Marcelek od pierwszych minut będzie walczył o życie... Pomocy!

Poród i operacja serca z wadą HLHS w Munster
Zakończenie: 30 Lipca 2020
Opis zbiórki
Zegar odliczający czas zbliża nas do największego szczęścia, a jednocześnie zbliżający nas do momentu decydującego. Do momentu, w którym okaże się, czy wygramy walkę na śmierć i życie. Mój synek w brzuchu jest bezpieczny, ale kiedy tylko pojawi się na świecie rozpocznie się dramatyczny wyścig. Jego rezultat zadecyduje o wszystkim.
Dwie kreski na ciążowym teście, łzy radości, a kilka tygodni później przerażenie i morze wylanych łez, które ze szczęściem nie miały nic wspólnego… Słowa lekarza, który powiedział, że moje dziecko być może życiem będzie cieszyło się tylko przez krótkie minuty, dopóki serce będzie pompować krew, dopóki oddech nie się przeraźliwie rwać, dopókii puls nie zacznie gwałtownie spadać…
Trzecia ciąża, zdawać by się mogło, że wszystko będzie się odbywało dokładnie tym samym rytmem, co dwie poprzednie. A jednak to oczekiwanie jest całkiem inne, bo zdominowane przez strach… Skomplikowana wada serca to ogromne wyzwanie dla starszego organizmu, nie wspominając o maluszkach, o dzieciach, które dopiero pojawiły się na świecie. Dopóki jest w brzuchu nic mu nie grozi, ale wraz z pierwszym oddechem lekarze rozpoczną walkę o życie. Lek zapewniający bezpieczeństwo na pierwsze dni musi zostać podany jak najszybciej.
Wybraliśmy już imię. Nasz synek będzie miał na imię Marcel. Boję się kompletować wyprawkę, boję się mówić do brzucha i zapowiadać, że wszystko będzie dobrze. Bo jak czułabym się łamiąc pierwsze dane mu słowo? O dniu jego narodzin na razie staram się nie myśleć, bo to budzi niemalże paniczne przerażenie. Najgorsza jest świadomość, że by zapewnić Marcelkowi bezpieczeństwo, od pierwszej minuty potrzebujemy specjalistycznej pomocy lekarzy z kliniki w Munster. To tam mój synek musi przyjść na świat, bym miała największą pewność, że będzie pod najlepszą opieką. Tamtejsi lekarze pomagają w takich przypadkach, uratowali już wiele żyć. Jest tylko jedno ale. Koszt pobytu, porodu i pierwszej operacji w klinice to kwota, której nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić. Pieniądze, których ja ani moja rodzina nie jesteśmy w stanie zdobyć sami. Potrzebujemy pomocy. Mam wrażenie, jakbyśmy żyli na tykającej bombie, bo termin porodu wyznaczono na lipiec. Tego nie da się przełożyć na inny dzień. Marcel od pierwszej minuty musi być pod opieką najlepszych specjalistów gotowych nieść pomoc w krytycznym momencie.
Tuż po narodzinach Marcel musi otrzymać leki, które pomogą mu funkcjonować w pierwszych dniach. Kiedy nabierze sił i osiągnie odpowiednią wagę zostanie poddany operacji, tak by jego małe serduszko mogło bić. Ta ciąża to ogromne emocje, których dotychczas nie znałam, a także wyzwanie, które będzie z nami już zawsze, bo zdajemy sobie sprawę, że pierwsza operacja to tylko mały przystanek na naszej drodze po zdrowie. Chciałabym, by pierwsze słowa, jakie powiem do mojego dziecka brzmiały: “udało się, jesteś bezpieczny synku”. Potrzebuję pomocy. Nie dla siebie. Dla mojego dziecka, które niczego nieświadome za kilka miesięcy pojawi się na świecie. Ta walka już się rozpoczęła, jej wynik może być tylko jeden - zwycięstwo.
Mówią, że dobro wraca. Mam nadzieję, że powróci do każdego, kto pomoże mi ratować mojego synka. Czekają na niego bracia, czeka cała rodzina. A ja noszę go pod sercem pełna obaw, ale też nieskończonej miłości. Proszę, pomóż pokazać mojemu synkowi, że świat to w istocie piękne miejsce, na którym można liczyć na pomoc i wsparcie dla tych, którzy najbardziej go potrzebują. Jeśli możesz, wesprzyj, jeśli nie, udostępnij nasz apel, niech wieść o Marcelku, który potrzebuje ratunku, niesie się wśród innych. W tym momencie wiara w dobro to jedyne co mam.
____
Zbiórkę dla Marcelka można wesprzeć biorąc udział w licytacjach: KLIK