Myśleliśmy, że nie żyje... Dziś prosimy - pomóż Dadze wrócić do zdrowia!

pobyty w ośrodku rehabilitacyjnym oraz fibrotomia
Zakończenie: 29 Sierpnia 2019
Opis zbiórki
To może zdarzyć się każdemu… Nieszczęście, które przyniosło na pozór zwykłe przeziębienie, dotknęło jednak moją córeczkę. Gdy brat Dagmary w rozpaczy starał się ją uratować, myślał już, że ona nie żyje. Potem karetka, szpital i dramatyczna diagnoza. Chociaż miała umrzeć, a potem została skazana przez lekarzy na wegetację, dzisiaj - krok po kroku - wraca do życia! Walka o Dagmarkę wyczerpała wszystkie nasze środki, dlatego dzisiaj - 3 lata po tamtym dramacie - prosimy Was o pomoc. Proszę, nie pozwólcie, by walka Dagi poszła na marne…
Jeszcze trzy lata temu to była pełna entuzjazmu, uśmiechnięta i szczęśliwa dziewczyna. Miała przecież dopiero 35 lat, całe życie przed nią! Gdy zachorowała, nikt nie przeczuwał najgorszego… Przeziębienie, w najgorszym wypadku grypa, ale co to dla silnego, młodego organizmu - kilka dni i dojdzie do siebie. Dagmara nie wyglądała dobrze, miała wysoką gorączkę. Jasne było, że domowymi sposobami nie wygna tego paskudztwa, poszła do lekarza, który standardowo przepisał antybiotyk. Ale mijały dni, a leki nie pomagały, z córką było coraz gorzej… Kaszel, katar, taki ból gardła, że nie mogła mówić. Do tego nieustanna gorączka. Miała jeszcze siły, by znów iść do lekarza. Poprzedni antybiotyk nie zadziałał, dostała kolejny.
Było coraz gorzej… Chociaż mówiła, że czuje się troszkę lepiej, wyglądała tak biednie, mizernie… Nie miała już siły chodzić. Tamtego dnia, 18 kwietnia 2015 roku, położyła się wcześniej spać, bo było jej słabo. Nie wiedziałam, że to mógł być ostatni raz, gdy widzę córkę żywą…
Czasami się mówi, że coś jest szczęściem w nieszczęściu. Chyba tak można nazwać tamtą sytuację… Brat Dagmary jest nocnym markiem, późno chodzi spać. Dzięki Bogu nie spał, gdy usłyszał hałas z pokoju siostry. Wiedział, że źle się czuje, postanowił do niej zajrzeć. Kiedy otworzył drzwi, Dagmara leżała nieprzytomna na podłodze… Od razu zadzwonił na pogotowie i zaczął ratować siostrę. Reanimował ją do przyjazdu karetki, a łzy ciekły mu po policzkach… Po kilku minutach myślał, że to nie ma sensu, bo już nie ma kogo ratować. Był przekonany, że nasza Daga nie żyje…
W drodze do szpitala walczyli, by moja córka wróciła. Udało się ocalić jej życie, ale nie było tak, jak w filmach… Nie poszliśmy na drugi dzień do szpitala z naręczem kwiatów i balonów, nie powitał nas szeroki uśmiech córki, która mogłaby powiedzieć: “mało brakowało!”. Niedotleniony mózg bardzo ucierpiał… Okazało się, że Daga ma silne niedotlenienie, lekarze spisali ją na straty. Mówili nam, że nic nie da się zrobić, że będzie wegetować do końca swoich dni, zupełnie jak roślinka. Przekonywali, że to ciężar, że trzeba ją oddać do specjalnego ośrodka. Nie mogliśmy się na to zgodzić!
Zadbaliśmy o najlepszą opiekę i rehabilitację, bo - mimo wszystkich przeciwności losu - wierzyliśmy, że Daga do nas wróci. I tak krok po kroczku wracała! Nie ma większego szczęścia, niż widzieć mruganie oczu na znak, że rozumie! Dzięki błyskawicznie wdrożonej rehabilitacji, dzisiaj, po trzech latach od tamtych strasznych zdarzeń, udowodniliśmy, że lekarze się mylili! Chociaż córeczka ma silne niedotlenienie mózgu, porażenie czterokończynowe, nie chodzi i nie mówi, to wszystko rozumie. Robimy wszystko, by osiągnąć jeszcze więcej, ale wydaliśmy już wszystkie oszczędności… Każdy grosz inwestujemy w terapię Dagi, ale już nie mamy za co opłacić kolejnego turnusu, kolejnej godziny rehabilitacji…
Widzimy, że Daga tak bardzo chce wrócić, odzyskać swoje dawne życie, utracone zdrowie! Współpracuje z rehabilitantami, jest bardzo dzielna. Wiemy, że przed nami jeszcze długa i wyboista droga, ale jesteśmy gotowi ją przejść - całą rodziną. Problem w tym, że rehabilitacja jest bardzo droga, a na pomoc NFZ można liczyć tylko w minimalnym stopniu. To zdecydowanie za mało…
Dzisiaj bez pomocy już nie damy rady, dlatego prosimy o jakąkolwiek formę wsparcia - o wpłatę choć złotówki, o udostępnienie naszej prośby dalej, bo może znajdzie się jeszcze ktoś, kogo poruszy historia tragedii, a potem cudu, który wydarzył się w naszym życiu. Wierzymy, że Daga w końcu wypowie swoje pierwsze słowa i będzie w stanie sama podziękować za wsparcie, które otrzyma. Razem możemy uczynić wiele dobrego!
Małgorzata, mama Dagmary