Trudno samej walczyć o zdrowie córek... Pomocy!

Turnus rehabilitacyjny, terapia komórkami macierzystymi - 5 podań
Zakończenie: 20 Sierpnia 2019
Rezultat zbiórki
Drodzy Darczyńcy!
Nie mam słów, żeby wyrazić moją wdzięczność! Okazaliście nam wielkie serca i przywróciliście nadzieję na lepsze jutro!
Rehabilitacja, którą dzięki Wam udało się sfinansować dała niesamowite efekty. Codzienna, ciężka praca dziewczynek sprawia, że z dnia na dzień stają się coraz bardziej samodzielne.
Leczenie Agnieszki komórkami macierzystymi, o którym kiedyś nawet bałam się marzyć było przełomowym momentem terapii.
Wiem, że bez Waszej pomocy działania, które pozwoliły nam z nadzieją patrzeć w przyszłość, pozostałyby w strefie marzeń.
Wierzę, że dobro, które czynicie, powróci do Was!
Mama Dominiki i Agnieszki
Opis zbiórki
Gdybym dostała na czas antybiotyk, być może dziś cieszyłabym się zwyczajnym życiem z dwiema dorastającymi córkami. Pozostaje mi gdybanie… A później muszę zakasać rękawy i ruszyć im na pomoc. Bo samodzielność jest w ich przypadku tak samo odległym marzeniem jak zdrowie…
To była moja pierwsza ciąża. Cieszyłam się i z niecierpliwością czekałam na nowy etap. Czułam się świetnie, ale mój organizm prowadził walkę z chorobą. Niestety, ta batalia z góry była skazana na przegraną. Przeoczenie lekarza, moja złudna forma doprowadziły do tego, że dziewczynki przyszły na świat o wiele za wcześnie. To był 28 tydzień ciąży, myślałam, że mam jeszcze sporo czasu na przygotowanie do spotkania moich kruszynek. Niestety, los zdecydował inaczej: w wyniku zakażenia bakterią dzieci urodziły się z bardzo niską wagą w bardzo złym stanie. Ich czynności życiowe zostały ocenione na 2 punkty w skali Apgar. Przez tydzień lekarze nie chcieli rozmawiać o przyszłości, nie chcieli powiedzieć dosłownie nic. Kazali czekać. To było najtrudniejsze. Chodziłam pomiędzy inkubatorami i błagałam dziewczynki, żeby znalazły w sobie siłę.
Pobyt w szpitalu dłużył się w nieskończoność. Dominika dochodziła do siebie 7 długich miesięcy, a Agnieszka spędziła na oddziale prawie półtora roku. Odwiedzając je, pytałam lekarzy “co teraz?!”. Na początku usłyszałam, że dziewczynki na pewno będą opóźnione w rozwoju. To miała być dla mnie dobra wiadomość… Po dwóch latach dostałam znacznie gorszą: mózgowe porażenie dziecięce. Lekarze czekali z diagnozą, potrzebowali odpowiednich badań i pewności, że objawy się zgadzają. To było dla mnie jak koniec świata. Kilkanaście lat temu medycyna wyglądała nieco inaczej, lekarze nie dawali nam zbyt wielkich szans. Płacz, rozżalenie szybko zastąpiłam działaniem i poszukiwaniem możliwości dla moich córeczek.
Agnieszka miała bardzo trudny start, dwukrotnie przeszła sepsę, zatkana zastawka w głowie spowodowała, że znalazła się na granicy życia i śmierci... Choroby, niedotlenienie, to wszystko wpłynęło na obecny stan córki. Agniesia nie chodzi, nie mówi. Codziennie patrzę, jak chce, próbuje… czasem zwyczajnie mam ochotę się rozpłakać. Z jej ust można usłyszeć wyłącznie kilka wyraźniejszych słów. Ja zwykle wiem, co się z nią dzieje. Lata wspólnej drogi nauczyły mnie właściwie odczytywać większość sygnałów. Energia mojej córki zachęca mnie do działania, do poszukiwania skutecznej kuracji, Naszą szansą są komórki macierzyste — całościowa terapia może wpłynąć na rozwój psychiczny i fizyczny. Połączona z intensywną rehabilitacją, podczas trwającego kilka tygodni turnusu, może odblokować Agnieszkę i sprawić, że pojawią się nowe umiejętności.
Wierzę, że dla mojej córki jeszcze nie wszystko stracone, lekarze też dają takie nadzieje. Kiedy dostałam kosztorys terapii, nogi się pode mną ugięły. Pomyślałam, że wszystko stracone… Ale podjęłam decyzję o tym, by szukać pomocy. Proszę, pozwólcie nam doświadczyć siły dobrych gestów. Liczymy na Wasze wsparcie! To nasza jedyna i ostatnia szansa. Ratunku!
Dlaczego taka forma terapii? Bo muszę chwytać się każdej możliwości. Jestem samodzielną mamą, z dnia na dzień zostałam sama z dwiema chorymi, 6-letnimi córeczkami i ponad rocznym synkiem. Bez środków do życia, bez wsparcia, bez słowa wyjaśnienia. Szybko musiałam otrząsnąć się z osobistej tragedii. Dzieci mnie potrzebowały. W tej kwestii niewiele się zmieniło, dziewczynki wciąż nie są samodzielne, mimo że mają już po 16 lat. Agnieszkę przenoszę do łóżka, do wanny, znoszę ze schodów. Ona rośnie, ja jestem coraz starsza, wiem, że za kilkanaście lat mogę nie mieć szans jej pomóc. Jeśli jest jakaś szansa, chociażby cień nadziei na namiastkę sprawności, samodzielności, nie przegapię żadnej okazji.
Dominika jest w nieco lepszej sytuacji, ale lekarze rozpoznali u niej przejawy autyzmu. Jest wycofana, bardzo nieśmiała… A teraz pojawił się nowy problem, postępująca skolioza. Wykrzywienie rozwija się bardzo szybko, prawdopodobnie czeka ją operacja. Córka chodzi sama, ale boję się, czy niebawem jej stan nie pogorszy się na tyle, że jedyną opcją będzie wózek inwalidzki. Nie mogę dopuścić do takiej sytuacji. Wtedy, cały mój w miarę uporządkowany świat rozbije się na kawałki. A ja wiem, że może braknąć mi sił.
Moje dzieci są najważniejsze na świecie. Całe życie podporządkowałam codziennej walce. Opieka nad dziewczynkami to prawdziwe wyzwanie. Gdyby nie ich uśmiech chyba nie dałabym rady… Jeśli jesteś mamą, zrozumiesz, że dla mnie najważniejsze jest dobro moich dzieci. Sama jednak nie mam szans zapewnić im wszystkiego. Pomocy!