Guz mózgu, walka ze śmiercią, a dziś batalia o zdrowie... Nie pozwólmy Karolowi się poddać!

Trzy turnusy rehabilitacyjne - szansa na odzyskanie sprawności
Zakończenie: 21 Lipca 2021
Opis zbiórki
Karol obudził się w nocy z potwornym bólem głowy, nie mógł pić, nie był w stanie przejść do łazienki, nie poznawał mnie. Natychmiast zabrałam go do szpitala. Synowi zrobiono rezonans magnetyczny i zaraz potem usłyszeliśmy słowa, które brzmiały jak wyrok śmierci - w głowie Karola wykryli guza mózgu… Dziś walczymy o to, by po trudnym leczeniu syn odzyskał choć część utraconej sprawności. Niestety, koszty są bardzo wysokie… Nie jesteśmy w stanie opłacać całej niezbędnej rehabilitacji, dlatego bardzo prosimy o pomoc...
Karol niedługo skończy 18 lat. To wyjątkowy, uroczy i uczuciowy chłopiec, który jeszcze do niedawna był bardzo aktywnym i pełnym energii nastolatkiem. Jego głowa wypełniona była milionem pomysłów, marzeń i planów na przyszłość. Życie stało przed nim otworem i wszystko wydawało się możliwe. Do czasu, kiedy okazało się, że w jego głowie jest coś jeszcze... Coś, co chce go zniszczyć, przekreślić wszystkie ambicje i pragnienia, odebrać przyszłość. Coś, na co żaden człowiek, a tym bardziej niewinne dziecko, nie zasługuje! Coś, co zwala z nóg, przygniata swym ciężarem, wydziera z człowieka całą radość i wszystkie siły i zmusza do niewyobrażalnie wręcz ciężkiej walki, która w wielu przypadkach kończy się porażką…
Tym czymś był złośliwy nowotwór mózgu IV stopnia (medulloblastoma). Dwa dni po dramatycznej diagnozie było już po operacji. Ryzyko było ogromne, ale po cichu, w sercu modliłam się, by wszystko było dobrze... Guza udało się wyciąć, ale Karol został sparaliżowany i przestał mówić. W dniu 12. urodzin syn dostał pierwszą chemię, po której czuł się fatalnie. Po każdej następnej, a otrzymał ich wiele, był coraz słabszy. Drastycznie spadła mu waga. Przy wzroście 165 cm ważył zaledwie 29 kg…
Walkę o życie wygraliśmy, choć do dziś trudno nam wracać do tamtych chwil. Jeśli jest piekło, to właśnie tak wygląda…
Podczas długiego pobytu w szpitalu sami staraliśmy się rehabilitować syna. Nie było mowy o specjalistycznych ćwiczeniach, bo syn był za słaby i miał złe wyniki. Później, w domu, pomagała nam dodatkowo rehabilitantka z hospicjum. Karol powolutku zaczął wracać do stanu, w którym mógł już poruszać rękoma i nogami. Zaczął mówić, ale bardzo niewyraźnie.
Obecnie wydaje się, że choroba została pokonana, ale przy każdym kontrolnym rezonansie wraca ogromny niepokój i lęk, czy guz nie odrósł… Wprawdzie rak został zniszczony, ale pozostały poczynione przez niego spustoszenia. Karol nie chodzi, ma przykurcze nóg, porusza się na wózku inwalidzkim. Porozumiewa się, ale jego mowa jest spowolniona i nie zawsze zrozumiała. Syn potrzebuje dalszej intensywnej rehabilitacji. Przed nim kolejna długa i ciężka walka – walka z własnym ciałem i jego ograniczeniami, walka o w miarę normalne życie, walka o odzyskanie tego, co przepadło wraz z chorobą...
Wierzymy, że nieważne ile razy upadnie, ale ważne ile razy się podniesie! Karol przeszedł prawdziwe onkologiczne piekło i do dzisiaj boleśnie odczuwa skutki swojej choroby. Prawdopodobnie jego życie już nigdy nie będzie wyglądało tak samo. Kiedyś syn uprawiał sport, był aktywny i uwielbiał spacery… Dziś pragniemy zapewnić mu namiastkę tego, co utracił. Sprawić, by nigdy nie stracił chęci do życia. Rehabilitacja daje mu nadzieję na lepsze jutro. Bardzo prosimy o pomoc, by Karol mógł w końcu zapomnieć o raku i o tym, co mu odebrał.
Ela, mama