Anna Onyśk - zdjęcie główne

Nieuleczalna choroba odbiera Annie sprawność! Pomóż!

Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja

Organizator zbiórki:
Anna Onyśk, 57 lat
Sabnie, mazowieckie
Stwardnienie rozsiane
Rozpoczęcie: 3 stycznia 2025
Zakończenie: 6 stycznia 2026
1477 zł
Do końca: 6 dni
WesprzyjWsparło 13 osób
Wpłać, wysyłając SMS
Numer telefonu
75365
Treść SMS
0095083
Koszt 6,15 zł brutto (w tym VAT)
HeyahOrangePlayPlusT-mobile

Przekaż mi 1,5% podatku

Numer KRS0000396361
Cel szczegółowy 1,5%0095083 Anna
Dostępne metody płatności:
BLIK - logo
Apple Pay - logo
Google Pay - logo
Mastercard - logo
Visa - logo
Regularne wsparcie daje poczucie bezpieczeństwa i pomoc w trudnej sytuacji, także po zakończeniu zbiórki.

Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja

Organizator zbiórki:
Anna Onyśk, 57 lat
Sabnie, mazowieckie
Stwardnienie rozsiane
Rozpoczęcie: 3 stycznia 2025
Zakończenie: 6 stycznia 2026

Opis zbiórki

Kiedy skończyłam 33 lata, zmarł mój ukochany mąż. Zostałam sama z czwórką dzieci oraz diagnozą postępującego stwardnienia rozsianego. Dziś, ponad dwadzieścia lat później, moje dzieci są już dorosłe, jednak choroba sprawia, że sama potrzebuję opieki…

Wszystko zaczęło się w 1995 roku. Obudziłam się po nocy i zaczęłam widzieć podwójnie. Z początku to zbagatelizowałam, ale kilka miesięcy później, pewnego ranka, moja ręka była całkowicie zdrętwiała i ciężka. Następnego dnia mrowienie objęło całą lewą stronę mojego ciała – od czubka głowy do czubków palców. 

Droga do diagnozy była długa. Część specjalistów podejrzewała udar albo reakcję alergiczną. Wynik rezonansu magnetycznego rozwiał jednak wszystkie wątpliwości. Zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Miałam wtedy 27 lat. Byłam przerażona.

Gdy dowiedziałam się, że choroba jest nieuleczalna, całkowicie się załamałam. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to zdanie: „Będę sparaliżowana”. Chciałam odpędzić tę myśl jak najdalej. Nikomu nie mówiłam o swojej chorobie, starając się żyć tak jak dawniej.

Anna Onyśk

W 2001 roku, po śmierci męża, mój świat rozsypał się na drobne kawałeczki. Choroba postępowała, a ja nie wiedziałam, jak mam się pozbierać. Całymi dniami byłam zmęczona, cierpiałam na bolesne skurcze mięśni i odrętwienia, przez cały rok walczyłam z zapaleniem dróg moczowych.

Nikt poza bliskimi przyjaciółmi i rodziną nie wiedział, że cierpię. Byłam zawstydzona chorobą. Czułam, jak staje się moim coraz większym ciężarem. Zdecydowałam, że pora na rozmowę z psychiatrą.

Lekarz bardzo mi pomógł. W końcu poczułam, że mam z kim porozmawiać. Opowiedzenie komuś, jak naprawdę się czuję i co dzieje się z moim ciałem, sprawiło, że było mi znacznie lepiej. Niestety, nie oznacza to, że symptomy stwardnienia zniknęły. Choć dziś mam znacznie lepsze nastawienie do walki, stwardnienie nie odpuszcza.

Obecnie mieszkam sama w małej miejscowości na Mazowszu. Dzieci wyjechały za granicę za pracą, pomagają mi, jak mogą. Niestety ta ciężka, nieuleczalna choroba z dnia na dzień pogarsza sytuację.

Jest mi coraz ciężej radzić sobie nawet z codziennymi czynnościami, chociażby chodzeniem. Leki, rehabilitacja i dojazdy na wizyty u specjalistów są olbrzymim wydatkiem przy mojej małej rencie. Jeśli są wśród Was ludzie dobrej woli, gotowi mi pomóc, będę niezmiernie wdzięczna za każdy gest!

Anna

Wybierz zakładkę
Sortuj według