Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Lucyna Siwińska
Lucyna Siwińska , 42 years old

Samodzielność? Nie znam takiego słowa, ale możesz mi pomóc to zmienić!

Od dwudziestu lat nie wyszłam sama z domu. Zawsze jest mi potrzebna opieka. Cierpię na nieuleczalną chorobę, jaką jest zanik mięśni obręczynowo-kończynowy i bez drugiej osoby po prostu nie dałabym sobie rady. Na moją chorobę nie ma leku i wiem, że już nigdy nie stanę na własnych nogach. Wózek to moje jedyne okno na świat. Tak już pozostanie zawsze... Moja choroba atakuje powoli wszystkie mięśnie, skutecznie uniemożliwia codzienne życie. Takie normalne czynności, które są oczywiste dla zdrowej osoby, jak chociażby podniesienie szklanki, dla mnie jest niewykonalne. Mam 37 lat, ale potrzebuję całodobowej opieki.  Przez całe życie wierzyłam i miałam nadzieję, że wynajdą lek na tą chorobę i jeszcze kiedyś będę mogła chodzić. Niestety tak się nie stało i teraz już wiem, że przez liczne przykurcze nie stanę już na własnych nogach. Przeszłam operację przeszczepu ścięgien Achillesa, ale i to nie pomogło, będę, ponieważ od siedzenia na wózku przykurcze robię się coraz większe. I tak koło się zamyka… Ręce mam natomiast to na tyle słabe, że nie jestem w stanie sama poruszać kołami wózka.  Moim marzeniem jest wózek inwalidzki o napędzie elektrycznym. Dzięki niemu mogłabym wreszcie sama wyjść na spacer, do lekarza czy sklepu. Dzięki takiemu wózkowi mogłabym choć przez chwilę poczuć, jak to jest być samodzielną.  To przykre, ale do tej pory nie dowiedziałam się, co to znaczy. Bardzo proszę ludzi o dobrym sercu o pomoc w zakupie takiego sprzętu. Koszty są ogromne, a mnie ani moich najbliższych na to nie stać. Boje się, że przy postępującej chorobie stanę się w końcu więźniem we własnym domu. Bardzo tego nie chcę! Lucyna

31 823,00 zł ( 85.95% )
Still needed: 5 198,00 zł
Michał Łuczyński
Michał Łuczyński , 32 years old

Cud sprawił, że Michał wtedy nie zginął... Potrzebna pomoc!

“Michał miał wypadek!” - gdy odebraliśmy z żoną ten telefon, najpierw do nas nie dotarło. To dzieje się w filmach, przecież to nie może być prawda! Niestety… Życie często jest o wiele bardziej brutalne. Kierowca tira wymusił pierwszeństwo, syn nie miał z nim żadnych szans… Ten czerwcowy dzień, który zaczął się przecież jak tysiące innych, okazał się najstraszniejszy w naszym życiu. Michał walczy o powrót do dawnego życia. Niedługo miał brać ślub… W imieniu mojego syna, jego narzeczonej i całej naszej rodziny z całego serca proszę o pomoc. Tego, co się wydarzyło na drodze, dowiedzieliśmy się dopiero później… W tamtym momencie w głowie kotłowała się tylko jedna myśl, jednak modlitwa - żeby Michał żył. Dopiero co przyjechał do domu na urlop… Pojechał tylko na przejażdżkę, był dobrym kierowcą. Niestety, tamtego dnia tira prowadził kierowca, który nie miał doświadczenia. Widział, że Michał nadjeżdża. Sądził, że zdąży. Zapomniał jednak, że nie prowadził osobówki, a wielki pojazd… Nie zdążył uciec. Syn widział, co się zaraz stanie… Przytomnie położył motor, który sekundy później wbił się w bok tira. Michała wyrzuciło wiele metrów dalej, uderzył o ziemię. Kask ochronił głowę. Reszta była zmiażdżona… Ściągnięto najlepszych specjalistów do operacji. 8 lekarzy ratowało życie Michała przez 9 długich godzin, składając jego potrzaskane kości jak puzzle, ratując poobijane płuca, serce, wszystko… Lekarze stwierdzili rozległe obrażenia: uraz wielonarządowy oraz uszkodzenia kręgosłupa i bioder. W praktyce oznaczało to tyle, że nasz syn walczył o życie i nie było wiadomo, czy z tego wyjdzie.  Przez pierwsze dni za Michała oddychała aparatura. Gdy minęło najgorsze, gdy stał się wymodlony cud, rozpoczęło się szacowanie strat… Syn to silny, dzielny chłopak. Lekarze są w szoku, jak szybko (jak na taki poważny stan) dochodzi do siebie, z jaką zawziętością walczy. Niestety, uszkodzenia kręgosłupa i bioder sprawiły, że dziś nie chodzi i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie mógł, mimo że rdzeń jest cały. Jednak widzą postępy, mamy ogromną nadzieję, że syn jak najszybciej odzyska sprawność! Lekarze mówią, że przy zachowaniu ciągłej, intensywnej rehabilitacji za dwa lata będzie samodzielny. To nam daje nadzieję, kopa do działania. Nie możemy przerwać, nie możemy zejść z tej ścieżki, którą idziemy. Niestety… Pojawiają się schody. Pieniądze, bardzo duże, których nie mamy… NFZ oferuje tylko 118 dni rehabilitacji, potem - niezależnie od stanu chorego - zostawiają go przysłowiowo pod płotem i radź sobie człowieku sam… Michał chce walczyć, intensywnie ćwiczy i mimo bólu i świadomości tego, że czeka go długa droga, nie poddaje się. Niestety, skończyła się rehabilitacja w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Teraz za wszystko musimy płacić sami… Już 4 listopada syn jedzie do specjalistycznego ośrodka, w którym miesiąc intensywnej rehabilitacji kosztuje aż 15 tysięcy złotych! Nie mamy takich pieniędzy, dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc w opłaceniu rocznej terapii. Każda złotówka ma znaczenie... Bez dalszej pracy wszystko stracimy. Wraz z rodziną robimy wszystko, żeby w tej trudnej sytuacji pomóc Michałowi. Bardzo pomaga i wspiera syna - i także nas - jego narzeczona. Wierzymy mocno, że do ślubu - choć przełożonego - Michał pójdzie o własnych siłach, a może nawet zatańczy pierwszy taniec? Michał to naprawdę silny psychicznie, młody mężczyzna, który bardzo chce stanąć na nogi. Do czasu wypadku miał dobrą, legalną pracę za granicą jako specjalista ds. zaopatrzenia.  W pracy musiał być stale aktywny - jego zajęcie zawodowe polegało na ciągłej mobilności i podróżowaniu. Niestety, teraz nie może nawet myśleć o powrocie do pracy. Tragiczny wypadek, błąd kierowcy tira, pokrzyżował jego plany na dalsze życie. Jednak Michał ma dopiero 28 lat, jeszcze wiele przed nim! Tak mocno w to wierzymy... Michał ma ogromną szansę znowu być aktywnym mężczyzną. Bez pomocy to się jednak nie uda. To właśnie teraz jest czas, że można osiągnąć najwięcej. Syn mówi często: „Nie ma mocy, która mogłaby nam nadzieję odebrać - co nie znaczy, że nie możemy czasem przegrać, by potem wygrać". Wierzymy w tą wygraną, to dodaje nam sił. Prosimy, pomóż!  Mirek - tata Michała z rodziną

16 030,00 zł ( 9.19% )
Still needed: 158 225,00 zł
Waldemar Kordulewski
Waldemar Kordulewski , 49 years old

Moja stara proteza się sypie. Pomóż mi kupić nową, bym nadal mógł być sprawny!

Moje życie 24 lata temu zmienił wypadek samochodowy. Auto stanęło w płomieniach, a ja tylko cudem uniknąłem śmierci. Po tym wszystkim zostały mi blizny i dramatyczne wspomnienia. Jest jeszcze jedno – w wypadku straciłem nogę. Lewą udało się uratować, prawej – niestety nie… Do sprawności sprzed wypadku nie wróciłem już nigdy. Tamtego dnia miałem tylko 21 lat. Byłem już wtedy samodzielnym człowiekiem, pracowałem jako budowlaniec. Miałem plany. Plany, które nie przewidywały tragicznego wypadku i utraty nogi. Uderzenie, trzask, ogromny huk – samochód, którym akurat jechałem stanął w płomieniach. Z samego wypadku niewiele pamiętam. W szpitalu lekarze mówili mojej rodzinie, że szanse na przeżycie są niewielkie. Obudziłem się po czterech dniach. Okazało się, że w płomieniach najbardziej ucierpiały moje nogi. Ucierpiały na tyle, że jedną trzeba było amputować. Dodatkowo miałem rozległe poparzenia ciała. 9 miesięcy spędziłem w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. To był czas pełen bólu i wielka próba siły fizycznej i psychicznej. Po tamtym czasie zostały blizny i puste miejsce po prawej nodze. Chociaż ciężko było się z tym wszystkim pogodzić, starałem się nie załamywać. Wtedy jeszcze nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, jak będzie wyglądało moje życie z niepełnosprawnością. Wyobrażałem sobie, że w miarę szybko wrócę do pracy. Nic bardziej mylnego…  Wszystkiego musiałem uczyć się na nowo – jak małe dziecko stawiałem pierwsze kroki. Od tamtego momentu minęło już dużo czasu. Została tylko stara, zniszczona proteza, która przestaje działać i spełniać swoje zadania. Po ponad 20 latach jest już bardzo mocno zużyta, dlatego potrzebuję nowej, która z kolei kosztuje bardzo dużo pieniędzy. Chciałbym jeszcze mieć szansę poruszać się lepiej, sprawniej, nie musieć się wstydzić dziurawej, pokruszonej protezy, która w każdej chwili może przestać działać. Wierzę, że dzięki Twojej pomocy będzie to jeszcze możliwe. Proszę, pomóż mi odzyskać to, co brutalnie zniszczył wypadek. Waldemar

7 515,00 zł ( 22.42% )
Still needed: 25 996,00 zł
Mariusz Sosiński
3 days left
Mariusz Sosiński , 32 years old

Budzimy Mariusza – pomóżmy mu wyrwać się z niemocy

Zdrowie, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił… Przekonaliśmy się na własnej skórze, jak bardzo prawdziwe są te słowa Mickiewicza. Jedna chwila wystarczyła, by wszystko rozpadło się na tysiące kawałków, niczym rozbita szklanka, powodując mnóstwo bólu i cierpienia.  Dla Mariusza i jego najbliższych to miał być rodzinny weekend. Trwały przygotowania do chrztu jego małego synka. Tego dnia Mariusz kupił nowe buty, których nigdy nie miał okazji założyć… Trzymiesięczny Oskarek został pod opieką dziadków. W wypadku samochodowym Mariusz doznał poważnego urazu czaszkowo-mózgowego. Wciąż pozostaje w śpiączce. Słyszy i rozumie, co się wokół niego dzieje, lecz nie może się porozumieć z otoczeniem. Przez 2,5 miesiąca balansował na cienkiej granicy pomiędzy życiem a śmiercią na OIOM-ie. Dni, w których elektroniczne maszyny czuwały nad każdym oddechem i każdym uderzeniem serca, ciągnęły się w nieskończoność. Nikt nie wiedział, czy Mariusz jeszcze kiedykolwiek się obudzi. Do dzisiaj nikt nie wie, czy Mariusz będzie w stanie opiekować się swoim maleńkim synkiem... Doznane obrażenia i blisko czteromiesięczny pobyt w łóżku skutkują przykurczem kończyn i zanikiem mięśni. Obecnie Mariusz przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym w Sawicach, bierze udział w programie wybudzania ze śpiączek osób dorosłych. Lekarze widzą szansę na wybudzenie i poprawę jego stanu zdrowia. Przed nim jednak długa droga. Jak tylko się wybudzi, konieczne będzie podjęcie bardzo drogiej, prywatnej rehabilitacji. To jedyny sposób, żeby go odzyskać... Rehabilitacja ma ogromny wpływ na powrót do zdrowia. Niestety, wiąże się ona z kosztami, które przekraczają nasze możliwości finansowe. Mariusz przed wypadkiem posiadał silne poczucie obowiązku, był pracowity i zaradny. Cały czas gdzieś się spieszył. Mariusz... Siła i moc. Chłopak, który chce się do nas przedostać jak ptak, próbujący wlecieć przez zamknięte okno. Pomóżmy mu wyrwać się z tej niemocy, poruszmy usta, które chcą mówić; oczy, które chcą się śmiać; ręce, które chcą przytulić; serce, które chce kochać…

28 446,00 zł ( 32.21% )
Still needed: 59 852,00 zł
Tetiana Tiupka
Urgent!
Tetiana Tiupka , 45 years old

Pragnę żyć, dlatego błagam Was – schrońcie mnie przed rakiem!

Mam na imię Tetiana. Bardzo kocham swoją rodzinę – mojego troskliwego męża i naszą piękną córeczkę. Nigdy, w ciągu 19 lat naszego wspólnego, szczęśliwego życia, nie rozstawaliśmy się na dłużej niż dwa dni. Wszystko się zmieniło, gdy do naszej rodziny zakradło się nieszczęście – moja diagnoza: rak piersi z przerzutami do wątroby, 4 stadium. Takich historii jest wiele, ale każda z nich to dramat całej rodziny.  Leczę się od czterech długich miesięcy, bardzo daleko od swojego ukochanego męża, a przede mną jeszcze rok leczenia. Mąż jest zmuszony ciężko pracować, abym miała szansę na leczenie, ale pieniędzy wciąż brakuje. Nasza córka jest ze mną, bardzo mi pomaga i mnie wspiera. Przeszłam już cztery chemioterapię, osłabłam, straciłam włosy, ale nie stracę wiary w to, że uda się wstawić moje życie na właściwe tory. Marzę, żeby moja rodzina jak najszybciej znowu była w komplecie, abyśmy mogli cieszyć się życiem i każdym przeżytym dniem. Moje marzenie nigdy się nie spełni bez wyjątkowo drogiego leczenia w Polsce, za które muszę zapłacić fortunę. Ile warte jest życie człowieka i dlaczego trzeba je przeliczyć na pieniądze? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Nigdy nie sądziłam, że teraz, kiedy byłam w pełni sił, przyjdzie mi zmierzyć się z tak ciężką chorobą. Nowotwór nie tylko próbuje zabić, on również weryfikuje system wartości, ustawia życiowe priorytety, a przede wszystkim uczy pokory. W jednej chwili człowiek, który czuje się silny i samowystarczalny, leży w szpitalu, patrząc na kroplówkę, od której w tej chwili zależy wszystko.  Przede mną jeszcze rok specjalistycznego leczenia, a każda kropla chemii i leków, to kolejne złotówki, które trzeba zapłacić. W moim kraju nie mam żadnych szans, dlatego proszę Was o to, bym mogła pozostać z rodziną, bym mogła jeszcze żyć...  Badania wykazują, że leczenie przebiega dobrze, zmiany się zmniejszają. Marzę, żeby moja rodzina jak najszybciej znowu była w komplecie, abyśmy mogli cieszyć się życiem i każdym przeżytym dniem. Błagam o pomoc, bo sami nie możemy sobie poradzić.

21 966,00 zł ( 10.84% )
Still needed: 180 515,00 zł
Filip Pociecha
Filip Pociecha , 25 years old

Koszmarny wypadek, złamane życie i jedyna szansa, by stanąć na nogi

Czasami o całym życiu dorosłego człowieka decydują sekundy, których żałujemy do końca życia. Dzisiaj dziękujemy, że Filip wciąż jest z nami, bo jego życie to cud... Tegoroczne święta Wielkanocne w mojej rodzinie przerwała tragiczna wiadomość. Filip miał wypadek na motorze. Zaledwie 3 kilometry od domu. Jego stan był bardzo ciężki. Brat cudem uniknął śmierci, a teraz walczy o powrót do sprawności.  Filip niczego nie pamięta z wypadku. Przytomność tylko na chwilę odzyskał w karetce. Lekarze nie dawali mojemu bratu szans na przeżycie. Filip miał uraz odcinka piersiowego kręgosłupa z uszkodzeniem rdzenia kręgowego, pękniętą aortę, stłuczone płuca i uszkodzone obie nerki. Lekarze nie wiedzieli, za co się najpierw zabrać. Kiedy karetka przywozi osobę z wypadku, ważne są szybkie i trafne diagnozy. Lekarze nie mogą przeoczyć niczego, bo każda pomyłka może oznaczać koniec. Brat jest już po kilku operacjach w tym operacji kręgosłupa.  Była chwila, że nie wiedziałam, o co się modlić, czy o to, aby Bóg zakończył już cierpienia Filipa i nie pozwolił na takie życie, czy o to, aby żył i był z nami mimo całkowitej niepełnosprawności. Filip przeżył. Lekarze dokonali cudu po wielu operacjach oraz po operacji kręgosłupa. Jego siła i chęć życia pozwoliły mu uciec śmierci i całkowitemu kalectwu. Mimo terapii w szpitalu rehabilitacyjnym nadal utrzymuje się niedowład kończyn dolnych. Filip potrzebuje nie tylko naszej opieki i miłości, ale także odpowiedniego sprzętu i wykwalifikowanej rehabilitacji. Filip nadal nie odzyskał władzy w nogach. Walczymy o to, by potrafił samodzielnie siedzieć, przesiąść się z łóżka na wózek i w końcu by stanął na nogi. Przed Filipem jeszcze wiele ciężkiej pracy w powrocie do samodzielności. Mój brat ma dopiero 20 lat i studiuje wychowanie fizyczne. Pomóż mu w walce o nowe życie. Bez Ciebie nie ma szans stanąć na nogi.  Mimo ogromnych chęci i wysiłku całej rodziny nie możemy sami zapewnić bratu specjalistycznej terapii w domu. Dzięki wsparciu najbliższego otoczenia teraz Filip intensywnie ćwiczy w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej w Krakowie. To dopiero początek drogi w fizjoterapii a na kolejne miesiące musimy zbierać środki. Przed nim jeszcze wiele ciężkiej pracy w powrocie do samodzielności. To ogromny wysiłek więc pomórzmy mu w tej walce. Monika siostra

37 048,00 zł ( 7.89% )
Still needed: 431 985,00 zł
Dariusz Zdziebłowski
3 days left
Dariusz Zdziebłowski , 46 years old

Wypadek zniszczył życie Darka. Pomóż mu odzyskać sprawność!

Życie mojego brata zniszczył dwa lata temu wypadek. On jechał na motocyklu, a w niego uderzyło auto. Darek miał połamany w kilku miejscach kręgosłup, uraz wielonarządowy, złamaną prawą rękę, potrzaskane żebra, stłuczone płuca i mózg. Lewą rękę trzeba było od razu amputować. Lekarze kazali mi się z nim pożegnać. On jednak jakimś cudem przetrwał i dziś potrzebuje niewyobrażalnie kosztownej pomocy…  Wszyscy na niego czekamy. Ja, moi synowie, jego 15-letni syn. Zwyczajne życie zastąpiły niekończące się tygodnie na szpitalnych łóżkach. Darek przez trzy miesiące był w śpiączce… Serce pękało mi z rozpaczy, oczy nie miały czasu, żeby wyschnąć. I wtedy stał się cud... Pochylona nad bratem, szarpiąc go, prosiłam, by się obudził, że nie może mnie samej zostawić, że dopiero co pochowałam tatę. Wtedy właśnie Darkowi popłynęły łzy… Słyszał, co do niego mówię, obudził się! Od tego czasu Darek zaczął wodzić wzrokiem, ruszać głową, rozpoznawać znajomych, reagować na światło, dotykać, kiwać ręką na pożegnanie. Próbuje też coś mówić, ale wciąż są to pojedyncze, oderwane od siebie słowa. Przez długi czas walczyłam o możliwość opieki nad nim i do czasu sądowego orzeczenia, nie miałam wglądu w dokumentację medyczną. Nikt nie chciał (i nie mógł przez RODO) mi powiedzieć, jaki jest jego faktyczny stan zdrowia. Nasi rodzice już nie żyją. Poza bratem nie został mi już nikt z rodziny. Mamy tylko siebie… Moi synowie uwielbiają wujka Darka i czekają z niecierpliwością, aż znowu zagra z nimi w piłkę. Bardzo bym chciała, żeby wyzdrowiał, ale bez rehabilitacji nie ma na to szans. Tylko w ten sposób możemy próbować posklejać to wszystko, co rozpadło się na miliony kawałków podczas wypadku. Specjalistyczne ćwiczenia kosztują krocie, a Darek musi ich mieć bardzo wiele. Poza tym potrzebny jest wózek elektryczny z pionizatorem i specjalny rower, który pomoże rozruszać mocno już zastygłe nogi brata. Od roku Darek przebywa w Domu Pomocy Społecznej, jednak to nie jest miejsce dla osoby w jego stanie. To jedynie “ostateczna ostateczność”. Jeśli teraz się nie zmobilizujemy, jeśli ze wszystkich sił nie spróbujemy postawić Darka na nogi, on już do końca życia będzie potrzebował pomocy ze strony innych osób. Dlatego ja, siostra wołam o wsparcie finansowe, bez którego nic się nie uda... Wierzę, że Darek ma jeszcze szansę na normalne, albo chociaż trochę łatwiejsze życie. Wierzę, że jest dla niego nadzieja. Wierzę, bo co mi innego pozostało? On ma, po co i dla kogo żyć. Proszę, bądźcie naszym światełkiem w tunelu. Tak bardzo Was potrzebujemy!  Katarzyna, siostra

10 297,00 zł ( 5.3% )
Still needed: 183 852,00 zł
Piotr Jonaszka
Piotr Jonaszka , 45 years old

Piotrek walczy o sprawność. Przed nim bardzo długa droga!

Zabrakło trzech kilometrów, by Piotrek bezpiecznie wrócił do domu. Jego auto roztrzaskało się na drzewie. Cudem przeżył, ale zapadł w śpiączkę. Rehabilitacja to jedyna szansa na powrót do życia, do jego małej córeczki Blanki, która cały czas o niego pyta... To było 9 marca 2019, trzy kilometry od domu. Do dziś trudno nam wszystkim uwierzyć, że jedna sekunda mogła odebrać nam Piotrka na zawsze. Odebrać brata i syna. Zabrać córeczce tatę. Stan Piotrka był dramatycznie zły. Od razu został przewieziony do szpitala, gdzie stwierdzono  uraz wielonarządowy, krwotok wewnętrzny, stłuczone płuca, obrzęk mózgu i pnia mózgu, stłuczenie serca, złamany kręgosłup szyjny i uraz twarzoczaszki. Usunięto mu śledzionę. Śpiączka... Lekarze nie dawali mu nawet szans na przeżycie. Sugerowali, aby przygotować się na najgorsze. Ewentualnie na to, że już zawsze pozostanie po tej drugiej, niemej i głuchej stronie zdany na innych.  My jednak wierzyliśmy, że nasze ufne i gorące modlitwy zostaną wysłuchane. Chcieliśmy, żeby po prostu był z nami. Czuwaliśmy przy nim i cierpliwie czekaliśmy.  Piotrek żyje i wybudza się ze śpiączki. Żyje, bo chce żyć i wie, że wszyscy na niego czekamy, kochamy go i tęsknimy – za jego niepoprawnym optymizmem, śmiechem, wygłupami, ale też za jego otwartością i gotowością do pomocy.  Gdy jego stan najpierw się ustabilizował, a potem minimalnie zaczął się poprawiać, wiedzieliśmy, że Piotrek już się nie podda. Cieszyliśmy się z na wpół otwartej powieki, z ruchu palcem, a potem z każdego kolejnego mikroskopijnego gestu, który przychodził mu tak trudno, ale dla nas był dowodem na to, że Piotrek wraca i walczy.  Piotrek jest intensywnie rehabilitowany, chętnie ćwiczy, ale ma też chwile zwątpienia. Boli go to, że jest uzależniony od innych, że nie może spędzać czasu z córeczką, która bardzo za nim tęskni. Dla niej zrobi wszystko, ale bez Waszej pomocy nie da rady pokonać wszystkich barier, w tym tej finansowej.   Każdy, kto zna Piotrka wie, jak jest wytrwały i uparty, więc na pewno daną mu szansę wykorzysta najlepiej jak to możliwe. Zaszedł już bardzo daleko i nie możemy pozwolić na to, żeby zrobił choć mały krok wstecz. Nie pozwolimy, żeby oglądał się za siebie. Tu nie ma miejsca na załamania. Przed Piotrkiem jest jeszcze całe życie. W imieniu Piotrka i całej rodziny bardzo dziękujemy za okazane dotąd wsparcie – modlitwę, słowa otuchy, czas z nim spędzony i prosimy – nie przestawajcie go wspierać. Tylko tak możemy dalej walczyć... Rodzina Piotrka –––––––––––––––––––– Historię Piotrka możesz śledzić na bieżąco na Facebooku: ➡️ Piotr Jonaszka - walczymy o powrót do zdrowia

32 955,00 zł ( 48.4% )
Still needed: 35 130,00 zł
Gabriela Kromka
Gabriela Kromka , 6 years old

Małe uszko do uratowania. Pomóż Gabrysi!

Jak do tego doszło? Jak to możliwe, że nikt tego nie zauważył podczas rutynowych badań w ciąży? Pytania, które już na zawsze pozostaną bez odpowiedzi. Córeczka urodziła się bez prawego uszka i ma zarośnięty kanał słuchowy. Otrząsnęliśmy się już z największego szoku, ale mamy świadomość, że czeka nas długa i kosztowna droga do tego, żeby Gabrysia mogła rozwijać się prawidłowo. Nie da się na takie informacje przygotować. To spada na człowieka jak grom z jasnego nieba. Szczególnie w tym wyjątkowym momencie. Na świecie pojawia się malutkie dziecko, wyczekiwane od tak długiego czasu. Rodzic w głowie wyobraża sobie pierwsze chwile, tę jedną minutę, w której weźmie maleństwo na ręce, pocałuje w czółko. Szepnie na ucho, jak bardzo je kocha. Na ucho, którego okazuje się, że nie ma…W szpitalu nie wiedzieli, co powiedzieć. Takie przypadki zdarzają się nadzwyczaj rzadko. Dla nas najważniejszym pytaniem było, czy córeczka słyszy i jaki wpływ na jej życie będzie miała ta wada. Gabi skończyła właśnie 2 latka i już wiemy, że na to uszko słyszy dźwięki dopiero od 65 decybeli. Powoduje to u niej dużą dezorientację przestrzenną i lęk. Maleństwo nie potrafi prawidłowo określić, skąd docierają do niej odgłosy otoczenia.  Kiedy stoisz na przejściu dla pieszych i, mając zdrowy słuch, nawet kiedy nie widzisz samochodu, jesteś w stanie określić, skąd nadjeżdża. Jeśli się zamyślisz, zagapisz, Twój słuch i wyuczony odruch zwiększy szansę, że się cofniesz, odskoczysz we właściwym momencie, ratując życie i zdrowie. Bez naprawy chorego ucha, moja córeczka nie będzie miała takiej możliwości, będąc zawsze narażoną na śmiertelne niebezpieczeństwo.Uszko Gabrysi da się skonstruować na nowo, a nawet otworzyć przewód kanał słuchowy. To oznacza, że córeczka może normalnie wyglądać i słyszeć. To pierwsze jest bardzo ważne, szczególnie dla dziewczynki, która niedługo pójdzie do szkoły i będzie narażona na ciekawskie spojrzenia i zaczepki rówieśników. Dzieci bywają okrutne dla tych, którzy wyglądają inaczej. Dlatego tak bardzo chcemy zdążyć, zanim Gabi stanie się bardziej świadoma i pójdzie do pierwszej klasy. Niestety, ratunek dla uszka córeczki możemy znaleźć jedynie za oceanem. W Stanach dysponują najlepszym sprzętem i największym doświadczeniem w tego typu operacjach. Problemem są jednak pieniądze, bo leczenie w USA to ogromny wydatek. Nie jesteśmy w stanie go sfinansować z własnej kieszeni, dlatego prosimy o pomoc… Tylko wspólnymi siłami może nam się udać.Życie postawiło nas w trudnej sytuacji. Musimy pokazać zdjęcia naszej córeczki, opowiedzieć obcym ludziom jej historię, żeby prosić o pieniądze. Musimy to zrobić teraz, żeby zdążyć, zanim Gabi podrośnie. Żeby jej dorosłe życie nie musiało być naznaczone traumą z dzieciństwa. Żeby nie musiała być tą inną, którą wskazuje się palcami. Żeby mogła zwyczajnie żyć... Michał - tata

28 299,00 zł ( 7.07% )
Still needed: 371 563,00 zł

Follow important fundraisers