Na ratunek Mirkowi – bez operacji każdy dzień może być ostatnim❗️

Operacja neurochirurgiczna, dalsze leczenie onkologiczne, rehabilitacja
Zakończenie: 19 Stycznia 2024
Opis zbiórki
25 sierpnia tego roku dowiedzieliśmy się, że mój mąż Mirek ma w głowie 3 guzy mózgu! Wcześniej był leczony tylko na nogę… Kilka tygodni później przyszły wyniki biopsji. Najgorszy, złośliwy nowotwór mózgu – glejak wielopostaciowy IV stopnia! Szok… Wciąż trudno nam w to uwierzyć… Nie mamy jednak czasu do stracenia! Mirek potrzebuje pilnej operacji, by żyć! A ta nie jest refundowana…
Gdy człowiek zderza się z systemem, często pozostaje sam. Po otrzymaniu diagnozy również tak się poczuliśmy. Ze szpitala dostaliśmy wypis z informacją, że są guzy. Nic więcej, żadnych leków, zaleceń, co mamy robić dalej… Dzień później Mirek dostał padaczki. Karetka nie chciała przyjechać. Zabraliśmy męża sami do szpitala w Szczecinie. Tym uratowaliśmy mu życie… Ale po kolei. Proszę, poznaj naszą dramatyczną historię i pomóż nam walczyć o życie Mirka! Wierzę, że dobro wraca…
W maju tego roku mąż zaczął mieć problemy z nogą – tracił czucie. Lekarze diagnozowali go pod kątem ortopedycznym. Mąż miał nawet rezonans, ale tylko kręgosłupa. Potem były wakacje, więc też urlopy lekarzy, a problem nie mijał. Przy kolejnej wizycie lekarskiej przypomniało mi się, że raz mąż zapomniał słowa “farba”, gdy prosił mnie, bym ją kupiła. Nie wiem, dlaczego akurat wtedy mi się to przypomniało – szczęściem w nieszczęściu. Ale dzięki temu dostaliśmy skierowanie na oddział neurologiczny do miejscowego szpitala.
Od razu po badaniu tomografem i rezonansem – tym razem głowy – powiedzieli nam, że są tam guzy! Byliśmy w szoku, nie wiedzieliśmy, co dalej! Wypisali nas bez żadnych zaleceń, a dzień później Mirek dostał napadu padaczki! Pogotowie odmówiło przyjazdu. Zabraliśmy więc męża do największego miasta w pobliżu – do Szczecina. W ostatniej chwili. Na miejscu okazało się, że jest olbrzymi obrzęk! Gdybyśmy nie pojechali, mąż by umarł mi w domu…
Potem przyszedł wynik biopsji – najgorszy z możliwych… W szpitalu powiedzieli, że mamy czekać w kolejce na przyjęcie, bo nie ma zagrożenia życia. W przypadku glejaka IV stopnia złośliwości, bardzo agresywnego, liczy się każdy dzień!
Cała rodzina zmobilizowała się do poszukiwań ratunku. Wiedzieliśmy, że jeśli nie weźmiemy znów spraw we własne ręce, nasz ukochany mąż i tata Mirek umrze, nie doczekawszy ratunku!
Na grupie w mediach społecznościowych dowiedzieliśmy się o klinice w Kluczborku i doktorze Witoldzie Libionce. Udało nam się szybko umówić na konsultację on-line. Doktor jest w stanie wyciąć 2 z 3 guzów (ostatni będzie poddany radioterapii), dać nam nadzieję na życie! Bez operacji nie zostało mężowi wiele czasu... Guzy rosną, jego stan będzie się tylko pogarszał... Już teraz Mirek ledwo chodzi przez prawostronny niedowład, nie mówi...
Na początku przyszłego tygodnia mamy jechać do kliniki. Niestety, operacja nie zostanie zrefundowana przez NFZ. Nie jesteśmy w stanie sami zorganizować tak ogromnej kwoty, szczególnie, że nie mamy czasu… Dlatego bardzo prosimy Was o pomoc. Każda wpłata przybliza Mirka do operacji i dalszego leczenia, do wygrania cennego czasu na tym świecie, z nami – z rodziną…
Jeśli znasz Mirka, to wiesz, że zawsze, jeśli tylko umiał, służył pomocą i radą.
Zbliża się 1 listopada... Nie chcemy spędzić tego dnia przy świeżym grobie. Próbujemy wygrać z czasem, ale sami nie damy rady. Prosimy, pomóż...
Bogusia (żona)
Szymon i Sandra (syn z narzeczoną)
Dominika, mała Lila i Rafał(córka z rodziną)