Zbiórka zakończona
Agnieszka Litwiniuk-Glura - zdjęcie główne

Wola walki to za mało... By żyć Agnieszka potrzebuje Twojej pomocy!

Cel zbiórki: Leczenie onkologiczne w Niemczech, transport

Organizator zbiórki:
Agnieszka Litwiniuk-Glura, 43 lata
Wilanów, mazowieckie
Nowotwór złośliwy prawego płata skroniowego, padaczka
Rozpoczęcie: 13 września 2021
Zakończenie: 2 grudnia 2024
591 260 zł
Wsparło 6661 osób

Przekaż mi 1,5% podatku

Numer KRS0000396361
Cel szczegółowy 1,5%0149187 Agnieszka

Cel zbiórki: Leczenie onkologiczne w Niemczech, transport

Organizator zbiórki:
Agnieszka Litwiniuk-Glura, 43 lata
Wilanów, mazowieckie
Nowotwór złośliwy prawego płata skroniowego, padaczka
Rozpoczęcie: 13 września 2021
Zakończenie: 2 grudnia 2024

Aktualizacje

  • Z ostatniej chwili❗️PEŁNA MOBILIZACJA!

    Potrzebne dalsze wsparcie, by kontynuować skuteczną immunoterapię.

    Czas, który upłynął od dnia diagnozy, którą traktowałam jak przytłaczający wyrok i mój koniec, jest dla mnie wielką niespodzianką, miłą niespodzianką. Pierwszy raz, jak usłyszałam, z czym muszę się zmierzyć – nowotwór mózgu – glejak, w głowie szalały pytania: „Dlaczego ja?” „Co z dziećmi? Są jeszcze takie małe!” „Co z moimi najbliższymi?” „Jak sobie poradzą?” „Ile czasu mi zostało?”.

    Chyba każdy, kto usłyszy, że dopadł go nowotwór, zadaje sobie takie pytania. W rozpaczy zaczęłam szukać informacji w Internecie, przecież jest to najlepsze i najszybsze źródło informacji poszukiwanej poprzez krótkie hasła. Tym bardziej, że osamotniona w szpitalu przez szalejący dookoła destrukcyjny Covid miałam w ręku tylko telefon. 

    Agnieszka Litwiniuk-Glura

    Przy okazji poznałam dwie wspaniałe kobiety, które poprzez swoją fizyczną obecność w tej samej szpitalnej sali były jednymi z pierwszych osób obok mojej rodziny, bliskich znajomych, które zrozpaczone próbowały dodać mi jak najwięcej otuchy. Grupa cudownych osób, tych bliższych i tych dalszych, znanych i nieznanych, zaczęła się w błyskawicznym tempie rozrastać i działać, wykorzystując wszelkie możliwości, by pomóc mi w tej niepewnej walce.

    Pierwsze informacje, jakie znalazłam, to bardzo słabe rokowania. Glejak jest niezwykle agresywnym nowotworem, od momentu diagnozy żyje się kilka miesięcy. W moim przypadku od października 2020 roku minęły już 2 lata i 6 miesięcy. Po pierwszych trudach choroby: operacja, radioterapia, chemioterapia, immunoterapia w niemieckiej klinice, częste ataki epilepsji. Ale zaczęłam wracać do formy, zaczęłam znowu żyć oraz marzyć o jutrze i przyszłości. Wciąż tu jestem wśród Was i to dzięki Wam. Osoby, które spotykam, nie wierzą, że walczę z taką chorobą, momentami sama zadaję sobie pytanie, czy ta walka jeszcze trwa, czy nadal choroba mnie po cichu niszczy.

    Agnieszka Litwiniuk-Glura

    Brakuje słów, by wyrazić wdzięczność za szansę, którą mnie obdarowaliście. Przytłaczająca jest świadomość, jak wiele osób jest w dramatycznej potrzebie pomocy, jak wiele osób musi zmierzyć się z dramatem rozpaczliwej walki o swoje życie lub życie swojego dziecka czy zatrzymanie postępującej choroby sprawiającej ból, zabierającej możliwość funkcjonowania w codzienności. W tej trudnej decyzji, komu pomóc, wybraliście mnie.

