Walczyłam w zawodach, dziś walczę o zdrowie... Czy pomożesz mi znów chodzić?

Półroczna rehabilitacja - szansa na odzyskanie sprawności
Zakończenie: 12 Stycznia 2021
Opis zbiórki
Kiedyś czarny pas i duże nadzieje na przyszłość, dzisiaj wózek inwalidzki i walka o sprawiedliwość… Nie poddam się, nigdy… Toczę walkę o to, by znowu chodzić. Cztery lata temu na obozie sportowym spadłam na plecy z wysokości pierwszego piętra. To przekreśliło wszystkie moje marzenia o sportowej karierze. Do teraz walczę w sądzie o sprawiedliwość… Walczę też o swoje zdrowie. Bardzo proszę, pomóż mi stanąć na nogi.
Mam 22 lata, a od tamtego tragicznego dnia minęły już 4. Miałam czarny pas karate i kilka medali Mistrzostw Świata i Europy. 27 lipca 2015 roku pojechałam na obóz sportowy. Kilka dni później moje dotychczasowe życie legło w gruzach…
To zdarzyło się dokładnie 1 sierpnia, pamiętam każdy szczegół, wielokrotnie odtwarzałam wszystko w pamięci. Podczas konkurencji “poligon” moje ręce nie wytrzymały, spadłam z liny umieszczonej na wysokości 4 metrów. Złamałam kręgosłup, a odłamki kości wbiły się w rdzeń kręgowy… Cały czas byłam przytomna, choć nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Sądziłam, że połamałam nogi i nawet przez myśl mi nie przeszło, że ten upadek w jednej chwili zniszczył moje życie.
Pamiętam wszystko - panikę w oczach kolegów i opiekunów, straż, która przyjechała jako pierwsza, a potem lot helikopter do szpitala. Dopiero tam dowiedziałam się, jak poważne są uszkodzenia mojego ciała. Ciała, które jeszcze nie tak dawno było sprawne, o które dbałam i które pozwalało mi żyć pełnią życia. Teraz miałam stracić nad nim władzę…
Operacja stabilizacji kręgosłupa śrubami i wyjęcia odłamków z rdzenia trwała 6 godzin. Gdy się obudziłam, zobaczyłam tatę. Nigdy nie zapomnę widoku jego zrozpaczonej twarzy. To zabolało mnie bardziej niż sam upadek. Przypomniała mi się śmierć mamy i to cierpienie, które wtedy przeżywałam...
Moje dzieciństwo skończyło się, gdy miałam 6 lat - wtedy moja ukochana mama zachorowała na raka. Świat zawalił się dwa lata później, gdy zmarła. Straciłam najważniejszą osobę w życiu, zostałam dzieckiem bez jednego rodzica. Tata i moi bracia starali się zrobić wszystko, bym mogła wyjść z depresji, jednak ja pogrążałam się w rozpaczy coraz bardziej… Pozbyłam się traumy, chociaż tęsknię za mamą każdego dnia, tak samo mocno, jak na początku. Starałam się żyć dalej, wtedy znalazłam swoją pasję - sztuki walki. Na nowo odzyskałam radość życia i trenowałam w każdej wolnej chwili.
Sport był dla mnie wszystkim - nauczył mnie pokory, wytrwałości i samodyscypliny. To właśnie te cechy sprawiły, że gdy w moim życiu zdarzyła się kolejna tragedia, nie załamałam się. Właśnie teraz toczę walkę swojego życia i mam nadzieję zwyciężyć… Wiary dodała mi informacja, że mój rdzeń nie jest przerwany, że mam szansę chodzić!
Mimo mojej niepełnosprawności staram się żyć pełnią życia. Na każdym kroku chcę udowodnić, że wózek to nie koniec, że nie można się poddawać, bo życie mamy tylko jedno. Gdybym straciła te lata, które spędzam na wózku, straciłabym młodość… Jednak cały czas jest we mnie ogromna wiara w to, że będę chodzić! Do karate już pewnie nie wrócę, ale chciałabym po prostu wstać i iść - tylko i aż tyle…
Żeby marzenie stało się rzeczywistością, niezbędna jest bardzo droga rehabilitacja. Tylko codziennie ćwiczenia sprawiają, że moje nogi są coraz silniejsze i może już wkrótce będę na nich kroczyć przez życie! To nie jest moje jedyne zmartwienie… Cały czas walczę w sądzie…
Ja jednak będę silna, będę walczyć do końca. O siebie i o sprawiedliwość. Wiem, że moja mama byłaby ze mnie dumna i właśnie to mi dodaje sił, by każdego dnia wstawać z łóżka i zmagać się ze wszystkimi trudnościami.
Bardzo proszę, jeśli tu jesteś i to czytasz, jeśli możesz - pomóż mi. Mam nadzieję, że i ja kiedyś będę pomagać.
Ania
********
Zobacz także: