"Mamo, zrobię dla Ciebie to, co Ty dla mnie - wszystko..." Konieczna Twoja pomoc!

rehabilitacja niezbędna do samodzielnego funkcjonowania
Zakończenie: 25 Stycznia 2019
Rezultat zbiórki
Niestety pani Bożena zmarła. Świeć Panie nad jej duszą...
Córce pani Bożeny oraz wszystkim jej bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia z powodu ich straty.
[*]
Opis zbiórki
Co jesteś w stanie zrobić dla swojej mamy, by z jej twarzy zniknął ból, by był na nich tylko uśmiech? Jeśli wszystko – posłuchaj mojego wołania o pomoc, bo moja mama, Bożenka, tak bardzo jej potrzebuje… A ja nie pragnę niczego więcej niż tego, by ją odzyskać.
Tak uśmiechniętej mamy jak na zdjęciu nie widziałam już od ponad roku… W jednej chwili wszystko się zmieniło. Rano, gdy mama wychodziła do pracy, była jeszcze taka jak zwykle – roześmiana, rozgadana, pełna życia. Nikt nie przypuszczał, że wieczorem, na operacyjnym stole, po trepanacji czaszki, będzie walczyć o życie…
To był 12 lutego 2017 roku.
Znam tę historię tylko z opowieści innych. Nie było mnie przy tym… Wiem tylko, że mama wracała z pracy do domu. Była już blisko drzwi mieszkania, gdy w pewnym momencie jej głowa eksplodowała bólem. Powoli zaczęła tracić przytomność, osuwać się w ciemność… Resztkami sił zdążyła wyciągnąć telefon i zadzwonić po pomoc… To były sekundy. Chwilę później straciła przytomność. Godzinę po telefonie była już na sali operacyjnej.
Diagnoza: tętniak mózgu. Tykająca bomba w głowie, która nie daje żadnych znaków ostrzegawczych… Powstaje, gdy ściany jednej z tętnic w mózgu ulegają osłabieniu, rozszerzają się i wypełniają krwią… Może przydarzyć się każdemu z nas. Gdy tętniak pęka, często oznacza to jedno – śmierć. 40% pacjentów umiera w krótkim czasie. Ci, którzy przeżyją, cierpią często z powodu bardzo ciężkich powikłań. Uszkodzenia mózgu. Kalectwa.
Tętniakowi towarzyszy często nadchodzący zaraz po nim udar. Niestety, tak było i u mamy… Konieczna była trepanacja czaszki i usunięcie jednego z płatów czaszki… Udar nastąpił wkrótce po operacji. Nie da się opisać, jak to jest – patrzeć, jak ukochana, najbliższa osoba na świecie walczy o życie. Drżeć na każdy dzwonek telefonu, czy to nie czasem telefon ze szpitala z informacją o najgorszym; budzić się każdego ranka ze strachem, co będzie dzisiaj. To strach, ale i rozpacz – ukochana osoba cierpi i nie można zrobić nic, by jje pomóc.
Przez 3 tygodnie mama była w śpiączce farmakologicznej, przez miesiąc – na OIOM-ie. Potem jej domem stało się jedyne miejsce, w którym mogli wtedy jej pomóc - hospicjum… Tam czekaliśmy, aż nabierze sił, byśmy mogli zacząć rehabilitację. Mama była cieniem siebie. W najgorszym momencie ważyła 37 kilogramów… Nie pokażę jej zdjęć z tamtego okresu. Nie chcę, by ją tak widziano, pamiętano. Wiem, że by tego nie chciała...
Kiedyś to mama karmiła, przewijała, ubierała… Teraz role się odwróciły. To była długa droga – w międzyczasie pojawiały się różne komplikacje, infekcje, problemy związane z oddychaniem, odżywianiem. Konieczna była tracheotomia - wprowadzenie rurki, dzięki której mama mogła oddychać bez nosa, gardła, krtani). Mama nie chciała jeść, musieliśmy wspomóc się PEG-iem, czyli bezpośrednią rurką do żołądka… Po trudnym czasie w hospicjum udaliśmy się do ośrodka, gdzie czekały na mamę ciężkie godziny rehabilitacji. Wtedy jeszcze nie potrafiła mówić. Porozumiewaliśmy się z Nią za pomocą kiwania głową, na migi – przeróżnie… I były jeszcze jej oczy, które mówiły wszystko. Dopiero po 5 miesiącach zaczęła samodzielnie oddychać i powoli, normalnie jeść. Zaczęła mówić pojedyncze słowa… Uczyłam się porozumiewać z mamą w zupełnie nowy sposób.
Od ponad roku roku mama jest w domu. Wymaga opieki 24 godziny na dobę. Jednak dzięki ciągłej rehabilitacji potrafi już sama siedzieć, jeść, oglądać telewizję, zadzwonić, rozmawiać… To kolosalny postęp w porównaniu do początku, kiedy używała tylko kilku słów. Czasami zdarza się nam rozmawiać tak jak kiedyś….
W styczniu mama przeszła kolejną operację – tym razem umieszczono jej protezę płata czaszki. Nie obyło się bez strachu, ale na szczęście przebiegła pomyślnie. Mama może teraz ponownie skupić się na ćwiczeniach. To jest teraz najważniejsze – rehabilitacja, by mama zaczęła znów samodzielnie się ruszać i chodzić… Efekty pionizacji są zdumiewające. Potrzebujemy jednak pieniędzy na dalszą rehabilitację. Tego nie mamy, mamy jednak coś innego – wiarę i wolę walki… Najważniejsze jest to, że mama bardzo się stara i każdego dnia walczy o to, aby w końcu stać się samodzielna. Jestem z niej bardzo dumna. Sama jednak nie poprosi o pomoc, dlatego ja robię to za nią.