Pomóżcie mi żyć bez bólu!

podanie komórek macierzystych
Zakończenie: 30 Listopada 2020
Rezultat zbiórki
Bardzo dziękuję za zorganizowanie zbiórki Małgosi! Dzięki niej znów uwierzyła w to, że może być sprawną i samodzielną kobietą. Niestety, stan zdrowia Małgosi nieznacznie się poprawił, wciąż potrzebuje Waszej pomocy, by móc walczyć z bólem, który nie daje za wygraną. Już niedługo rusza kolejna zbiórka, dzięki której będzie miała szansę znacznie poprawić komfort swojego życia!
Opis zbiórki
Mam ponad 50 lat, życia bez bólu prawie nie znam. Leki przeciwbólowe nie pomagają. Od urodzenia cierpię na krzywicę i osteoporozę. Choroba, która jest ze mną od zawsze, nie tylko zadaje mi cierpienie fizyczne. Wielokrotnie czułam się przez nią brzydka i mało atrakcyjna. W czasach, gdy prawie wszystko trzeba było wystać w kolejkach, mi i moim rodzicom z pewnością nie udało się wystać zdrowia. Krzywica – choroba już prawie w Polsce niespotykana. Mnie towarzyszy od zawsze, zadając ciosy trudne do pokonania.
Już jako dziecko dwa razy miałam złamaną kość udową. Pierwszy raz, gdy miałam 12 lat, drugi, w sanatorium w Zakopanem. Istny żart losu - wyjeżdżając z tego miejsca, miałam być przecież zdrowsza. Myślałam, że ból, który wtedy czułam, pozostanie już tylko smutnym, dziecięcym wspomnieniem. W latach 60-tych i 70-tych medycyna nie była rozwinięta na tyle, by skutecznie mi pomóc. Nie było dostępu do tak wielu leków, a z większości, z których korzystam teraz, nawet jeszcze nie było. Złamania, zrastania, cierpienie. Tak bardzo chciałam wtedy wierzyć, że to minie, że w końcu choroba odpuści. Z czasem było coraz gorzej.
Na skutek złamań moja lewa noga jest o trzy centymetry krótsza. Nie pomogły wkładki w butach, przyszła skolioza kręgosłupa. Byłam taka młoda, jak każdy człowiek w moim wieku, chciałam zawojować świat, ale stan zdrowia powoli, lecz skutecznie to wszystko mi zabierał. Choroba odebrała możliwość pracy, poznania ukochanej osoby, urodzenie dziecka. Kiedy pogodziłam się z chorobą, z tym że już zawsze będzie jak niechciany towarzysz podróży, przyszła kolejna, powodująca dodatkowy ból, a do tego deformująca moje stopy i dłonie.
Był rok 2012. W całym moim życiu tylko przez chwilę myślałam, że ból, który sprawiała mi krzywica i osteoporoza jest najgorszym, jaki można odczuwać. Teraz wiem, że reumatoidalne zapalenie stawów potrafi mu dorównać. Zerwane ścięgna w palcach u rąk nie tylko utrudniają życie, czasem skutecznie odbierają jakiekolwiek chęci. Zaczynam wątpić, jaki sens ma życie w ciągłym cierpieniu, kiedy zdanym jest się na pomoc innym. Choroba przykuła mnie do wózka inwalidzkiego. Bez pomocy mojej siostry nie byłabym w stanie samodzielnie funkcjonować. Już wiem, że choroba się nie zatrzyma. Każdego dnia będzie próbowała mnie pokonać, zadając coraz więcej bólu.
Przeszczep komórek macierzystych już raz mi pomógł. Dzięki ludziom o dobrych sercach uzbierałam potrzebną kwotę na zabieg. Różnica, którą poczułam po podaniu, była nie do opisania. Zaczęłam marzyć o życiu bez bólu i wierzyć, że to naprawdę jest możliwe. Kolejne podanie komórek macierzystych ma być do obu stawów kolanowych, biodrowych, łokciowych, nadgarstków i kręgosłupa. Już niedługo w tych wszystkich miejscach nie będę czuć bólu. Będę mogła spróbować wstać z wózka, sama się ubrać, umyć, spróbować wyjść z domu. Po tych wszystkich latach, kiedy skazana byłam na pomoc innych ludzi, postaram się wyjść na spacer na własnych nogach. Już teraz wiem, że ten moment będzie jednym z najpiękniejszych w moim życiu. Bo czy może być coś piękniejszego, niż w moim wieku spełnić marzenie o samodzielności?
Teraz samodzielna nie jestem. Ważę jedynie 40 kilogramów i bez pomocy nie mogę zrobić prawie nic. Przede wszystkim nie mogę uzbierać pieniędzy na leczenie. W codziennym życiu pomaga mi siostra, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Bez niej zostałabym kompletnie sama. Nie dam rady zdobyć pieniędzy na przeszczep komórek macierzystych – na życie bez bólu. Proszę, nie zostawiaj mnie samej, tak bardzo boje się wiecznego cierpienia.