    Razem sprawiliście, że ta straszna choroba nowotworowa nie jest końcem, jest tylko przerwą w życiorysie. Można uwierzyć w zwycięstwo. Nie można się poddać, trzeba walczyć, bo jest nadzieja. Mój przypadek jest jej ucieleśnieniem, światełkiem w tunelu. To wszystko dzięki Wam – mojej armii dobrych ludzi.

    Mimo, że los uderzył we mnie z niebywałą siłą i to nie tylko jeden raz, raniąc mnie głęboko, okradając z kawałków szczęścia, a także kierując swe okrutne oblicze w stronę moich bliskich, doświadczając ich kolejnymi trudami i zmartwieniami, uświadomiłam sobie, jak jestem silna i jak dużo mam pozytywnej energii. Choć czasem potrzebuję łez, by wyciszyć myśli i dać ukojenie sercu. Wiedząc, że jesteście obok, Znajomi czy Nieznajomi i Anonimowi, wspieracie mnie i moich bliskich w granicach swoich możliwości, moja wewnętrzna siła i pragnienie życia, wiara i nadzieja się wzmacniają.

    Wasza pomoc jest wspaniała, zachwycająca, szlachetna. To zaszczyt mieć Was obok w mojej walce. Skorzystałam ze wszystkich dostępnych możliwości leczenia dzięki Wam. Kosztowna immunoterapia w Kolonii jest przez niemieckich lekarzy oceniana jako skuteczna. Żeby utrzymać te efekty, zalecane są 3-4 wizyty w roku podtrzymujące terapię oraz regularne kontrole w Polsce, ponieważ przeciwnik jest podstępny, nieprzewidywalny i może zaatakować szybko i niespodziewanie. Znajomi i Nieznajomi, jeśli możecie, proszę o dalsze wsparcie duchowe i finansowe, by wciąż tu trwać i cieszyć się życiem, być wśród Was. Dziękuję z głębi serca za to, że jesteście i dzielicie się Waszym dobrem.

  • Z ostatniej chwili❗️

    Potrzebne dalsze wsparcie, by kontynuować skuteczną immunnoterapię.

    Kochani, nawet nie wiem, od czego zacząć, by opisać swoje uczucia i wyrazić wdzięczność, ogromną wdzięczność! 

    Dzięki Wam odnieśliśmy kolejny sukces w tej niewyrównanej walce z podstępnym i niebezpiecznym przeciwnikiem - rakiem mózgu - glejakiem.  Dzięki Waszej obecności przy mnie i niewyobrażalnie szybkiej mobilizacji w tak krótkim czasie udało się uzbierać wymaganą kwotę, by pokryć koszty kolejnego cyklu terapii podtrzymującej efekty leczenia immunologiczno-onkologicznego w Klinice IOZK w Kolonii. 

    Agnieszka Litwiniuk-Glura

    Otrzymałam bardzo dobrą informację, że wyniki mam dobre. Dla mnie oznaczało to, że mam duże szanse, by ostatecznie wygrać z chorobą, bo mój organizm reaguje na leczenie i przyjął naukę, jak radzić sobie z komórkami nowotworowymi - wzorowy uczeń. Z nadzieją pomyślałam, że w końcu nie będę musiała martwić się na zapas, będę mogła żyć pełną piersią jak kiedyś. Cieszyć się każdym nowym dniem bez obciążenia smutkiem, który czasem mnie ogarnia, bez strachu, że choroba się odezwie niespodziewanie i znowu brutalnie powali mnie na ziemię, a upływający czas będzie wielką niewiadomą.

    Niestety niemieccy lekarze wciąż nie mogą określić, jak długo jeszcze będziemy musieli walczyć o powrót do normalnego życia, o spełnienie marzenia powrotu do "zwykłej" codzienności bez zabiegów i terapii. Bo to wciąż nie jest takie proste...

