Choroba zabiera resztki sił... Pomóż naszej Mamie pokonać raka!

trzymiesięczne leczenie wspomagające
Zakończenie: 20 Stycznia 2020
Opis zbiórki
Mnóstwo badań, lata starań, żeby przechytrzyć chorobę. Nie udało się… Rak jelita zabrał 24-lata temu naszego dziadka. Tym razem przyszedł po Mamę. Walczymy z całych sił, żeby do tego nie dopuścić i ją uratować. Wspieramy ją, cały czas jesteśmy przy niej. Ale dobre słowo nie wystarczy. Chemia, która ma zniszczyć raka, strasznie osłabia Mamę i dlatego bardzo chcemy wzmacniać ją w tej nierównej walce. Niestety, ta terapia wspomagająca pochłania ogromne środki...
Mama niknie w oczach… Straciła 20 kg i przede wszystkim mnóstwo sił. Choroba zbiera okrutne żniwo i nie ma litości. Chce nam odebrać tą, którą kochamy tak mocno. Naszą Mamę - perfekcyjną panią domu, złotą rączkę, która rzeczy niemożliwych dokonuje od ręki. Potrafiącą uszyć sukienkę i wymienić akumulator w samochodzie niemal w tym samym momencie.
Nasz dziadek zachorował 24 lata temu i przegrał walkę z rakiem. Mama, choć nigdy nam tego nie mówiła, czuła wewnętrznie, że jest kolejna na liście… Takie paskudztwa lubią być dziedziczne, dlatego badała się regularnie, chcąc wyprzedzić, oszukać przeznaczenie. Po ostatniej kolonoskopii (5 lat temu) lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku i zalecił następne badanie za 10 lat. Mama jednak miała od wielu miesięcy problemy z brzuchem, których nikt nie potrafił wytłumaczyć.
Pewnego letniego wieczoru mój telefon zadzwonił – to była Mama. Bez zbędnych wstępów, spokojnym głosem powiedziała: „Córko, muszę Cię poprosić o umówienie wizyty. Do onkologa. Znaleźli guza na wątrobie. Podejrzenie nowotworu”. Od tego momentu zaczęła się gonitwa. Nikt z nas nie wiedział niestety, w którą stronę biegniemy. Specjalista za specjalistą, badanie za badaniem, a cenny czas uciekał bez konkretnej diagnozy.
Nagle wszystko tąpnęło. Podczas przygotowań do kolonskopii nastąpiła niedrożność jelita, która wymusiła na innych lekarzach nieplanowaną operację. Mimo iż wszystko wskazywało na jedno, na powtórkę z rodzinnej historii sprzed 25 lat, wciąż mieliśmy nadzieję, że to jakieś niefortunne zdarzenie. Jednak po operacji bardzo szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię: nowotwór złośliwy jelita grubego, IV stadium z licznymi przerzutami do wątroby. Niestety, ze względu na bardzo długi okres diagnozy, inwazyjne badania oraz nagłą, nieplanowaną operację, która wymagała wycięcia sporej części zajętego jelita, nasza Mama straciła mnóstwo siły i kilogramów.
Obecnie jest po trzeciej chemii. Wiemy, że będzie potrzebowała kolejnych, ale ilu? Trudno powiedzieć, sytuacja zmienia się czasami z dnia na dzień. Przed Mamą kolejne badania, które mają pokazać czy chemia przynosi spodziewane rezultaty. Póki co mocno ją osłabia. Patrzymy na jej cierpienie i serca nam pękają… Jedyne co możemy teraz zrobić, to wzmocnić Mamę, a to pochłania ogromne kwoty. Dlatego prosimy o pomoc.
Lista tabletek i innych specyfików, które musi przyjmować, jest bardzo długa. Witaminy, hipertermia i terapia immunologiczna to tylko jej mała część. Wierzymy, że dzięki temu uda się pokonać tę straszną chorobę i uratować Mamę. O niczym innym nie marzymy. Prosimy, bądźcie z nami, nie pozwólcie nam stracić nadziei...
Urszula - córka Jolanty