Michalinka wciąż czeka na swoją mamusię... Budzimy Monikę!

Roczna rehabilitacja
Zakończenie: 7 Lipca 2020
Opis zbiórki
Pewnego dnia mama Michalinki po prostu nie wróciła do domu. Córeczka płakała, nie wiedziała, co się dzieje, gdzie jest jej mamusia… W tym czasie niedaleko domu, na przejściu dla pieszych w Monikę wjechał rozpędzony samochód. Nigdy już nie wróciła do domu, do swojej córeczki. Michalinka nadal czeka na mamę… Prosimy, pomóż obudzić Monię! Pomóż Misi odzyskać mamę…
Ta dramatyczna historia nigdy nie powinna się zdarzyć, jednak los bywa okrutny. A może to człowiek? Przecież to właśnie on nie zachował ostrożności, zabrał Monice zdrowie, marzenia, zabrał wszystko… Jedna chwila, by skończył się świat. By go odbudować, cegiełka po cegiełce, konieczna jest bardzo droga rehabilitacja. Środki topnieją…
Dzięki Waszej pomocy uwierzyliśmy w to, że Monika do nas wróci! Pomogliście nam opłacić kolejne miesiące w klinice rehabilitacyjnej, gdzie Monia ma najlepszą opiekę i osiąga największe postępy! Niestety, nadal daleka droga przed nami… Pieniądze się kończą w zastraszającym tempie. Wkrótce staniemy pod ścianą i przed dramatyczną decyzją, by przerwać rehabilitację, bo środków już nie będzie… Miesiąc w ośrodku to koszt ok. 22 tysięcy złotych. Nie jesteśmy w stanie zdobyć takiej kwoty, opłacać kolejne miesiące… Ponownie, z całego serca prosimy o pomoc.
Historia Moniki:
Minęło już półtora roku od tamtego tragicznego dnia, choć wydaje nam się, jakby to było zaledwie wczoraj. Monia wracała z pracy, jest… była fryzjerką... Szła do domu, do swojej 2,5-letniej wtedy córeczki. Do domu nigdy nie dotarła… To była świeżo wyremontowana droga, z górki, a na niej oznakowane przejście dla pieszych. Zatrzymał się jeden samochód, przepuszczając Monikę. Weszła na pasy, a tam spotkała ją tragedia… Na drugim pasie rozpędzone auto z całym impetem uderzyło w przechodzącą Monikę. Nie miała żadnych szans…
12 kwietnia 2018 roku, dochodziła 22. Monia już dawno powinna być w domu, a nie dawała znaku życia. Dotychczas się to nie zdarzało, dlatego zaczęliśmy się bać… Obdzwoniliśmy wszystkie szpitale, aż w końcu usłyszeliśmy: mamy osobę po wypadku, niezidentyfikowaną. Pojechaliśmy. Mateusz, brak Moniki, miał ze sobą zdjęcie siostry, dzięki temu lekarze go wpuścili. Nie mógł jednak jej rozpoznać… Monia była w strasznym stanie. Wyglądała, jakby już nie żyła. Blada, cała zakrwawiona… To widok, którego nie da się zapomnieć.
Lekarze powiedzieli wprost: szanse 50:50. Nie wiedzą, czy Monika przeżyje, a jeśli nawet, to co będzie dalej… Doznała bardzo ciężkich obrażeń narządów wewnętrznych, uderzenie samochodu połamało jej miednicę i nogi. Najbardziej jednak ucierpiała głowa. Skutki obrażeń mózgu były trudne do przewidzenia.
Kolejne 4 miesiące Monika walczyła o życie. Miała dopiero 25 lat, małą córeczkę, całe życie przed sobą! Dzień za dniem modliliśmy się o cud. W końcu lekarze podjęli decyzję, by odstawić leki usypiające. Ale Monika się nie obudziła…
Przez kolejny rok Monia była pacjentką wspaniałej kliniki “Budzik”. Tam specjaliści robili wszystko, co w ich mocy, by pomóc. Niestety, po roku trzeba było opuścić klinikę. Lekarze określili stan Moni jako minimalna świadomość. Ile jeszcze lat, ile miesięcy będziemy walczyć? Na pewno bardzo długo. Dzięki Wam po opuszczeniu “Budzika” mogliśmy przewieźć Monię do specjalistycznego ośrodka. Niestety, koszty okazały się znacznie wyższe, niż sądziliśmy. Dziś środki się kończą. Choć Monia nadal potrzebuje specjalistycznej rehabilitacji ruchowej i neurologicznej, wkrótce nie będziemy mieli z czego za nią zapłacić...
Michalinka poznaje swoją mamę, chociaż Monika nie przypomina już siebie sprzed wypadku. Nie wiemy, czy tam w środku Monika rozumie nas. Na pewno reaguje na obecność, czasami się uśmiechnie, często płacze. Gdy po raz pierwszy od wypadku brat puścił jej nagranie Michalinki, podpięte urządzenia zaczęły szaleć, tak bardzo wzrosło tętno! Wiemy, że Monia rozpoznaje córeczkę, bardzo żywo na nią reaguje. Może chciałaby ją przytulić, pocałować w czoło i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze? Marzymy, by kiedyś tak się stało...
Nieodpowiedzialność jednego człowieka wywróciła do góry nogami życie całej rodziny. Michasia omal straciła mamą, a my siostrę, córkę, bratową… Sprawa w sądzie cały czas trwa, nie wiemy, kiedy się zakończy. A to właśnie my, a nie ten kierowca, musimy robić co w naszej mocy, by Monika odzyskała zdrowie. To kosztowało, kosztuje i będzie kosztować fortunę, jednak jako jej bliscy zrobimy, co w naszej mocy, by Monia wróciła do nas. By wróciła do swojej córeczki, która tak bardzo za nią tęskni...