

W szpitalu puszczałam mu nagrania naszych dzieci… Ratuj mojego męża, który walczy o powrót do zdrowia!
Cel zbiórki: Pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym , leczenie, rehabilitacja
Wpłać, wysyłając SMS
Cel zbiórki: Pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym , leczenie, rehabilitacja
Opis zbiórki
W nocy z 15 na 16 marca 2024 r. moje życie legło w gruzach jak mur, który wyburzyła kula armatnia. Obudził mnie wtedy telefon. Przyniósł najgorszą wiadomość – mój ukochany mąż, Marcin, w wieku 44 lat doznał rozległego zawału serca. Przebywał wtedy setki kilometrów od domu, w pracy, daleko od nas – ode mnie i naszych dzieci...
Marcin całe życie ciężko pracował, żeby zapewnić nam byt. Praca w firmie wykonującej posadzki przemysłowe była dla niego nie tylko źródłem dochodu, ale także pasją. Częste delegacje i zmęczenie stały się towarzyszem codzienności, ale nigdy się na to nie skarżył. Tamtej nocy, w trakcie pracy w Poznaniu, nagle poczuł, że robi mu się słabo i upadł. To był rozległy zawał serca. Jego życie wisiało na włosku. Przeżył tylko dzięki natychmiastowej reanimacji.
Niestety, po przewiezieniu go do szpitala doszło do bardzo groźnej komplikacji – wstrząsu kardiogennego. W konsekwencji jego mózg przez 20 minut był pozbawiony tlenu. 20 minut… To wystarczyło, by spowodować nieodwracalne zmiany w jego organizmie: niedotlenienie mózgu, niewydolność serca, rozległe uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego, zespół czołowy, utrata pamięci, zaburzenia zachowania, niepełnosprawność w stopniu znacznym... Lista zdaje się nie mieć końca...

Marcinowi dawano maksymalnie dwa miesiące życia. Ale ja nie mogłam się poddać. Codziennie byłam przy nim. Puszczałam mu nagrania naszych dzieci, szukałam cudu… I cud się wydarzył! Powoli zaczynał reagować, potem poruszać palcami, potem próbować mówić. Walczyłam... Po miesiącach ciężkiej walki Marcin został przewieziony do szpitala w Bochni, a potem do specjalistycznej placówki rehabilitacyjnej. Dzięki pracy niesamowitych specjalistów zaczął chodzić! Każde jego słowo, każdy krok, każda najmniejsza poprawa to dla nas cud okupiony ogromnym wysiłkiem i bólem. Ale ta walka wciąż trwa…
Teraz Marcin wymaga stałej rehabilitacji neurologicznej, fizjoterapeutycznej i kardiologicznej. Musi być pod stałą kontrolą psychiatryczną i neurologiczną. Ja, jako jego żona, musiałam zrezygnować z pracy – Marcin wymaga 24-godzinnej opieki. Każdy dzień to dla nas walka – nie tylko o jego zdrowie, ale i o to, by starczyło nam na leki, terapię, opiekę specjalistów. Mamy dwóch cudownych synów – 4-letniego Adasia i 11-letniego Eryka. Oni też walczą, na swój dziecięcy sposób, trzymając tatę za rękę, opowiadając mu historie, wierząc, że jeszcze będzie dobrze.

Ale koszty tej walki są niewyobrażalne. Prywatne wizyty lekarskie, terapia, leki – to kwoty, których nie jesteśmy w stanie udźwignąć. Miesięczny pobyt w specjalistycznej placówce rehabilitacyjnej kosztuje 35 tysięcy złotych! To dla nas suma nie do zdobycia. Nie mamy już oszczędności, nie mamy już sił prosić – ale nie mamy też innego wyjścia.
Błagam Was o pomoc. Każda wpłata, każda złotówka to szansa na to, że Marcin będzie mógł odzyskać życie. Marzę o tym, by kiedyś mógł znów być samodzielny. By nasz dom znów wypełnił się jego śmiechem. By nasze dzieci nie musiały patrzeć, jak ich tata każdego dnia zmaga się z własnym ciałem.
Proszę, pomóżcie nam w tej walce. Udostępnijcie tę zbiórkę, wpłaćcie choćby symboliczną kwotę. Każdemu z Was będę wdzięczna do końca życia. Dobro wraca. Wierzę, że z Waszą pomocą możemy przywrócić Marcinowi życie. Dziękuję z całego serca!
Żona Marcina z dziećmi
- Wpłata anonimowa50 zł
- Marta Chodur Stach50 zł
Zdrowia życzę
- Wpłata anonimowa50 zł
- Wpłata anonimowa20 zł
- Wpłata anonimowa20 zł
- Wpłata anonimowa20 zł