Chcemy żyć bez strachu o każdy kolejny dzień

Rehabilitacja, która pozwoli Michałkowi na sprawność
Zakończenie: 24 Lutego 2018
Rezultat zbiórki
Wszystkim darczyńcom zbiórki dziękujemy z całego serca. Bez Was na pewno by się nie udało!
Michał był na 2 turnusach i miał zapewnioną rehabilitację na miejscu. Dużo się zmieniło u Michałka od ostatniej zbiórki. Michał samodzielnie siedzi, już nie pełza tylko czworakuje. Potrafi zrobić kilka samodzielnie kroków i zaczął mówić!
Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni.
Dziękujemy z całego serca.
Martyna i Rysiek- rodzice Michałka
Opis zbiórki
Poród - dzień, na który tak długo czekałam, o którym myślałam z matczyną czułością, okazał się koszmarem. Tętno mojego dziecka zaczęło zanikać, lekarze musieli walczyć o jego życie. Nie słyszałam płaczu synka, nie wiedziałam, co się dzieje. To nie miało być tak! Byłam przerażona i tak bardzo bezsilna… Mój synek, którego jeszcze wtedy nawet nie widziałam, już w pierwszych chwilach swojego życia był reanimowany. Tak niewiele brakowało, by jego małe ciałko stało się zimne, bym go straciła, zanim zdążyłabym poznać...
Na Michałka czekaliśmy z utęsknieniem. Przez kilka miesięcy przygotowywaliśmy się na przyjście na świat naszego dziecka, wszystko było dopięte na ten przysłowiowy ostatni guzik - poród rodzinny, przecięcie pępowiny przez tatę, przystawienie małego do piersi. Pragnęliśmy mieć zdrowe dziecko, o którym już od początku, nawet kiedy nie znaliśmy płci, myśleliśmy jako o chłopczyku. Mieliśmy wybrane imię.
Michałek został przewieziony do Gdańska, do specjalistycznego szpitala, gdzie trwała walka o jego życie. Lekarze zdecydowali się na hipotermię leczniczą. W trzeciej dobie stan synka gwałtownie się pogorszył. W badaniu echograficznym serduszka stwierdzono płyn w worku osierdziowym. Kiedy zobaczyłam go następnego dnia, był maleńki, zupełnie bezbronny. Leżał podłączony do tak wielu urządzeń. Serce pękało mi z rozpaczy, a łzy cisnęły się do oczu. Nie byłam w stanie tego powstrzymać. Po sześciu dniach pozwolono mi go dotknąć. Był taki drobny i delikatny. Bałam się, że boli go każdy mój dotyk…
Diagnoza, którą przekazali nam lekarze, dosłownie ścięła mnie z nóg. Czułam, że tracę równowagę, że zaraz zemdleję. Usłyszałam, że podczas porodu doszło do niedotlenienia, że mózg Michałka został uszkodzony, że nie wiadomo, jaki będzie rozwój mojego synka, że najprawdopodobniej nie będzie siedział, przewracał się, raczkował, że nim całym mogą szarpać ataki padaczkowe… Zawalił nam się świat! Ze szpitala wracaliśmy w milczeniu. Był naprawdę ładny dzień. Świeciło słońce, a w moim sercu panowała ciemność. Wciąż słyszałam te okropne słowa lekarza i nie mogłam uwierzyć. Jak na złość, wokół widziałam spacerujące rodziny, biegające dzieci…
Zasnęłam. Kiedy się obudziłam i upewniłam, że to nie był koszmar, ogarnęło mnie przerażenie. Strach był ogromny. Rozpoczęliśmy walkę. Od pierwszych dni życia naszego dziecka, ćwiczymy z Michałkiem metodą Vojty. Gdy miał dwa miesiące, dołączyły do tego ćwiczenia metodą Bobath, nauka odpowiedniego trzymania, noszenia, przewijania. Uczyliśmy się żyć z dzieckiem, które wymaga specjalistycznej opieki. Czasem jestem smutna. Czasem dopada mnie lęk i zmęczenie, ale kiedy patrzę na mojego ukochanego synka i widzę, jak wiele już udało nam się osiągnąć, moje serce ponownie napełnia się nadzieją i wiarą, a każdy kryzys znika.
Michałek jest radosny, ciekawy życia i świata, wszystko go interesuje. Wszędzie go pełno! Wbrew początkowym opiniom lekarzy, miał 4 miesiące, kiedy zaczął się przewracać z boku na bok. W wieku 7 miesięcy pełzał już jak szalony i od tamtej pory przemieszcza się po całym domu!
Całe nasze życie kręci się wokół tego, aby zapewnić Michałkowi rehabilitację. To jedyny sposób, by mu pomóc. Nie ma dnia, abyśmy nie byli na ćwiczeniach usprawniających, u logopedy czy psychologa. Teraz walczymy, by Michałek potrafił czworakować. Każda nowa czynność, choćby taka malutka, jest dla nas jak krok milowy i stanowi kolejny bodziec do dalszej pracy. Bardzo się staramy, wierzymy w nasze dziecko. Michał już udowodnił, jak bardzo jest silny - udało mu się osiągnąć tak wiele, chociaż nikt nie dawał nam szans na to, że nasz chłopiec będzie kiedykolwiek mógł być jak zdrowe dziecko. A Michałek każdego dnia się uśmiecha, uczy nowych rzeczy! Codziennie pokonujemy przeszkody, jakie na naszej drodze stawia życie. Niestety, bariery finansowej nie jesteśmy w stanie przeskoczyć, a koszty związane z walką o sprawność Michałka są ogromne. Nie możemy też czekać - wieloprofilowa rehabilitacja jest potrzebna teraz, gdy nasz synek rozwija się najintensywniej i kiedy ma szansę, by w przyszłości funkcjonować tak, jak jego rówieśnicy.
Olbrzymie chęci Michałka do życia sprawiają, że powoli odrastają nam skrzydła, które na początku zostały przycięte i utraciły zdolność do lotu. W życiu nie ma przypadków, a wszystko, co się dzieje, dzieje się w konkretnym celu. Wciąż nie potrafimy zrozumieć, dlatego los skrzywdził tak nasze ukochane dziecko, ale zaciskamy zęby i walczymy. Bo najważniejszy jest on, nasz syn. Bez Was nie zdołamy zagwarantować Michałkowi tego, czego potrzebuje, sami nie damy rady podarować mu szansy na normalne życie, dlatego prosimy o pomoc...