Życie roztrzaskane przez wypadek – pomóż mi je odbudować...

Schodołaz oraz roczna rehabilitacja - aby Angelika mogła wrócić do sprawności
Zakończenie: 27 Października 2020
Opis zbiórki
Kilka minut po godzinie 6 rano brodnicki dyżurny otrzymał zgłoszenie wypadku drogowego. Chwilę wcześniej ciszę niedzielnego poranka przerwał huk. Samochód uderzył w drzewo. W środku była Angelika. W wyniku wypadku doznała bardzo poważnych obrażeń. Obudziła się w szpitalu, po kilku tygodniach spędzonych w śpiączce. Z bliznami po kilku operacjach i bez czucia w nogach…
Mam na imię Angelika. Cztery lata temu zawalił się mój świat. Mimo, że od wypadku minęło tyle czasu, do dzisiaj przeklinam tamten dzień. Zawalił mi się cały świat, rozpadłam się na tysiące kawałków, nie wiedząc jak na nowo poskładać swoje życie. W głowie tak naprawdę miałam tylko jedno pytanie – po co mam dalej żyć?
W chwili, kiedy obudziłam się ze śpiączki, nie wiedziałam nic. Widziałam, że to szpital, ale nie byłam w stanie powiedzieć, co sprawiło, że w nim jestem. Kompletnie nie czułam swoich nóg. Dopiero po chwili dowiedziałam się o wypadku, o operacjach, o tym że lekarze walczyli o moje życie. W wyniku wypadku doszło do poważnego obrzęku i stłuczenia mózgu, złamania podstawy czaszki i złamania kręgosłupa.
Nagle nie mogłam się nigdzie ruszyć, przekręcić na drugi bok, wyjść samodzielnie do toalety. Czułam się jak kula u nogi swoich bliskich. Myślałam, że życie dla mnie jest już skończone. Momentami miałam ochotę krzyczeć z niemocy. Po czterech miesiącach wyszłam ze szpitala i wtedy, mam wrażenie, zaczął się jeszcze większy dramat. Nagle musiałam uświadomić sobie, jak w rzeczywistości wygląda życie osoby niepełnosprawnej. Kiedy po raz pierwszy usiadłam na wózku inwalidzkim, przeżyłam szok. Stanęłam przed problemami, nad którymi nigdy się nie zastanawiałam i zwykle nie zastanawia się ten, kto nie jest niepełnosprawny… Jak tu jechać po krzywych chodnikach? Jak omijać dziury i pokonywać krawężniki? Nie wspominając już o pokonaniu schodów do mieszkania na drugim piętrze w bloku. Gdyby nie mój tata, czy szwagrowie, byłabym uwięziona w domu cały czas.
Zdaję sobie sprawę z tego, że moi rodzice są coraz starsi i słabsi. Mama jest po zawale serca, tata choruje na nadciśnienie tętnicze. Chciałabym ich odciążyć, móc samodzielnie wyjść z domu i samodzielnie do niego wrócić.
Po dość długim czasie, po wylaniu morza łez zaczęłam powoli dojrzewać do “nowego życia”. Uwierzyłam, że kiedyś jeszcze będę chodzić, potrzeba tylko czasu, woli walki i systematycznej rehabilitacji. Dwie pierwsze rzeczy mam, jednak na rehabilitację zaczyna brakować już pieniędzy… Mam ogromną satysfakcję, widząc moje postępy. Ćwiczę, pomimo bólu psychicznego i fizycznego, bo wiem, że jeśli przerwę rehabilitację, stracę wszystko.
Po długich miesiącach załamania dziś próbuję poskładać swoje życie na nowo. Żeby móc normalnie funkcjonować, potrzebuję rehabilitacji i sprzętu. Wiem, że bez tego kolejny krok do przodu nie będzie możliwy. Bez tego moje życie po wypadku nigdy się nie zmieni. Proszę Cię, pomóż mi odzyskać to, co zabrał mi wypadek.