Życie zadało mi wiele ran. Proszę, pomóż mi!

roczne leczenie ran
Zakończenie: 22 Grudnia 2021
Rezultat zbiórki
Kochani,
z całego serca Wam dziękuję! Środki zebrane z waszą pomocą pozwoliły mi i moim rodzicom spokojnie spać, gdyż wiedzieliśmy że mamy pieniążki na zakup opatrunków, leków, na wizyty u lekarzy i badania kontrolne.
Opis zbiórki
[Nie oglądajcie zdjęć moich nóg, jeśli nie musicie. Ten widok przeraża, zdaję sobie z tego sprawę. Te zdjęcia są tutaj tylko dlatego, że z powodów finansowych stanąłem pod ścianą i nie mam wyjścia...]
Nie potrzeba wielu słów, żeby opisać to, z czym się zmagam od 5 lat. Wielkie i piekielnie trudne w gojeniu rany, całkowicie wyłączyły mnie z normalnego funkcjonowania. Potworny ból, krwawiące do mięsa placki… Nie mogę już na nie patrzeć, ale widzę je codziennie… One takie są i wymagają bardzo kosztownych opatrunków. Nie mogę pracować, została mi nędzna renta. Proszę więc o pomoc…
Załatwiło mnie wojsko, służba ojczyźnie… Przeziębiłem się, może nawet miałem grypę. Nikt tego jednak nie sprawdził. Musiałem biegać po poligonie jak wszyscy inni. Wkrótce przyszły koszmarne owoce… Guz na płucu - 5cm. Po wycięciu okazało się, że ma cechy gruźliczaka. To był rok 2013 i rozpoczął się koniec mojego dotychczasowego życia.
Podjąłem leczenie, ale szybko spadła mi odporność i przyplątały się kolejne dolegliwości. Wrzodziejące zapalenie jelita grubego, zespół SAPHO, niedokrwistość z niedoboru żelaza, osteoporoza, refluks żołądkowo-przełykowy, kamica nerkowa, zakrzepica żył, zaćma posterydowa i na deser - owrzodzenie podudzia. Mało przyjemna litania prawda? Najgorsze z tego wszystkiego są te wrzody na nogach…
Ból, cierpienie - mógłbym te słowa odmieniać przez wszystkie przypadki, bo doskonale poznałem ich znaczenie. Rany pojawiają się rzutami, a zaczyna się od żołądka. Od września jestem właściwie uwięziony we własnym domu. Opatrunki trzeba regularnie zmieniać. Moja mama nauczyła się opieki nade mną dzięki czemu udało się choć trochę ograniczyć koszty mojej choroby. U lekarza każda taka zmiana opatrunku to minimum 150 zł…
W styczniu skończę 27 lat, teoretycznie jestem w najlepszym momencie życia. Miałem swoje pasje: grę na gitarze basowej i jazdę na motocyklu. Dzisiaj mogę je sobie tylko wyobrazić. Powiedzieć, że jest trudno to jak nic nie powiedzieć. Najgorsza w tym wszystkim jest jednak świadomość, że na dzisiaj nie ma lekarstwa na moje dolegliwości. Magicznej pigułki, która zabrałaby tą chorobę tam gdzie pieprz rośnie. Mam nadzieję, że rozwój medycyny pozwoli mi doczekać takiej chwili. Póki co, muszę leczyć się objawowo.
Kwota, którą widzicie do zebrania to roczne leczenie. Lekarstwa, opatrunki, wizyty u specjalistów kosztują ogromne pieniądze. Szczególnie dla kogoś, kto nie pracuje i została mu jedynie renta. Jestem dorosłym facetem w pełni zdanym na opiekę innych... Bez najbliższych przepadłbym marnie. Dlatego nie mam wyjścia, muszę prosić o pomoc. Was… Obcych ludzi dobrego serca.
Marcin