Jej mały synek potrzebuje mamy! Michalina musi żyć - pomóż!

Jej mały synek potrzebuje mamy! Michalina musi żyć - pomóż!
rehabilitacja - jedyny sposób walki z chorobą
Zakończenie: 27 Maja 2020
Opis zbiórki
Kiedyś sama przemierzała szpitalne korytarze, pomagając ratować innych. Rano budziła synka pocałunkiem, a potem pędziła na dyżur. Zawsze pogodna, uśmiechnięta, chętna do pomocy, była uwielbiana przez pacjentów. Pracy na oddziale rehabilitacyjnym oddała całe swoje serce. Nie sądziła, że kiedyś znajdzie się po drugiej stronie, tam – na szpitalnym łóżku, czekając ze strachem na każde słowo lekarzy. Los jednak bywa okrutny… Dziś Michalina sama potrzebuje pomocy i tylko od nas zależy to, co mówią – że dobro wraca…
"Nigdy nie sądziłam, że będę musiała prosić o pomoc, że wrócę na oddział rehabilitacyjny jako pacjentka! Że będę szukać ratunku nie dla innych, ale dla siebie… Że mając 35 lat, stanę się jak dziecko, które walczy o to, by móc chodzić, mówić, samodzielnie jeść… Choroba chce mi to zabrać, ale ja się nie dam – muszę i chcę żyć!
Praca jako opiekun medyczny na oddziale rehabilitacji jest moją drugą miłością. Pierwszą jest mój synek, Konrad. Ma 6 lat. Pamięta zdrową mamę, która krzątała się po domu, gotowała obiad, nosiła go na rękach… Rok temu poznał mamę chorą. Tak bardzo chciałabym mu tego oszczędzić…
34 lata spędziłam w dobrym zdrowiu. Rok temu to się zmieniło. Nagle zaczął dokuczać mi ból w kręgosłupie, plecy rwały tak, że nie mogłam chodzić. Wirowało mi przed oczami, kręciło się w głowie. Myślałam, że to zwykłe zmęczenie po ciężkim dyżurze… Pracowałam cały czas na stojąco, chodząc od pacjenta do pacjenta. Objawy jednak nie przechodziły. Trafiłam do szpitala, na oddział neurologii.
Diagnozę postawiono bardzo szybko. Mam wiedzę medyczną, spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego… Na początku nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć. Gdy usłyszałam „stwardnienie rozsiane”, wiedziałam, co to takiego i z czym się wiąże. To bardzo ciężka, okrutna choroba układu nerwowego. Dochodzi do uszkodzenia tkanki nerwowej, w różnych obszarach, rozsianych po całym ciele, co często powoduje trwało inwalidztwo. Czasem chory nie może podnieść się z łóżka, przestaje ruszać rękami i nogami, być samodzielny. Tak było ze mną. Przestałam chodzić, ciężko było mi mówić, jeść. Natychmiast zaczęła się walka o moje życie i zdrowie.
Wróciłam na oddział rehabilitacji, gdzie pracowałam, tym razem jako pacjentka. Od tego czasu walczę. Są ciężkie chwile, ale staram się być dzielna, patrzeć z optymizmem do przodu i nie poddawać się – robić to, co zawsze powtarzałam swoim pacjentom. Mam to szczęście, że wszyscy mi kibicują, mam też przy sobie bliskich. Jest przy mnie mąż, zawsze mogę liczyć na jego wsparcie i pomoc. Mój synek czeka, aż wyzdrowieję… Chcę być przy nim, chcę być mamą! Nie mogę go zawieść!"
Michalinę włączono w program intensywnego leczenia, który jednak nie przyniósł rezultatów. Potem zmieniono terapię, która przynosi niewielką, ale zauważalną poprawę! Michasia zaczęła samodzielnie chodzić przy balkoniku, poprawiła się także mowa, którą intensywnie ćwiczyła z logopedą. Cieszy ją to niezmiernie, bo jej synek niedawno zaczął zerówkę. Będzie mogła uczyć go czytać.
Jedyną, realną szansą na poprawę stanu i jakości życia Michasi jest to, co dawała kiedyś innym — rehabilitacja. Tylko ona sprawi, że będzie mogła się poruszać, mówić… Michalina wie, że to dla niej jedyna deska ratunku – musi ćwiczyć! Nie wróci do pracy, ale może nadal być sprawna, być żoną i mamą… Dlatego prosimy o pomoc dla Michaliny – musi walczyć o swoje zdrowie. Jej synek potrzebuje mamy!