    Jak się okazało, kluczowy jest pierwszy rok leczenia, czyli otrzymane już dwie dawki indywidualnej szczepionki – konieczne są przy tym wizyty podtrzymujące leczenie co dwa miesiące, a w przyszłości może trzecia dawka indywidualnej szczepionki. Nawet "wzorowy uczeń" musi mieć lekcje przypominające, by nie zapomnieć. Jak przy nauce języków obcych – przerwa w praktyce powoduje, że wiedza się ulatnia. To niestety wiąże się z ogromnymi kosztami mojego leczenia – tymi już poniesionymi i tymi przyszłymi – sakwa (póki co) bez dna.

    Pragnę znaleźć się w bajce, gdzie są wróżki i czarodzieje, którzy mogliby mnie obdarować taką czarodziejską sakwą. W świecie realnym pozostaje mi skierować smutne oczy i serce w Waszym kierunku i prosić o dalsze wsparcie w ramach Waszych możliwości, by podtrzymać tę wiarę i nadzieję, że się uda wygrać bez względu na olbrzymie koszty terapii. 

    Wiele już za mną – choć ból wciąż mi towarzyszy i pojawiają się mniejsze i większe problemy, które pojawiać się nie powinny. Współpracy odnowił ostatnio port, który miał być wybawieniem od każdorazowych wielokrotnych wkłuć w żyły. Zmęczenie długimi podróżami kończyło się atakami padaczki, które na szczęście udawało się szybko przerywać i unikać szpitala.

    Agnieszka Litwiniuk-Glura

    Nie wiem, ile przede mną, ale wciąż walczę. Mimo tych ujemnych stron choroby, czuję się szczęśliwa, bo wiem, ile mam wspaniałych osób obok i tę świadomość, że wciąż mogę na nich polegać. I mam tu szczególnie na myśli ostatnią pomoc i te dość długie dwukierunkowe podróże na rehabilitację. Dziękuję, że byliście i czekaliście wieczorami.

    To wszystko, Wy, jesteście realną magią, która dotyka mnie i daje dużo radości z każdej chwili. Bez Was byłoby trudno, byłabym samotna i pewnie dopadłaby mnie rezygnacja. Czy magia Waszego dobra może zmienić moje troski w realne możliwości prowadzenia walki i ostateczną wygraną?

    Z głębi serca proszę, o ile tylko możecie, o dalsze wsparcie finansowe, bez którego nie mam wyposażenia, nie mam zaplecza, by walczyć i wygrać.

    Dziękuję Wam z całego serca, że jesteście!

  • Z ostatniej chwili❗️

    AGNIESZKA WALCZY Z GUZEM MÓZGU – GLEJAKIEM. DZIĘKI WAM MOGŁA ROZPOCZĄĆ KOSZTOWNĄ, ALE DAJĄCĄ JEDYNĄ NADZIEJĘ TERAPIĘ W KLINICE W KOLONII. NIESTETY IMMUNOTERAPIA JEST TRUDNIEJSZA I DŁUŻSZA NIŻ PRZEWIDYWANO NA POCZĄTKU – BY JĄ KONTYNUOWAĆ I PRZEDŁUŻYĆ SZANSE NA PRZEŻYCIE, POTRZEBNA JEST MOBILIZACJA I PILNA ZBIÓRKA ŚRODKÓW, PONIEWAŻ POPRZEDNIE WŁAŚNIE SIĘ WYCZERPAŁY.

    Agnieszka:

    Kochani! Przyznam, nie wiem, co powiedzieć, łzy płyną mi ze wzruszenia, równocześnie nie mogę powstrzymać uśmiechu. Jestem wręcz głęboko poruszona ogromem wsparcia jakie otrzymałam w trakcie mojej już dwuletniej walki z nowotworem. 

    To było zaskakujące i wzruszające, jednocześnie niesamowicie dopingujące, by się nie poddawać i nie załamywać. By walczyć o szansę i wykorzystać wszystkie możliwe sposoby osiągnięcia sukcesu w pokonaniu nowotworu. Moi ukochani, rodzina, przyjaciele, bliżsi i dalsi znajomi, ci niedawno poznani i ci ze szkolnych oraz studenckich lat, ludzie o wielkim sercu, których nie znam osobiście, ale którzy również mnie wsparli. Czułam ten ogrom wsparcia w każdym wymiarze: modlitwy, wiary, dobrego słowa i troski, a także w tym wymiarze finansowym, za co bardzo DZIĘKUJĘ! 

