Mama zwyciężyła z trzema nowotworami. Nie pozwól, by pokonała ją choroba neurologiczna!

roczna rehabilitacja i zapas leków
Zakończenie: 31 Marca 2020
Opis zbiórki
Moja Mama Basia to prawdziwa bohaterka. Samotnie wychowywała mnie i brata. Często pracowała ponad siły, żeby niczego nam nie brakowało. Całe życie na nic nie chorowała, aż pojawił się rak. Pokonała go raz, drugi, trzeci… Miałem nadzieję, że na emeryturze będzie mogła już odpocząć i cieszyć się życiem. Stało się inaczej i muszę prosić Was o wsparcie, aby moja Mama mogła żyć!
Pierwszą walkę Mama musiała podjąć w 2005 roku. Zaczęło się od niewinnego bólu ucha, który nasilał się. Wkrótce Mama przestała słyszeć. Badania wykazały, że objawy są związane ze złośliwym nowotworem nosogardła. To był cios dla całej naszej rodziny. Radioterapia na szczęście przyniosła zwycięstwo. Mama znowu była zdrowa! Wróciła do pracy, a ja powoli zapominałem o koszmarnych chwilach i niepewności, czy wygramy. Spokój był przez blisko 10 lat, aż do 2014 roku. Bolesny, pojawiający się nagle uporczywy kaszel był pierwszym objawem nowotworu. Złośliwy rak wyrósł mamie w prawym płucu. Po raz kolejny stanęliśmy twarzą w twarz z bezwględnym przeciwnikiem. Lekarze razem z rakiem wycięli dolny płat płuca, ale po raz kolejny pokonaliśmy tego potwora. Kolejny guz pojawił się w lewym płucu dwa lata później. Kolejna operacja i tym razem wycięte zostało 2/3 płuca. Rak trafił na silną przeciwniczkę, która trzy razy nie dała mu żadnych szans i nadal żyła.
Rok po wygranej wojnie z rakiem świętowaliśmy 71 urodziny Mamy. Śpiewaliśmy „sto lat”, był tort, kwiaty, śmiechy i żarty. Jednak Mama już wtedy była jakaś nieswoja. Ciężko było jej wstać od stołu. Następnego dnia zadzwoniła do mnie, że nie może wstać z łóżka. Obawiałem się, że to nawrót raka. Prawda okazała się jeszcze gorsza. Polineuropatia aksonalna wraz z szeregiem innych objawów brzmiała, jak wyrok. Choroba powoli odbierała Mamie sprawność. Najpierw przestała ruszać nogami, następnie straciła władzę w palcach rąk, a potem już w ogóle nie mogła podnieść ręki. Na końcu nie była w stanie nawet sama siedzieć. Lekarze nie pozostawili mi żadnych złudzeń. Wyczerpany nowotworami organizm Mamy nie miał jak się bronić przed kolejną chorobą. Wszyscy radzili mi rozejrzeć się za miejscem w hospicjum. To byłby dla mojej Mamy wyrok śmierci. A ja nie chciałem Jej na nią skazać.
Po wielomiesięcznym pobycie w szpitalu Mama wróciła do domu. Zapewniłem Jej całodobową opiekę i codzienną rehabilitację. Wtedy Mama nie potrafiła powiedzieć, jaka jest pora dnia, nie mogła zrobić nic wokół siebie. Dzień za dniem, godziny rehabilitacji przynosiły malutkie postępy. Od tego momentu mija rok, a ja wiem, że była to najlepsza decyzja. Moja Mama zaczęła nawet sama chodzić. To na razie drobne kroczki przy balkoniku po mieszkaniu, ale każdy krok przybliża Ją do pełnej sprawności. Nietrudno policzyć, że całodobowa opieka i rehabilitacja pochłaniają ogromne sumy pieniędzy. Jeśli doliczymy do tego jeszcze rachunki, jedzenie, leki to suma zamyka się w kilku tysiącach złotych miesięcznie. Wiem i widzę, że to ma sens i zrobię wszystko, aby Mama wróciła do pełni sił.
W przypadku mojej Mamy pieniądze równają się Jej życie. Bez nich nie będzie mogła dalej być rehabilitowana, a to jest dla niej równia pochyła. Wiem, że jest to najsilniejsza kobieta, jaką znam. Sama wychowała dwóch synów. Nie każdy byłby w stanie pokonać trzy złośliwe nowotwory. Życie dało Jej w kość, ale się nie poddaje. Ja też tego nie zrobię, ale bez pomocy nie dam dłużej rady. Proszę Cię, daj mojej Mamie szansę na szczęśliwe przeżycie pozostałych lat. Zasłużyła na to, jak nikt inny.
Rafał, syn Basi