By na ich nowej drodze życia nie stanął znów rak

leczenie i rehabilitacja, by Dorota wróciła do pełni sił sprzed raka
Zakończenie: 7 Marca 2019
Opis zbiórki
Ich miłość przeszła bardzo ciężką próbę. Miał być ślub, był oddział onkologii. Miał być welon, była chusta, zakrywająca łysą od chemioterapii głowę. Miała być przysięga, że zawsze razem, póki śmierć ich nie rozłączy – była świadomość, że śmierć może przyjść znacznie wcześniej niż myśleli. Dorotę i Grzesia rozdzielił ten trzeci – rak...
Dziś doceniają każdy dzień, bo wiedzą, że kolejnego może nie być. O wsparcie dla Doroty proszą już jako mąż i żona. Przeczytaj ich historię i pomóż, bo tylko razem możemy napisać szczęśliwe zakończenie!
Zaczęło się od bólu biodra. Dorota myślała, że to z przepracowania, bo przecież wszędzie było jej pełno; praca, wolontariat, zawsze w ruchu. Potem pojawił się ból nerek. Badania. Prześwietlenie kości. Diagnoza, której nie spodziewał się nikt, na którą nigdy nie można się przygotować. Rak. Przecież była taka młoda, miała wziąć ślub, założyć rodzinę... Była u progu życia, gdy nagle pojawiła się śmierć. Nowotwór to nie tylko śmiertelny przeciwnik, ale bezlitosny złodziej, który odbiera wszystko – chwile z bliskimi, pracę, pasję, radość, poczucie własnej wartości. Dorocie nie zabrał tylko miłości. Grześ był przy niej cały czas, powtarzał, że będzie dobrze, że wygrają. Że będą razem, niezależnie od tego, czy będzie z nimi rak, czy nie.
Swój wieczór panieński Dorota spędziła w szpitalu. Ból kości był już wtedy nie do wytrzymania - badanie pokazało, że są w nich dziury... Poruszała się tylko o kulach. Potknęła się, wchodząc do klubu z przyjaciółkami. Już się nie podniosła – złamanie biodra. Zamiast wieczoru pełnego radości było niewyobrażalne cierpienie. Złamanie było tak dotkliwe, że kość trzeba było wymienić na protezę. Rak rzucił Dorotę na wózek inwalidzki. Walka o sprawność została jednak odłożona w czasie. Najważniejsza była walka o życie...
Zamiast leczenia było jednak szukanie właściwej diagnozy. Ustalenie, jaki rodzaj nowotworu zaatakował Dorotę, trwało miesiącami. Najpierw obstawiano chłoniaka, kolejnym podejrzanym był szpiczak. Po biopsji lekarze stwierdzili, że to PNET, złośliwy nowotwór tkanek miękkich. W tym kierunku mnie leczono, przeszłam 2 cykle chemioterapii. Później jednak wrócono do pierwotnej diagnozy! Dostałam chemię na coś, na co nie byłam chora – wspomina z bólem Dorota.
Nowotwór ma wiele twarzy; jedną z nich jest śmierć, inną – samotność. Tygodnie w izolatce, gdy Dorota mogła oglądać twarz Grzesia tylko na videorozmowie w telefonie. Lekarze nie mieli pomysłu, jak mnie leczyć. Czekał mnie przeszczep szpiku, czego nie rozumiałam – przecież szpik był czysty, nie było w nim komórek nowotworowych! Czułam, że to zła decyzja. W przeddzień przeszczepu przyszła odpowiedź ze szpitala w Meksyku, w którym się konsultowałam. Zdecydowałam się na leczenie tam, bo dawano mi 75% szans na wyzdrowienie. Przeszczep szpiku dawał im tylko 30%.
Jeszcze rok temu pisałam, że walczę o życie, o każdy dzień. Marzyłam, by doczekać kolejnych świąt. Dziś jest zupełnie inaczej... Wyniki mam bardzo dobre, rzekłabym idealne. Zmiany cofnęły się, kości zaczęły się regenerować! Samopoczucie też bardzo dobre. Żyję pełnią życia - mówi szczęśliwa Dorota. Walka o życie jest wygrana. Pozostała jednak walka o sprawność. O odzyskanie tego, co zabrał nowotwór. Organizm Doroty jest wykończony długim leczeniem, konieczne jest wzmocnienie, suplementacja. Dorota ciągle potrzebuje też rehabilitacji ze względu na złamane biodro. Wciąż kuleje. Marzy o tym, by już niedługo przeprowadzić się z Grzesiem do własnego domu, by rozległ się w nim tupot małych stóp. Tak bardzo chciałaby być już wtedy sprawna, mieć siłę, by biegać po domu za swoimi dziećmi...
Dorota nie jest już panną młodą z oddziału onkologii, od lipca jest żoną Grzesia. Przysięga była tylko formalnością, bo oni już wiedzieli, że to na zawsze, że w zdrowiu, że w chorobie. Los sprawdził to sam. Zamiast składać jej ślubne życzenia możemy sprawić, by nowa droga życia, na którą wstąpiła razem z Grzesiem, była pełna nie tylko miłości, ale i zdrowia… Tylko to im jest teraz potrzebne – by Dorota była zdrowa, silna, a onkologiczny koszmar pozostał tylko wspomnieniem. Prosimy, pomóż sprawić, by tak właśnie się stało.