Każdy mój dzień wiąże się z potwornym bólem... Proszę, pomóż!

Leczenie, zakup opatrunków, wizyty u specjalistów, dojazdy
Zakończenie: 6 Lipca 2022
Poprzednie zbiórki:

roczne leczenie ran
roczne leczenie ran
Opis zbiórki
[Nie oglądajcie zdjęć moich nóg, jeśli nie musicie. Ten widok przeraża, zdaję sobie z tego sprawę. Te zdjęcia są tutaj tylko dlatego, że z powodów finansowych stanąłem pod ścianą i nie mam wyjścia...]
Miałem nadzieję, że koszmar mojej choroby kiedyś się skończy. Teraz wiem jak bardzo się myliłem. Ten horror wciąż trwa, a ja każdego dnia zadaję sobie pytanie - jak długo jeszcze będę na niego skazany? Rany na mojej nodze nie zniknęły. Wciąż tam są i rozrastają się na nowo. Nie możemy sobie z nimi poradzić, a ja nie mam już sił, ani środków na leczenie, dlatego po raz kolejny jestem zmuszony prosić Was o pomoc.
Załatwiło mnie wojsko, służba ojczyźnie… Przeziębiłem się, może nawet miałem grypę. Nikt tego jednak nie sprawdził. Musiałem biegać po poligonie jak wszyscy. Nie miałem wyboru. Wkrótce później zaczął się ten koszmar… Na moim płucu wykryto guz o wielkości 5 cm. Po wycięciu okazało się, że ma cechy gruźliczaka. To był rok 2013. Właśnie wtedy musiałem pożegnać swoje dotychczasowe życie.
Podjąłem leczenie, ale szybko spadła mi odporność i przyplątały się kolejne dolegliwości. Wrzodziejące zapalenie jelita grubego, zespół SAPHO, niedokrwistość z niedoboru żelaza, osteoporoza, refluks żołądkowo-przełykowy, kamica nerkowa, zakrzepica żył, zaćma posterydowa i na deser - owrzodzenie podudzia. Mało przyjemna litania prawda?
Ból i cierpienie - mógłbym te słowa odmieniać przez wszystkie przypadki, bo doskonale poznałem ich znaczenie. Stałem się więźniem własnego domu. Opatrunki trzeba bowiem regularnie zmieniać.
Teoretycznie jestem w najlepszym momencie życia, w praktyce to życie mija mi na walce z chorobą. Wcześniej miałem swoje pasje: grę na gitarze basowej i jazdę na motocyklu. Dzisiaj mogę o tym jedynie pomarzyć. Powiedzieć, że jest mi trudno, to jakby nie powiedzieć nic. Najgorsza w tym wszystkim jest jednak świadomość, że na dzisiaj nie ma lekarstwa na moje dolegliwości. Mogę je leczyć jedynie objawowo. W marcu poddałem się doświadczeniom jednego ze specjalistów z nadzieją, że uda mu się wprowadzić innowacyjne metody leczenia moich ran. Mam cichą nadzieję, że dzięki temu moje męczarnie się w końcu skończą. Wciąż na przeszkodzie stoją jednak finanse, ponieważ jeżdżenie z Żar do Krakowa, gdzie prowadzone są badania, jest bardzo kosztowne.
Oczywiście rodzice mnie wspierają, ale im też jest ciężko i nie wiem jak długo nam wystarczy sił. Wszystko jest bardzo drogie, opatrunki, paliwo na dojazdy, leki, wizyty u specjalistów. Bardzo Was proszę - ludzi dobrego i wielkiego serca o pomoc. Prosiłem o nią wcześniej, za co z całego serca dziękuję, środki zebrane z waszą pomocą pozwoliły mi i moim rodzicom spokojnie spać, gdyż wiedzieliśmy że mamy środki na zakup opatrunków i leków na wizyty u lekarzy, badania kontrolne. A to wszystko jest naprawdę bardzo kosztowne.
W tym momencie po raz kolejny serdecznie proszę o wsparcie na swoje dalsze leczenie, bo bez waszej pomocy trudno mi będzie przetrwać ten okropny czas. Ból jaki znoszę przy każdej zmianie opatrunku, a zmieniam je co trzy dni, jest po prostu okropny i nie do opisania. Rany są otwarte, znoszę to bo muszę, i nie mam innego wyjścia, a myśl że za kilka dni środki na leczenie się skończą, jest przytłaczająca. Nie jest mi łatwo prosić Was o pomoc, ale nie mam innego wyjścia.
Marcin