Tak bardzo chcę żyć... Nowotwór nie może wygrać! Proszę, zawalczmy o to razem!

Leczenie i rehabilitacja
Zakończenie: 20 Maja 2023
Opis zbiórki
Czasami życie sypie się jak domek z kart i nie masz żadnego wpływu na to, jak się dalej potoczy…
18. urodziny córki w szpitalnej kafejce przy pączku. 40. męża w szpitalnej stołówce przy ciastku. Niby nieważne, gdzie – ważne z kim, niemniej nie tak to sobie wyobrażaliśmy!
Cześć, mam na imię Ola i nigdy nie było dla mnie rzeczy niemożliwych. Okazuje się jednak, że takie myślenie jest bardzo złudne. Można nawet „sięgać gwiazd”, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy jest zdrowie…
Moja choroba nadeszła nagle. Podczas rutynowej wizyty lekarskiej okazało się, że mam mięśniaki na macicy. Niezbędna była operacja. Sam zabieg, mimo że sam z siebie nieprzyjemny, był dopiero preludium do tego, co miało się stać…
Dzień Matki w 2021 roku zapamiętam na zawsze. Nie dlatego, że było mi go dane spędzić w jakiś niezwykły sposób. Niestety nie! W tym dniu otrzymałam wyniki badań histopatologicznych, które brzmiały: nowotwór złośliwy trzonu macicy. Tak jak stałam, tak usiadłam… I w zasadzie do dziś nie jestem w stanie się podnieść…
Kolejny cios to informacja, że to mięsak, czyli niecały 1% wszystkich nowotworów złośliwych. Nowotwór tak rzadki i przypadkowy jak wygrana w totolotka! Czy może być gorzej? Tak, niestety tak…
Bardzo szybko trafiłam na Oddział Onkologiczny w Gliwicach. Po badaniach okazało się, że w jednym z jajników, które były pozostawione przy ostatniej operacji, bo wówczas były czyste, zaczęło coś rosnąć! Znów wylądowałam na stole operacyjnym, by to usunąć.
Kolejny krok to chemioterapia, która zbiegła się z 18. urodzinami mojej córki… Łzy szczęścia przeplatały się ze łzami żalu i rozgoryczenia…
W sumie przeszłam wtedy 6 cykli chemii, czyli 12 wlewów. Zaczęły się słabsze dni, bóle kości, wypadanie włosów. Okazało się, że wejście na 3 piętro jest mega wyzwaniem, a wejście do wanny bez udziału kogoś z domowników – zbyt ryzykowne.
W styczniu 2022 roku przyjęłam ostatnią dawkę z zaplanowanej chemii i wykonano mi kontrolny tomograf. Wykryto wtedy guzek na płucu! Na szczęście był mały, więc kazano tylko obserwować…
Staraliśmy się powoli wracać do życia sprzed choroby, niemniej cały czas czuliśmy się, jakbyśmy żyli na tykającej bombie. Jakbyśmy czuli, że zaraz coś wybuchnie… I faktycznie, z opóźnieniem zapłonem, ale zaczęło wybuchać…
W kwietniu kolejny tomograf i delikatne powiększenie guzka. W sierpniu nastąpił cios, którego tak bardzo się obawialiśmy – mięsak się rozsiał i są przerzuty! W październiku dowiedzieliśmy się, jak wielkie żniwo zebrał mój przeciwnik: rozsiew procesu w postaci licznych guzów w obrębie jamy otrzewnej największy 73 mm, w miednicy 44 mm, dolne partie mięśni brzucha 37 mm, nad prawą pachwiną kilka guzków około 17 mm, w pęcherzu 46 mm, w płucu 2 guzki…
Tak nie miało być! Miało być tak pięknie! Dlaczego znów wyszło inaczej?
Zebrało się konsylium i podjęto decyzję o kolejnej chemii, tym razem w 3 cyklach. I znów wypadła ona dokładnie wtedy, gdy odbywała się ważna uroczystość w mojej rodzinie – 40. urodziny mojego męża. Urodzinowe ciacho spożywaliśmy na stołówce w szpitalu. Najważniejsze, że razem…
Kolejna chemia to znów ogromne bóle. Były też lepsze dni, ale wiedziałam, że przede mną znów brak siły na podstawowe czynności, wypadanie włosów, brak apetytu…
W grudniu 2022 roku wykonano ponownie kontrolny tomograf. Znów złe wieści – chemioterapia nie pomogła, są dalsze przerzuty i rozsiew…
Kolejne konsylium i decyzja o zmianie chemii. Jest właśnie w jej trakcie. Jest różnie, bo wymiotuję, bolą mnie kości, ale nie poddaję się! Wierzę, że wyjdzie słońce i będzie lepiej!
Walczę z całych sił, jeżdżąc prywatnie od profesora do profesora i szukając pomocy jak się leczyć, aby żyć!
Czekam na wyniki badań Genova w Warszawie, aby dowiedzieć się, co można mi zaproponować. W maju 2023 mam mieć kolejny tomograf, aby zobaczyć, jak bardzo zmniejszyły się guzy – marzę, aby tak było! Jeśli tak się nie stanie, to pewnie czeka mnie kolejna chemia… I tak do końca aż się tego pozbędę! MUSZĘ, bo CHCĘ ŻYĆ!
Gdy jesteśmy zdrowi, wiedziemy normalne życie. Pracujemy, więc mamy pieniądze na kredyt, opłaty, życie. Jednak, gdy zdrowie nie pozwala na kontynuację pracy, to ukraca się dochód i zostaje sama renta. Wtedy jest naprawdę ciężko!
Dzięki wspaniałym osobom – rodzinie, przyjaciołom, pracodawcom, którzy są ze mną i moimi bliskimi od samego początku – przetrwaliśmy. Daliśmy radę przez te ostatnie blisko 2 lata i będę im za to dozgonnie wdzięczna.
Jednak nadszedł moment, gdy muszę poprosić o wsparcie osoby z zewnątrz – niezwiązanych ze mną. Proszę, pomóżcie mi dalej żyć… Tak bardzo nie chcę umierać…
Aleksandra