❗️Kaia walczy o życie! Pomóż ocalić tę dziewczynkę!

Immunoterapia anty-GD2 w walce z neuroblastomą
Zakończenie: 30 Lipca 2020
Opis zbiórki
Gdyby pod koniec stycznia ktoś mi powiedział, że będę wkrótce każdego dnia drżeć o życie mojej 2-letniej córeczki, wydałoby mi się to równie prawdopodobne, jak to, że maleńki wirus sparaliżuje w ciągu kilku tygodni funkcjonowanie całego świata. A jednak… Szpitale, igły, chemia, ciągłe badania i śmierć, która codziennie odwiedza maluchy na tutejszym oddziale. Tak dzisiaj wygląda nasza rzeczywistość. Kaia walczy z neuroblastomą, paskudnym nowotworem, który ma tylko jeden cel - zabijać dzieci. Żeby córeczka mogła tę dramatyczną i nierówną walkę wygrać, potrzeba ponad 700 tys. zł na nierefundowane leczenie. Proszę, pomóż nam ją ocalić!
Wystarczy spędzić kilka chwil na dziecięcej onkologii w szpitalu, żeby spojrzeć na swoje prozaiczne problemy z zupełnie innej perspektywy. Tutaj czas biegnie inaczej, od kroplówki do kroplówki. Maluchy w większości z łysymi główkami walczą ramię w ramię o przetrwanie, a ich rodzice, nocując na kozetkach, albo pod łóżeczkami, pilnują, żeby ani przez chwilę nie poczuły się samotne. Nikt nie dopuszcza do siebie najgorszych scenariuszy, ale rzeczywistość jest brutalna. Nie wszystkim udaje się wygrać. Nowotwory nie znają litości.
Ostatnie kilkanaście miesięcy naszego rodzinnego życia dzieliliśmy między Polskę, a Australię, gdzie ostatecznie zdecydowaliśmy się osiąść na stałe. Ja miałam jeszcze tylko przylecieć na początku tego roku do Warszawy, żeby domknąć duży projekt, nad którym pracowałam. Zabrałam ze sobą młodszą córeczkę, która nie zniosłaby tak długiej rozłąki z mamą, a jej starsza siostra została z mężem w Sydney. Krótko przed wylotem pojawiły się u Kai niepokojące objawy, spuchło jej oczko, ale australijscy lekarze uspokajali, że to nic groźnego i dali nam zielone światło do podróży. Jak się później okazało, był to wstęp do dramatu, który rozegrał się kilka dni później już w Polsce…
Krótko po przylocie powróciły niepokojące objawy, a opuchlizna na główce jeszcze bardziej się powiększyła. Trafiłyśmy więc najpierw do pediatry, a później na bardziej szczegółowe badania do szpitala. Kiedy po zrobieniu tomografu zobaczyłam minę naszej pani doktor, nogi się pode mną ugięły. Ogromne zmiany w główce, prawdopodobnie guz mózgu z naciekami. Od razu zapadła decyzja, żeby przewieźć Kaię do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Byłyśmy kompletnie nieprzygotowane na taki obrót spraw, kurteczkę dla córeczki pożyczyła nam pani doktor. Zdążyłam tylko, przełykając łzy, zadzwonić na drugi koniec świata do męża, żeby jak najszybciej się spakował i przyleciał ze starszą córką do Polski. Bo nasza Kaia jest śmiertelnie chora...
Dalej sprawy toczyły się już błyskawicznie i szczegółowe badania pozwoliły szybko postawić diagnozę. Neuroblastoma - wyjątkowo złośliwy i agresywny nowotwór układu nerwowego. Guz w maleńkiej główce Kai był gigantyczny. Potwór wielkości piłeczki golfowej wypychał oczko córeczki i powodował obrzęk skroni. Co gorsza, usadowił się w takim miejscu, że nie można go było usunąć. Pozostała chemia i nadzieja, że dzięki tej wyniszczającej organizm kuracji, uda się potwora zmniejszyć.
W ciągu ostatnich tygodni Kaia przeszła siedem narkoz, dwie tomografie komputerowe, rezonans magnetyczny, scyntygrafię, MBIG, PET scan, punkcję kręgosłupa, trepanobiopsję kręgosłupa, pobranie szpiku, biopsję śródoperacyjną, założenie dożylnego wejścia centralnego, niezliczone zastrzyki, pobrania krwi, kroplówki, wenflony, przetoczenie płytek, dwukrotne przetoczenie krwi oraz pięć cykli chemioterapii. W tym czasie przekonałam się, że mam najdzielniejsze dziecko pod słońcem, a to dopiero początek ekstremalnie trudnej drogi...
Przed nami wiele miesięcy walki, która powinna skończyć się operacją, przeszczepem komórek macierzystych i nowoczesną immunoterapią anty-GD2, która w znaczący sposób podnosi szanse maluszków na przeżycie. Niestety, na ten moment nie jest refundowana przez NFZ i kosztuje kosmiczne pieniądze - ponad 700 tys. zł. Skąd wziąć taką nieludzką kwotę? Szczególnie teraz, gdy całe nasze życie zostało wywrócone do góry nogami. Dlatego nie mamy wyjścia i prosimy Was o pomoc…
Olga - mama