Mateusz pokonał raka, teraz walczy ze skutkami leczenia!

Osteotomia kości udowej, ortezy, turnus, transport medyczny, wózek
Zakończenie: 29 Listopada 2020
Opis zbiórki
Mateusz swoim beztroskim dzieciństwem cieszył się jedynie pierwsze trzy lata. Później rozpoczął się nasz wieloletni dramat – nowotwór, szpitale, ogromny strach, walka o życie, a później o sprawność. Kilka lat temu u Matiego zdiagnozowano medulloblastomę – złośliwy nowotwór móżdżku. W lipcu 2009 roku przeszedł operację neurochirurgiczną potem chemioterapię i radioterapię.
Mateusz wygrał walkę z chorobę nowotworową, ale gorzką ceną tego sukcesu jest szereg powikłań i odległych następstw radioterapii. Wygrał to co najcenniejsze, ale skutków bardzo trudnego leczenia, być może nie uda się pozbyć do końca życia…
Mateusz nie pamięta, jak to jest nie być w szpitalu lub nie chodzić na rehabilitację. Nie pamięta czasów, gdy nic go nie bolało i nie wymagał ciągłej opieki lekarzy.
Gdy rak ustąpił, wydawało się nam, że teraz wszystko zacznie się na nowo, że to drugie, wydarte śmierci życie może być już tylko dobre. Niestety, to było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe i rzeczywistość brutalnie sprowadziła nas na ziemię. Tak agresywne leczenie w okolicy kręgosłupa, choć uratowało życie Mateuszka, jednocześnie skazało go na kalectwo.
Niedowład połowiczny lewostronny – tak od sześciu lat nazywa się nowy wróg Mateuszka. Mój mały bohater walczy z nim z takim samym uporem, z jakimi wcześniej walczył z nowotworem. Jestem z nim każdego dnia, bo zrezygnowałam z pracy, by móc się nim zajmować i przyznaję, że bardzo często to mi brakuje sił, a on – jakimś cudem – daje radę…
Nie zawsze było jednak tak różowo… Gdy któregoś dnia zaczął mnie pytać: „Mamusiu, dlaczego nie mogę być taki, jak koledzy z klasy?”, myślałam, że serce mi pęknie. Bo jak spokojnie mam wyjaśnić dziecku, że ta sama terapia, która uratowała mu życie, skazała go na kalectwo? Jak mam uspokoić jego rozżalenie, gdy sama jestem rozdarta – z jednej strony jestem wdzięczna, że żyje, że jest, że mogę patrzeć jak rośnie, ale z drugiej – jestem rozżalona, bo żadne dziecko nie powinno przechodzić przez takie coś. Z depresji, w którą wpadł w tamtym czasie, wychodziliśmy przez kilkanaście długich miesięcy.
Na ten moment Mati jest niepełnosprawny ruchowo, niedowidzi i niedosłyszy. Intensywny wzrost i okres dojrzewania doprowadził do skoliozy, która zaczęła zagrażać jego życiu. W 2019 roku przeszedł operację kręgosłupa, dzięki której udało się skorygować wadę dwoma tytanowymi prętami i 20 śrubami. Myślałam, że na tym zakończy się cierpienie Mateusza, ale los miał jeszcze coś w zanadrzu. Matiego zaczęło bardzo boleć biodro.
Po głębszej diagnostyce stwierdzono, że biodro jest zwichnięte i znacznie utrudnia funkcjonowanie syna, a przy próbach dłuższego siedzenia sprawia ból, który jest nie do wytrzymania. Operacja jest konieczna, ale jej koszty, a także dalszej rekonwalescencji to kwoty, których sami nie udźwigniemy.
Nowotwór nieodwracalnie zmienił nasze życie. Codziennie jednak robimy wszystko, by walczyć z jego dotkliwymi skutkami. I gdy widzę, z jakim uporem Mati ćwiczy pierwsze kroki, jak dzielnie pisze w zeszycie, mimo, że niedowład utrudnia mu trzymanie długopisu, jak śmiesznie marszczy nos, gdy się śmieje, wiem, że razem mamy szansę pokonać wszystkie przeciwności losu!
Raz jeszcze proszę Cię z całego serca – pomóż mi dalej walczyć o zdrowie Matiego!