Rodzice Dominiczka zginęli w wypadku, on sam cudem przeżył❗️Bardzo potrzebna pomoc!

Wózek inwalidzki, leczenie komórkami macierzystymi i rehabilitacja
Zakończenie: 21 Listopada 2019
Opis zbiórki
Gdy wsiadali do samochodu, miał jeszcze mamę, tatę i bezpieczny dom. Był zdrowym, kochanym przez bliskich 2-letnim dzieckiem. Sekunda – tyle wystarczyło, by stracił wszystko. Ciężarówka staranowała samochód, którym jechała cała rodzina Dominika.
Mama Dominika zginęła na miejscu. Tata zmarł w szpitalu. Dominik miał pękniętą czaszkę, krwiaka mózgu, stłuczenie płuc. Doznał porażenia czterokończynowego. Pękł mu rdzeń kręgowy. Był w stanie krytycznym.
Krzysztof Raczkowski, dziadek Dominika: Często słyszymy w mediach o wypadkach drogowych… To są okropne nieszczęścia, ale nas nie dotyczą, więc pozostajemy na nie głusi. Robimy tak do czasu, aż taka tragedia spotka właśnie nas. Tak było ze mną i moją rodziną. Słyszałem o wielu wypadkach, ale nigdy o takim, w którym zdarzyło się tyle tragedii jednocześnie…
12 kwietnia 2016 roku samochód, którym jechała moja rodzina, zderzył się czołowo z ciężarówką. W wypadku zginęła moja córka Justyna oraz jej partner. Miała tylko 19 lat… Moja druga córka doznała ciężkich obrażeń. Tak samo malutki Dominik…
Wiadomość o wypadku spadła na nas jak grom z jasnego nieba… Nie wierzyliśmy w to, co się stało. Nigdy się z tym nie pogodzimy. Przepłakaliśmy całą noc… W jednej chwili straciłem córkę, a ukochany wnuczek utracił zdrowie. Całe życie, cały świat – wszystko wywróciło się do góry nogami.
Dominik został przewieziony helikopterem do szpitala. Długo walczył o życie. Umieraliśmy ze strachu, że umrze naprawdę… Że dołączy do swojej mamy. Wnuczek doznał urazu wielonarządowego. Ma przerwany rdzeń kręgowy na wysokości szyi – między kręgami ma przerwę długości 10 mm. Przeszedł szereg operacji, ratujących życie… Gdy go zobaczyliśmy, był nie do poznania. Ledwo widoczny spod bandaży, respiratora, kabli urządzeń, utrzymujących go przy życiu.
Od momentu wypadku zajmujemy się z żoną Dominikiem, bo strasznie go kochamy. Poza tym kto, jak nie my? Ma tylko nas – dziadka i babcię. Dominik jest jedynym, co zostało nam po córce…
Ostatnie 3 lata Dominik spędził w szpitalach. Miał kolejne operacje i zabiegi w Gdańsku, Szczecinie, w Warszawie... Szpitalem stało się również nasze mieszkanie. Dominiczek nie jest już tym zdrowym, szczęśliwym chłopcem, które radośnie dokazywał, biegał po mieszkaniu, zagadywał nas, cieszył się życiem… Wnuk ma założoną rurkę tracheotomijną, w większości odżywia się przez PEG, jest stale cewnikowany. Nie mówi. Porozumiewa się z nami inaczej – minkami, gestami. Pokazuje, o co mu chodzi, reaguje na nasze słowa i zachowanie. Porusza się na wózku inwalidzkim. Jak przebywał w szpitalu, podpatrywał inne dzieci, jak sobie radzą z jazdą na wózku. Tak nauczył się sam poruszać kółkami.
Robię, co mogę, żeby stan Dominika się poprawił. Lekarze dają 50% szans na to, że będzie w ogóle kiedykolwiek poruszał się o własnych siłach. Mnie zależy najbardziej na tym, żeby doprowadzić do tego, że Dominik może funkcjonować i radzić sobie w życiu. Nawet jeżeli to będzie życie na wózku inwalidzkim, to niech będzie na tyle sprawny, żeby mógł sam zadbać o siebie - pojechać do sklepu, zrobić sobie coś do jedzenia, sam udać się do toalety… Teraz to w ogóle nie wchodzi w grę.
Jedyny cel, jedyny sens życia, jakie teraz z żoną mamy, to poprawa stanu zdrowia naszego wnuczka. Robimy, co możemy. Nie sądziłem, że będę musiał prosić o pomoc… Ale nie mam wyjścia. Dominik potrzebuje leczenia – przeszczepu komórek macierzystych, które mogą mu pomóc, a także stałej, regularnej rehabilitacji. Okazało się też, że wózek inwalidzki, którym porusza się Dominik, robi się dla niego za mały, bo wnuczek rośnie. Musimy kupić nowy wózek…
Dzięki rehabilitacji stan Dominika się poprawia. Jeszcze długa droga przed nami, ale wierzę, że Dominik pokaże jeszcze, na co go stać. Jest taki dzielny, patrząc na to, co przeszedł…
Staramy się robić, co możemy, żeby wnuczkowi nie brakowało miłości. Sami jednak nie damy mu zdrowia, nie mamy pieniędzy na leczenie… Dlatego bardzo proszę o Twoje wsparcie. Każda złotówka się liczy, bo to ona przyczynia się do tego, żeby wnuczek był samodzielny. To, że żyje, to cud… Proszę – spraw dla nas kolejny.
OBEJRZYJ REPORTAŻ O DOMINIKU:
PRZECZYTAJ: