Z nieszczęścia zbudować most do życia

wózek inwalidzki aktywny Escape AV
Zakończenie: 16 Lipca 2015
Rezultat zbiórki
Kochani!
Minęło już 5 lat od urazu mojej nogi i 4 lata od momentu, kiedy z daru Waszego serca otrzymałam wózek aktywny. Dziękuję!
Niestety, pourazowa choroba - Zespół Sudeka, który się u mnie rozwinął, upośledził mi stopę i stałam się osobą niepełnosprawną. Po przebytej tlenoterapii w Ośrodku Tlenoterapii Hiperbarycznej, nastąpiła niewielka poprawa, także mogłam przejść kilka kroków o kulach. W zeszłym roku doznałam złamania kości promieniowej prawej ręki, a obecnie mam stan zapalny w nadgarstku lewej ręki, co nie pozwala chodzić mi o kulach. Wózek się przydaje i dzięki niemu mogę się przemieszczać.
Kochani, zespół Sudeka jest bardzo bolesną i bezwzględną chorobą. W ciągu tych lat cierpienia
spotkałam wielu wspaniałych ludzi i tylko świadomość, że ktoś mnie potrzebuje, że są dobrzy ludzie, utrzymuje mnie przy życiu, tak że trwam, mimo że przechodzę chwile kryzysu.
Dziękuję serdecznie za pomoc i zrozumienie!
Opis zbiórki
Była zima. Nie pamiętam, która już w moim życiu. Taka prawdziwa, gdzie śnieg sięgał do pasa, mróz malował kwiaty na szybach, a dzieciaki każde wolne popołudnie spędzały na śnieżnych zabawach. Tego dnia zaplanowaliśmy kulig. Chwila nieuwagi sprawiła, że tor ciągniętych sanek przebiegał wzdłuż mojej lewej stopy. Szpital i gips. Z nogą w gipsie, pogrążona w lekturach spędziłam ferie na powrocie do zdrowia. Po kilku tygodniach nie było śladu złamania. O felernym wypadku zdążyłam zapomnieć do czasu, kiedy na studiach przeciążyłam nogę…
Kostkę w nodze, z powodu uciążliwego bólu i przeciążenia, należało poddać artroskopii w roku 2013. Aby znaleźć przyczynę bólu i ją usunąć. Ze stołu operacyjnego wróciłam bez zrostów wewnątrzstawowych, ale za to z niedowładem, samoistnie drgającymi paluszkami, gorącą niczym piec stopą oraz siną i spuchnięta kostką. Po kilku dniach po zabiegu zamiast wracać do swoich codziennych obowiązków, rozpoczynałam dzień z bólem, który dyktował warunki. Lekarze zapewniali, że koszmar niedługo powinien się skończyć. Nie skończył…
Noga z każdym dniem bolała bardziej. Silniej, niż przed operacją. Na uczelni było mnie coraz mniej, zaczęłam opuszczać większość zajęć. Samodzielnie nie byłam wstanie wyjść z wynajmowanego na pierwszym piętrze pokoju na przystanek, aby dojechać na uczelnie. Wtedy, do pomocy przy chodzeniu otrzymałam kule. Miały być na chwile. Odciążyć operowaną stopę i przyśpieszyć jej regenerację. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ten ból pogrzebie wszystkie moje dotychczasowe plany i marzenia. Stan mojej kostki postanowiłam skonsultować u innego specjalisty. W wyniku operacji i jednego niepoprawnego ruchu skalpela doszło do uszkodzenia splotu naczyń krwionośnych oraz rozerwania nerwów. Zamarłam, zamieniając bezczelnie proste kule, pod bezradnie uginającą się kostką i drżącą stopą, na wypożyczony wózek z opieki społecznej.
Stan jest nieodwracalny. Nerwy są zbyt małe w stawie skokowym, aby udało się je poddać próbie operacji. Wypożyczony wózek, choć ułatwia przemieszczanie się, ze względu na swoją wagę bez pomocy drugiego człowieka nie pozwala na samodzielność. Aby wyjść na uczelnie, zrobić zakupy czy po prostu żyć jestem uzależniona od drugiego człowieka. Od 7 miesięcy jestem skazana na wózek, gdyż niedowład w stopie oraz zanik kośćca w wyniku niedokrwienia nie pozwala na samodzielne chodzenie. Musiałam przerwać studia i wrócić do mojego rodzinnego domu w niewielkiej miejscowości.
Cierpienie i pogodzenie się z okrutnym losem, trwało długo… Zabrakło mi łez, a oczy stały się zupełnie suche. Uspokajające rozmowy z biskimi były przesiąknięte strachem i obawą przed przyszłością, chociaż starałam się ukryć moje obawy przed wszystkimi. Odnalazłam w sobie siłę by dalej żyć mimo wszystko. Oszukać przeznaczenie. Taki mam cel. Wyrwać się z murów domowego więzienia i nadal realizować swoje cele, marzenia. Do tego potrzebny jest wózek. Lżejszy, aby siłą własnych rąk samodzielnie potrafiła z niego korzystać, bez dziury w siedzisku. Renta w kwocie 643 złotych to cena jaką otrzymałam, w zamian za utratę sprawności i samodzielności. Pochodzę ze skromnej rodziny. Całe życie pragnęłam skończyć wyższe studia i pomóc finansowo schorowanym rodzicom w niełatwej codzienności. Los sprawił psikusa. Teraz ja, w wyniku błędu lekarskiego potrzebuje pomocy.
Dla Jadzi wózek, będzie mostem łączącym niepełnosprawność z codziennym życiem. Wózek pozwoli powrócić na studia, realizować plany i marzenia. Siłą naszych serc możemy zbudować most, pomóc przejść przez trudy cierpienia i kontynuować najwspanialszą podróż, zwaną życiem.