Nowotwór chce mnie pokonać, ale nie poddam się bez walki. Pomóż mi odzyskać życie!

Nierefundowane leczenie wspomagające w Niemczech
Zakończenie: 31 Sierpnia 2021
Opis zbiórki
Słuchając przez całe zawodowe życie o problemach innych i poszukiwaniu pomocy nie spodziewałam się, że mogłoby się wydarzyć coś, co spowoduje, że sama znajdę się w podobnej sytuacji…
Nigdy tego nie zapomnę. Sylwester 2018 roku - wszyscy znani mi ludzie przygotowują się do pożegnania starego roku i powitania kolejnego. Ja tego dnia pożegnałam swoje dotychczasowe życie. Zamiast noworocznych fajerwerków zobaczyłam na ekranie usg guza wielkości pomarańczy. To był moment, w którym świat się w pewnym sensie skończył. Moje pozytywne nastawienie i radość życia w jednej chwili zniknęły. Pozostała jedna myśl: przetrwać. Mimo wiedzy zdobywanej przez lata trafiłam w pułapkę, z której ciężko było się wydostać.
Miałam mnóstwo planów na 50. urodziny, a spędziłam je na szpitalnym łóżku, zastanawiając się, czy będzie mi dane świętować kolejne. Nikt nie jest w stanie tego zrozumieć, jeśli sam tego nie doświadczył. Uczucie, że zostałeś pokonany i nic nie zależy w życiu od ciebie. Człowiek zaczyna pałać do choroby wyłącznie nienawiścią. Bo przecież tyle było do zrobienia, bo każdy chciałby przejść przez to wszystko z godnością… A tymczasem po dwóch ciężkich operacjach, 6 cyklach wykańczającej chemioterapii czekał na mnie kolejny cios, który dobitnie pozbawił mnie całej nadzieji. Nawrót choroby i pojawiające się przerzuty - cała walka zaczynająca się od początku. W tym momencie, gdybym nie miała przy sobie bliskich, przyjaciół i rodziny, poddałabym się. To oni podtrzymali mnie, gdy doświadczałam bolesnych upadków.
Kiedy wyczerpałam już wszelkie dostępne możliwości leczenia, lekarze nie mogli zaproponować mi już nic więcej, prócz bolesnej terapii i wciąż pogarszającego się stanu. Wtedy myślałam, że to koniec. Podjęłam decyzję o ostatniej próbie, rozpoczęłam leczenie w niemieckiej klinice. Tam od lekarza dostałam tego, co potrzebowałam najbardziej: empatię, zrozumienie i nadzieję. W całym potoku beznadziei pojawiło się światełko, które miało być moją szansą. Wreszcie znalazłam miejsce, gdzie mogłam znaleźć pomoc.
Z dnia na dzień mój stan - fizyczny i psychiczny się poprawiał, jednak na drodze do zdrowia pojawił się jeden problem. Choroba jest zbyt zaawansowana, by zadziałała na nią krótka terapia. Przedłużające się leczenie to rosnące koszty. Kwota, którą wyznaczono za moje zdrowie i życie jest ogromna - setki tysięcy złotych, które muszę zapłacić, by nadal korzystać z pomocy najlepszych specjalistów. Nie mam takich środków, nie zdobędę ich nawet jeśli postaram się z całych sił. Potrzebuję pomocy! Wierzę w dobro, w moc dobrych serc! Całe życie byłam gotowa nieść ją innym, teraz sama muszę o nią prosić. To trudna sztuka, ale wiem, że toczę grę o wszystko - to nie jest czas na to, by się zatrzymywać. Dołącz do mnie, mój ratunek zależy także od ciebie…
Rak rozgościł się w moim życiu, choć nikt go do niego nie zapraszał. Odebrał siły, zniszczył zdrowie, zdeptał nadzieję, ale pokazał, że w tej walce liczy się każdy dzień - każda karta z kalendarza oznacza dla mnie małe zwycięstwo. Jeśli mi pomożesz, mam szansę wygrać najważniejszą wojnę. Batalię o życie.