale gdzieś po drodze zabrakło mu sił. Jedyne pocieszenie to, że już nie cierpi...
Kuba odszedł 20 marca. Mama czuwała przy jego łóżku do samego końca w nadziei, że syn zwycięży dramatyczną walkę z chorobą.
Na zawsze zapamiętamy jego pasję, uśmiech i energię, którą codziennie się z nami dzielił. Dziękujemy za to, że wspieraliście nas w walce do samego końca. Niech dobro do Was wraca!
Opis zbiórki
Sytuacja jest dramatyczna. Lekarze nie są pewni, jakie leczenie zastosować, by zatrzymać rozwój powracającej białaczki. Mamy tylko kilka tygodni, by uzbierać środki na kolejną dawkę leku. Pomocy!
Myśleliśmy, że choroba została pokonana. Zaczęliśmy żyć na nowo, przekonani, że to co najgorsze już za nami. Do wspomnień związanych z onkologią nikt nie chciał wracać. Kolejne dawki leku, niepewność, badania, siły, których z dnia na dzień było coraz mniej. I powtarzane po cichu wytrzymaj, kiedy wydawało się, że to wszystko wisi na włosku... Po wyjściu ze szpitala wygląd Kuby każdego dnia przypominał nam każdego dnia o horrorze, ale ze wszystkich sił staraliśmy się ruszyć dalej.
Z tego stanu już nigdy nie wychodzisz do końca. Powroty na badania, kontrole, konsultacje sprawiały, że znów stawała nam przed oczami niedawna rzeczywistość. Mieliśmy ogromne szczęście, bo nie musieliśmy zostawać tam na dłużej. Miałam ogromną nadzieję, że już nigdy nie będziemy musieli. Dla każdej matki każda chwila spędzona obok szpitalnego łóżka to paraliżujący strach, przerażenie szargające wszystkie nerwy. To trauma, o której nikt nie mówi. Bo obserwowanie każdego dnia tego cierpienia bywa potwornie wyczerpujące, a najgorsze jest to, że nie możesz zamienić się miejscami i zabrać cierpienia własnemu dziecku, które na szpitalnym łóżku walczy o wszystko.
Ta informacja spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Jeszcze w poniedziałek podczas kontroli usłyszeliśmy, że krew jest czysta, a lekarz prowadzący bez wątpliwości zapowiedziała Kubie, że już za kilka miesięcy wróci do swoich dwóch największych pasji: jazdy na rowerze i fotografowania. Ta wiadomość dodała nam skrzydeł. Niestety, euforia trwała dosłownie krótką chwilę… Minęły dwa dni, Kuba poczuł się gorzej, poczuł dolegliwości, które za pierwszym razem zwiastowały chorobę. Bał się nam o tym powiedzieć, bo wiedział, że to zapowiedź najgorszego. Następnego dnia trafiliśmy do szpitala, Kuba już tam został. Okazało się, że organizm został zaatakowany. Wznowa choroby. Najgorsza wiadomość, jaką mogliśmy usłyszeć… Cała radość, nadzieja, życie - wszystko legło w gruzach w ciągu kilku minut.
Powiedzieć, że Kuba się załamał to za mało. Jeszcze na początku tygodnia słyszał, że jest zdrowy, by pod koniec rozpocząć kolejną walkę na śmierć i życie. Druga jest znacznie trudniejsza, bo syn doskonale wie, co go czeka… Wizja bólu i cierpienia jest paraliżująca już na tym etapie. Najgorsze jest to, że w tej sytuacji ja zupełnie nie wiem, co mówić, a cisza ciąży między nami jak ogromny kamień, który tworzy niewidzialną granicę pomiędzy światem zdrowych i chorych. Załamaliśmy się, ale ja wiem, że muszę w sobie znaleźć siłę, by znów zawalczyć o ratunek! Kuba potrzebuje nierefundowanej terapii, która może uratować mu życie. Na tym etapie nie wiemy dokładnie, jak długo będzie trwało ani jaki będzie ostateczny koszt. Potrzebujemy środków, by zapewnić Kubie leczenie i możliwość zabezpieczenia na każdą ewentualność. Będę szukać pomocy wszędzie!
Kilka dni temu dosłownie błagałam mojego syna, by zgodził się znów stanąć do walki z białaczką. Jego nadzieja zniknęła w momencie postawienia diagnozy. Ja zostałam na placu boju i chociaż boję się cokolwiek obiecywać, muszę zrobić wszystko, by dać mojemu dziecku kolejną szansę na życie. Nie chcę przywracać mu nadziei, chcę zawalczyć o każdy dzień, by za kilka miesięcy spełnić jego największe marzenie - marzenie o normalności.