Dwa życia na skraju śmierci - Krysia dostała udaru, potem urodziła córeczkę. Pomocy!

Roczna intensywna rehabilitacja, sprzęt rehabilitacyjny, pobyt w ośrodku
Zakończenie: 12 Marca 2021
Opis zbiórki
Ta historia jest tak nieprawdopodobna, że nie można mówić o niczym innym, jak o cudzie. To historia mojej żony i córeczki, cudu ich życia. Krysia wciąż walczy, przed nami długa i trudna droga. Wierzę jednak, że teraz będzie już lepiej, dlatego z całego serca proszę o pomoc. Poznaj naszą historię...
Krysia to miłość mojego życia, najwierniejszy przyjaciel i najbardziej troskliwa matka, jaką znam. 13 stycznia obchodziła urodziny. Tego dnia od rana bardzo źle się czuła. Skarżyła się na ból głowy i mdłości. Zaledwie tydzień wcześniej okazało się, że będziemy mieli drugie dziecko! Tak bardzo się cieszyliśmy. Złe samopoczucie wydawało się być tylko ciążowym objawem…
Krysia jednak czuła się coraz gorzej. Po kilku dniach pojechaliśmy do szpitala, jednak wypisali nas do domu - stwierdzili, że to nic takiego. Jednak z nią na dzień było coraz gorzej. Znów szpital, stwierdzone odwodnienie. Znowu miałem zabrać Krysię do domu. Chciała się jeszcze napić i wtedy straciła władzę w rękach…
Przerażenie i ogromny strach o życie żony i nienarodzonego dziecka paraliżował mnie. Byłem bezsilny. Diagnoza, którą w końcu usłyszeliśmy, sprawiła, że nasz świat się zatrzymał - udar niedokrwienny mózgu. Tego wieczora Krysia doznała pierwszego ataku padaczki, straciła przytomność. Umierałem razem z nią... A właściwie z nimi, z moimi ukochanymi dziewczynami.
Może gdyby udar stwierdzony był wcześniej, stan Krysi nie byłby tak dramatyczny… Tymczasem dobę po zabiegu doszło do obrzęku mózgu. Kiedy go obarczono, powiedziano nam, że teraz możemy już tylko czekać… Lekarz powiedział mi w prost - mam się przygotować na najgorsze. Miałem stracić żonę i nienarodzoną córeczkę. Zostałbym z Marcelkiem, naszym sykiem, całkiem sam.
To przecież nie mogło się tak skończyć! Mieliśmy przed sobą całe życie, o które musieliśmy walczyć! Nie poddawaliśmy się. Każdego dnia odwiedzaliśmy Krysię z całą rodziną, mówiłem do niej, że musi być silna, że ma dla kogo żyć.
Mijały dni, tygodnie... Stan Krysi powoli się ustabilizował, choć nadal był ciężki. Podjęto próby wybudzania ze śpiączki. Lekarze nie dawali nam nadziei na przyszłość, ale ja mimo wszystko wierzyłem. A potem przyszła pandemia. Nie mogłem zobaczyć żony przez długie 70 dni…
5 czerwca, z 28 tygodniu ciąży na oddziale intensywnej terapii Krysia urodziła naszą córeczkę. Byłem już wtedy przy niej… Znów przeżyłem chwile grozy. Maleńka dostała tylko 1 punkt w skali Apgar, jej serce nie biło! Reanimacja się powiodła, zdarzył się kolejny cud… Dziś lekarze mówią, że nie potrafią tego wyjaśnić. Po tak silnych lekach, jakie przyjmowała przez te miesiące żona, to aż niemożliwe, żeby dziecku nic się nie stało. Krysia jakby chroniła córeczkę przed tym wszystkim, mimo że jej stan był ciężki.
Przez ciążę zastawka odprowadzająca płyn z mózgu nie działała prawidłowo, dziś na szczęście jest już lepiej. Lekarze właśnie przeprowadzili kolejną operację i Krysia ma wstawiony implant w głowie, który zastępuje wycięty fragment czaszki.
Krysia się obudziła i walczy ze wszystkich sił. Choć to głównie ja mówię i pytam, wczoraj po raz pierwszy sama zadała pytanie: „jak dzieci?”. Skakałem ze szczęścia!
Nasz synek Marcelek w marcu skończył dwa latka, a już pół roku nie widział mamy - przez pandemię to zbyt niebezpieczne. Na szczęście żona i córka są w tym samym szpitalu. Do Matyldy chodzę na 4. piętro, mogę ją już przytulać. Potem schodzę do żony na 2. piętro i wszystko jej opowiadam. Dziewczyny jeszcze się nie poznały, jednak już niedługo może w końcu się uda!
Tak bardzo chcę wierzyć, że najgorsze za nami. Krysia, mimo że ma niedowład połowy ciała, że połowa jej mózgu właściwie nie funkcjonuje, wszystko pamięta, stara się mówić, ma z nami kontakt. Córeczka oddycha już samodzielnie, przybiera ładnie na wadze. Już wkrótce wyjdziemy ze szpitala, a wtedy Krysia musi rozpocząć intensywną rehabilitację. To jedyna droga, która niestety kosztuje fortunę - ok. 30 tysięcy miesięcznie. Marzymy, by zebrać choć na rok...
Bardzo proszę, pomóż wrócić Krysi do naszego świata… Chcielibyśmy móc być już razem, całą czwórką. Chcielibyśmy zapomnieć o tym horrorze i małymi kroczkami iść ku szczęśliwej przyszłości. Pomóż, tak bardzo proszę...
Mąż Krysi, Daniel