Jedyny lek, który może uratować moje życie, nie jest refundowany. Ze wszystkich swoich pieniędzy i tych uzbieranych dzięki dobroci bliskich i obcych mi osób, kupiłem pierwsze dawki leku. Niestety, na tym koniec - na dalsze leczenie mnie nie stać… Bardzo Was proszę o pomoc. Mam 7-letnią córkę Natalię, dla której walczę o życie. Nie chcę się poddać, nie mogę…
Nigdy nie podejrzewałem, że znajdę się w takiej sytuacji, że będę zmuszony prosić o pomoc. Nie mam jednak wyboru, a moje leczenie jest potwornie drogie... Wszystko zaczęło się pod koniec 2019 roku, kiedy lekarze wykryli u mnie czerniaka. Nowotwór złośliwy w IV stadium zaawansowania - ostatnim, z przerzutami do kości, wątroby, skóry i węzłów chłonnych. Szok? Mało powiedziane. Tego nie da się opisać...
Zaczęła się walka, bardzo ciężka i wyniszczająca. Początkowo otrzymałem terapię celowaną, która spowolniła rozwój choroby. Życie powoli zaczęło wracać do normy, odżyła nadzieja. To trwało do maja 2020 roku. Wtedy okazało się, że dotychczasowe leczenie przestało działać i guzy zaczęły odrastać!
Zostałem wtedy przekwalifikowany na immunoterapię, która trwała do grudnia zeszłego roku, kiedy mój stan zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu. Tomografia komputerowa wykazała postępujące guzy wątroby. Zauważyłem zmiany na swojej twarzy oraz problem z okiem. Rak nie daje za wygraną, nie reaguje na nic...

Po konsultacji lekarskiej zostałem zdjęty z programu lekowego immunoterapią refundowaną przez NFZ i na chwilę obecną, aby ratować życie, pozostaje mi jedynie immunoterapia skojarzona. Ta refundowana już nie jest.
Roczne leczenie to prawie pół miliona złotych. Kwota niewyobrażalna, ale jeśli na szali jest życie, pieniądze nie powinny mieć znaczenia. Tylko ja nie mam tak ogromnej sumy i sam nie zdołam jej zebrać… Pomaga mi wiele wspaniałych osób, mogłem przyjąć pierwszą dawkę leku! Niedługo czekają mnie badania. Gdy okaże się, że markery nowotworowe spadły, konieczna będzie dalsza terapia. To moja jedyna nadzieja, by żyć i pokonać czerniaka.
Moja córka nie jest jeszcze świadoma tego, co się dzieje. Najgorszej będzie, gdy umrze nadzieja i przyjdzie tylko czekać na koniec… Boję się tej chwili najbardziej na świecie. By ona nigdy nie nadeszła, muszę walczyć, kontynuować leczenie. Proszę o pomoc…
Marcin