"Nie chcę zniknąć z ich życia..." – pani Danusia walczy o zdrowie!

Rehabilitacja, by Pani Danusia mogła walczyć o swoje zdrowie
Zakończenie: 21 Maja 2019
Opis zbiórki
Cierpię na stwardnienie rozsiane oraz niedowład i obrzęk limfatyczny kończyn dolnych, tzw. słoniowatość. Poruszam się na wózku inwalidzkim i potrzebuję pomocy przy wykonywaniu prostych czynności życia codziennego – ubieranie się, utrzymywanie higieny, przesiadania się z wózka na łóżko, itp.). Pieniądze ze zbiórki przeznaczone zostaną na rehabilitację, która pozwoli na utrzymanie obecnej sprawności fizycznej. Kiedy patrzę na mojego męża, kiedy przytulam moje ukochane wnuczki, nie potrafię pogodzić się z tym, że już niedługo może mnie zabraknąć. Choroba, która od kilkunastu lat niszczy moje życie, chce na zawsze rozdzielić mnie z moją rodziną. A ja tak bardzo nie chcę ich zostawiać...
Nie chcę wiele… Chciałabym mieć tyle sił, by przytulić moje wnuczki, zapleść im warkocze, opowiedzieć bajkę. Najstarsza, Martusia, ma dopiero 6 latka. Najmłodsza, moja cudowna Madzia - 4,5. Oddałabym tak wiele, aby zabrać je na spacer, do zoo, jeździć z nimi na wycieczki rowerowe. Tymczasem nie mogę nawet utulić ich na kolanach, a mięśnie nie pozwalają mi na to, bym mogła sama ułożyć moje dziewczynki do snu.
Początek mojego cierpienia to 2000 rok. Coraz częstsze bóle w tylnej części głowy, drętwienie, ból, opuchlizna lewej nogi. Objawy się nasilały i co jakiś czas pojawiały się nowe, na pozór ze sobą niepowiązane, a świadczące o tym, że z całym moim organizmem dzieje się coś bardzo złego - niewyraźne widzenie, zaburzenia równowagi, skurcze mięśni, coraz częstsze i nienaturalne zmęczenie. Od tego czasu sukcesywnie, każdego dnia, tracę zdrowie, tracę sprawność…
Diagnoza zapadła 7 lat później, kiedy traciłam czucie we wszystkich kończynach, kiedy niepokojąco zawodziła mnie pamięć… SM - stwardnienie rozsiane - choroba autoimmunologiczna. Mój układ odpornościowy choruje, uszkadza dobre komórki nerwowe, upośledza zdolności poznawcze, pracę mózgu. Najgorszy koszmar, który kradnie szczęście mojej rodziny.
Jedną kulę szybko zastąpiły dwie, bez nich nie potrafiłam się już poruszać. Oczopląs, zanikająca siła mięśniowa, astma oskrzelowa, obrzęk limfatyczny kończyn dolnych… To wszystko sprawiło, że trafiłam na wózek. Wózek, z którego od 2014 roku nie wstałam, a każda próba kończyła się dotkliwym upadkiem.
Przez kilkanaście lat codziennej walki z SM pogodziłam się z tym, ile straciłam. Nigdy nie będę chodzić, nigdy nie poczuję już piasku pod stopami, nigdy nie będę spacerować po górskich wzgórzach. Rehabilitacja pozwala mi utrzymać obecną sprawność. A to znaczy dla mnie wszystko… Dzięki Wam do tej pory mogłam walczyć z chorobą, a codzienne ćwiczenia pomagały utrzymać mi sprawność! To jedyny sposób, by SM nie przejęło kontroli nad moim ciałem, by nie odbierało więcej, niż zabrało do tej pory. To moja jedyna szansa, abym mogła zostać z moimi bliskimi jak najdłużej, bym mogła patrzeć w oczy mojego męża, aby moje wnuczki miały babcię… Proszę, pomóż mi zdobyć środki, które pozwolą mi walczyć.