Jak walczyć z rakiem, gdy własny dom jest śmiertelną pułapką?

remont domu, by Antoś mógł bezpiecznie wracać do zdrowia po walce z rakiem
Zakończenie: 30 Kwietnia 2020
Opis zbiórki
Antoś ma białaczkę. Rak wybrał na swoją ofiarę zaledwie rocznego chłopca… Swoje pierwsze kroki stawiał na szpitalnych korytarzach. Świadkami jego pierwszych słów były białe ściany i kraty dzieciecego łóżeczka - takie same jak dziesiątek innych łóżek, w których mali pacjenci walczyli o życie… Po roku leczenia w końcu powrót do domu, ale to nie koniec trosk. Antoś nie wrócił do ciepłego, bezpiecznego schronienia, w kórym mógłby dochodzić do siebie po wyniszczającej walce. Nadal jest w niebezpieczeństwie, które kryje się w jego własnym domu…
Odporność Antosia jest właściwie zerowa. Każda, najdrobniejsza nawet infekcja może okazać się śmiertelnie niebezpieczna… Jesteśmy rodzicami, którzy chcieliby zapewnić swojemu dziecku jak najlepszą opiekę i warunki, by mógł być zdrowy, by widmo śmierci w końcu odeszło… Niestety, nie stać nas na to. Rozpoczęliśmy remont pokoju Antosia, by po przeszczepie szpiku mógł wrócic do rodziny, byśmy się nie bali, że wilgoć i grzyb staną się śmiertelnym zagrożeniem dla synka… Remontu wymaga jednak cały dom. W normalnej sytuacji, ktok po kroku, byśmy jakoś sobie poradzili, ale teraz nie mamy ani czasu, ani pieniędzy. Każdy grosz przeznaczamy na drogie leki i specjalistyczną dietę dla synka, na nic więcej już nie starcza…
Najważniejszy dzisiaj jest dach - przecieka, jest już stary i wymaga gruntownego odnowienia. Przez nieszczelności właściwie w każdym koncie jest wilgoć, grzyb wychodzi na ścianach i chociaż walczymy z nim wszystkimi środkami, jesteśmy bezradni - schowa się na chwilę i wychodzi znowu. To nie o to chodzi, że wygląda koszmarnie, czy brzydko pachnie… Cieszymy się, że mamy dom, bo niektórzy ludzie mają o wiele gorzej. Tylko dzisiaj liczy się życie i zdrowie naszego synka. Póki był w szpitalu, był bezpieczny. Staraliśmy się zdążyć na czas, by po powrocie do domu nie bać się o jego zdrowie, ale niestety - nie zdążyliśmy. Zabrakło czasu i pieniędzy.
Od 11 lutego Antoś jest w domu. Połowę swojego krótkiego życia toczył najważniejszą walkę, przeszedł wyniszające terapie, pokonał śmierć. Jednak jeszcze nie możemy świętować zwycięstwa, na to zdecydowanie za wcześnie. Drżymy przed nawrotem choroby, a spokojny sen stał się czymś niezwykle odległym. Jesteśmy w domu, tak wielu chorych o tym marzy, tak wiele rodzin dzieci walczących z rakiem śni, by wrócić do znajomych czterech ścian, do bezpiecznego kąta i zapomnieć o koszmarze onkologii… Tymczasem my się boimy. Wilgoć i grzyb są wszędzie, a my nie mamy wystarczającej broni, by z nim walczyć.
Bardzo prosimy o pomoc dla naszego synka. Znaleźliśmy się w niezwykle trudnej sytuacji, której nie życzymy nikomu. I chociaż dzisiaj dziękujemy Bogu, że Antoś jest nadal z nami, cały czas modlimy się o to, by zniknęło zagrożenie, które czai się we własnym domu… Prosimy, pomóżcie nam wyremontować dom, by nasz synek w końcy był bezpieczny… Z góry dziękujemy za każde wsparcie.
Rodzice