    Bez Was nie dalibyśmy rady być na tak już zaawansowanym etapie leczenia. Za mną piąta wizyta w Kolonii: dwie wizyty zakończone indywidualną szczepionką przeciwnowotworową i trzy wizyty podtrzymujące terapię (uczące/przypominające mojemu organizmowi jak należy walczyć z dobrze kamuflującymi się komórkami nowotworowymi).

    Kolejny termin wizyty (czwartej podtrzymującej leczenie) wyznaczony jest na 1-5 sierpnia. Nie jest jeszcze uzbierana pełna kwota potrzebna do uregulowania opłat Instytutowi (IOZK) za kolejną wizytę podtrzymującą terapię wraz z drugim raportem onkologiczno-immunologicznym (podobnie jest z kosztami podróży i noclegów związanch z wcześniejszymi wyjazdami). Będę niezmiernie wdzięczna za każde dalsze wsparcie. Razem może przerodzić się to w potrzebną sumę - czego już doświadczyłam, dzięki czemu nadzieja we mnie nie umarła.

    Pierwszy raport pokazał, że idziemy w dobrym kierunku, że mój organizm zareagował na leczenie; otrzymalibyśmy pierwsze zalecenia, jak działać dalej. Mam nadzieję, że drugi raport wykaże, że zastosowane leczenie jest skuteczne, że mój organizm umie już sam walczyć z komórkami nowotworowymi i nie muszę przyjeżdżać do Kolonii co 4-6 tygodni na podtrzymujące terapie, że jeśli już mam się pojawiać w Niemczech to może w perspektywie dłuższego okresu dla przypomnienia tej całej nauki/lekcji wewnętrznej walki, którą mój mózg i ciało rozpoczęły od pierwszej dawki szczepionki indywidualnej, otrzymanej na początku stycznia 2021. 

    Te prawie dwa lata od diagnozy (guz mózgu – glejak) od października 2020 były naprawdę trudne. Szczególnie lato zeszłego roku było ciężkim okresem, kiedy nie mogłam normalnie funkcjonować. Najbliżsi pomagali mi wstać z kanapy, wejść pod prysznic, wspiąć się po schodach, zrobić kilkanaście kroków na zewnątrz na podwórku. Niewiele szczegółów pamiętam, ale w pamięci mam najtrudniejsze momenty, kiedy przychodziły ataki padaczki, nasilające się najbardziej pod koniec chemioterapii w październiku 2021. 

    Tu np. dwa ataki pod rząd, kiedy po drugim nie odzyskiwałam przytomności i w tym czasie łapał mnie trzeci atak, a ratowników wciąż nie było, natomiast w szpitalu przychodził kolejny, czwarty atak. Nawet nie wiem, jak długo byłam podpięta pod monitory, nieprzytomna, z założonym cewnikiem... Byłam główną bohaterką tych przeżyć, ale tak naprawdę jeszcze gorzej mieli moi ukochani, którzy byli obok, próbowali ratować moje życie, próbowali pomóc, jakoś ulżyć w cierpieniu, bólu, strachu. Opiekowali się mną, jak najlepiej potrafili i mogli. Ja miałam lepiej, bo byłam mniej świadoma, będąc u kresu sił.

    Dziś, rok później, jest już na szczęście inaczej. Bardzo powoli, ale małymi kroczkami mogę próbować wracać do życia. Bo pragnę żyć nie tylko dla siebie, ale dla moich dzieci, rodziny i przyjaciół. Nie wiem, jak będzie wyglądało jutro, mam jednak nadzieję, wiarę, najbliższych i Was – ludzi o wielkim sercu. 

    Dlatego proszę o dalsze wsparcie, by tę walkę wygrać z Waszą pomocą i cieszyć się z życiem z ukochanymi i znajomymi u boku. 

    Wesprzeć zbiórkę można tutaj i na facebookowej grupie Licytacje dla Agi - Agnieszka waleczna!, gdzie trwają licytacje dla mnie.

    Dziękuję z całego serca…

Opis zbiórki

Rak mózgu. Mimo operacji każdy dzień to rosnące zagrożenie. Ale dopóki trwa życie, trwa wiara, że nie wszystko jest jeszcze stracone.

Aga od zawsze pomagała innym – nie tylko dla najbliższych i przyjaciół była w stanie zrobić wszystko. Świadomość, że sami nie możemy jej uratować, jest bardzo bolesna. Ale wierzymy, że dzięki Wam niebawem rozpoczniemy walkę i zrobimy krok w stronę życia.

____

To już prawie rok. Październik zmienił nasze życie w nieustanne oczekiwanie i poszukiwanie pomocy. Niespodziewany atak padaczki podczas rodzinnej kolacji omal nie zakończył się tragedią. Nie było chwili do stracenia – natychmiastowa pierwsza pomoc i szybki przyjazd ratowników uratowały Agę. Na szczęście.

Agnieszka Litwiniuk-Glura

Agnieszka: „Gdy pierwszego dnia w szpitalu dowiedziałam się o podejrzeniu guza mózgu, świat osunął mi się spod stóp. Bardzo chciałam, by to wszystko okazało się snem – koszmarem. Niestety, to zwiastowało nową, przerażającą rzeczywistość. Rozpędzająca się trzecia fala pandemii, paraliżując leczenie pacjentów onkologicznych, była śmiertelnie niebezpieczna, drastycznie ograniczając dostępność lekarzy i pilnych badań. Nie mówiąc już o braku możliwości odwiedzin najbliższych i szpitalnej samotności wynikającej z covidowych rygorów”.

Operacja pozwoliła na częściowe usunięcie guza, ale to, co pozostało, stało się nowym ogniskiem choroby. Musimy reagować szybko, aby glejak znów nie zaczął się rozwijać. Ta myśl paraliżuje, ale przy każdej okazji odpychamy ją od siebie, skupiając się na tym, co najważniejsze: walce o przyszłość.

Agnieszka Litwiniuk-Glura

Dzięki przyjaciołom dowiedzieliśmy się o możliwości leczenia za granicą. Niemiecka klinika specjalizuje się w leczeniu przypadków takich jak Agnieszki. Dzięki naszym bliskim znów pojawiła się nadzieja. Znów mamy energię do działania i jeszcze większą wiarę, że jeszcze nie wszystko stracone. Niestety, koszty leczenia są ogromne – pół miliona złotych! To kwota, która może uratować życie, a której nie jesteśmy w stanie samodzielnie zdobyć. Walka z rakiem uniemożliwia Agnieszce podjęcie pracy, a to przekłada się na brak wynagrodzenia. Co gorsza, koszty leczenia wzrastają. Wierzymy jednak w moc dobrych serc. W to, że w krytycznym momencie możemy liczyć na wsparcie. W tym momencie to nasza jedyna nadzieja na ratunek!

Chemioterapia czasem zwala ją z nóg, ale Agnieszka jest bardzo dzielna. Koncentruje całą energię, by podnosić się, nawet gdy jest źle.

Ciężko znosi skutki uboczne radioterapii – najgorszym przeciwnikiem, paraliżującym codzienność, jest epilepsja. Niebezpieczne ataki padaczki, które nadchodzą w najmniej oczekiwanych momentach. Aby je ograniczyć, każdego miesiąca Aga przyjmuje ponad 240 tabletek.

Agnieszka Litwiniuk-Glura

Agnieszka: „Do niedawna moje życie wyglądało zupełnie zwyczajnie. I dziś z pełną świadomością powtarzam – zrobiłabym wszystko, by do tego wrócić. By móc znów mieć siłę wstać z łóżka, odprowadzić dzieci do szkoły i przedszkola, pojechać na hulajnodze, znów pracować.

«Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba – dać zwycięstwo». Pasja do kickboxingu nauczyła mnie walki do ostatniej sekundy. W najważniejszej batalii o życie jestem gotowa na walkę do samego końca”.

Wybierz zakładkę
Sortuj według

Agnieszka Litwiniuk-Glura dalej walczy o zdrowie. Wesprzyj aktualną zbiórkę.

WesprzyjWesprzyj