Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Szukamy ratunku dla Oli. Nie pozwolimy rakowi wygrać!

Aleksandra Misiewicz
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

Leczenie niezwykle rzadkiego nowotworu

Organizator zbiórki: Fundacja Siepomaga
Aleksandra Misiewicz, 38 lat
Ostrzeszów, wielkopolskie
rak gruczołowo-torbielowaty
Rozpoczęcie: 18 Czerwca 2019
Zakończenie: 18 Września 2019

Rezultat zbiórki

Długo nie było o mnie słychać, dużo się działo... Na szczęście dzięki Wam, dzięki dobroci ludzi, działo się dużo dobrych rzeczy!

Na leczenie w Monachium niestety nie zostałam zakwalifikowana, jednak z uwagi na bardzo profesjonalne podejście lekarzy w Monachium oraz ich troskę, zapewniono mi kilka konsultacji w Polsce. Po przebytej chemioterapii oraz operacji lekarze mieli wątpliwości co do operacji oszczędzającej, z uwagi na agresywność mojego nowotworu. Pytaniem zatem było: „Czy nie lepiej ująć całą pierś?” 

Na szczęście po kilku kolejnych konsultacjach oraz badaniach, które zlecił lekarz z Monachium, decyzja okazała się być dobra. Znalazłam alternatywę i rozpoczęłam leczenie w prywatnej klinice IMC w Żernikach Wrocławskich. Nie chciałam się poddać... Już w trakcie chemii odwiedzałam klinikę, aby tam mogli postawić mnie na nogi. Wszelkie terapie witaminowe, zabiegi onkotermii, hipertermii, ozonoterapi, rozmowy z psychologami sprawiały, że idziemy w dobrym kierunku i to wszystko dzięki Waszej pomocy! 

W listopadzie 2019 roku rozpoczęłam radioterapię we Wrocławiu. Trwała miesiąc. Nie było łatwo, ale byłam silna. W styczniu 2020 rozpoczęłam kolejną chemię doustną. Trwała pół roku. Skutki uboczne były tak silne i bolesne, objawiały się olbrzymimi obrzękami skórnymi na dłoniach i stopach, przez które czasami nie mogłam chodzić... Ale przetrwałam i to! Cały czas kontynuuję leczenie w Żernikach Wrocławskich.

Ostatnie badania i kontrole, usg, tomograf, PET, badania krwi, wskazują na pozytywny odzew leczenia. Mam nadzieję, że tak już zostanie!

Chciałam Wszystkim bardzo serdecznie podziękować! Nie umiem wyrazić wdzięczności, jaka we mnie drzemie, za to co dla mnie zrobiliście! To dzięki Wam mogłam  pozwolić sobie na leczenie, na które niestety nie byłoby mnie stać... To dzięki Wam mogłam walczyć i stanąć na nogi!

Będę Wam wdzięczna do końca życia! Dziękuję również mężowi, rodzinie oraz przyjaciołom, którzy byli ze mną w tych ciężkich chwilach, którzy znosili moje humory gdy było źle oraz cieszyli się, gdy było dobrze, którzy pomagali mi załatwiać lekarzy, badania, ogarniali wszystko, gdy ja nie byłam w stanie... DZIĘKUJĘ! 

Podziękowania przesyłam również Wojewódzkiemu Szpitalowi Specjalistycznemu we Wrocławiu, który tak pięknie zajmował się mną podczas chemii oraz operacji. Wszystkim pięknie dziękuję!

Minął już ponad rok od diagnozy, staram się cieszyć życiem i korzystać z niego ile mogę. Włoski odrosły, forma, choć nie ta sama, powoli wraca, bóle pooperacyjne cały czas dają się we znaki, ale i to przetrwam.

Niedługo również wracam do pracy, z czego cieszę się najbardziej! Moje motto: „Kiedy piszesz historię swojego życia, nie pozwól, aby choroba trzymała pióro...” Ja nie pozwoliłam.

Dziękuję z całego serca! 

Aleksandra Misiewicz

Opis zbiórki

Nadal nie możemy uwierzyć, że to właśnie Ola zachorowała na raka… To takie irracjonalne, przecież to nie może być prawda! Znamy się od dziecka, ma dopiero 34 lata, wyszła za mąż, z Pawłem starali się o dziecko… Dzisiaj okazuje się, że wymarzonego dziecka może nigdy nie być, a Aleksandra jest bardzo chora… Ekstremalnie rzadki nowotwór to jednak fakt. Walczymy, szukamy ratunku… Wiemy już dziś, że będą potrzebne ogromne pieniądze, dlatego bardzo prosimy, pomóż nam, pomóż Oli!

Aleksandra Misiewicz

Piękna, serdeczna, roześmiana — taka jest Ola, taka została nawet po najgorszej diagnozie. “Wygonię tego potwora” - mówi. I my wierzymy, chociaż nawet lekarze boją się mówić o rokowaniach… Olę zaczęła boleć ręka, wyczuła niewielkiego guzka w piersi. Lekarz zrobił USG, nie spodobał mu się wynik. Wysłał ją na onkologię. Pojechała na badania, ale została uspokojona — kolejny specjalista powiedział, że nie wygląda mu to na raka i na pewno wszystko będzie dobrze. Jednak zlecił biopsję, tak dla potwierdzenia, że nic złego się nie dzieje. Ola była spokojna, nie dopuszczała do siebie czarnych myśli tak jak my wszyscy. Potem była biopsja, gruboigłowa, bardzo dokładna. Jej wyniki zachwiały naszym światem…

”To rak, najprawdopodobniej złośliwy” - razem z tymi słowami pojawił się strach, tak wielki, jak nigdy wcześniej. Były kolejne badania, a lekarze mówili, że sobie poradzą, guz jest mały, to na pewno wczesne stadium. Wytnie się go, będzie radioterapia i można zapomnieć o sprawie. Odżyła w nas nadzieja, ale równie szybko zgasła. Przyszły jeszcze gorsze informacje…

Aleksandra Misiewicz


Po dokładnych badaniach samego guza okazało się, że jest on bardzo dziwny, niesamowicie rzadki — na całym świecie zachorowało na niego tylko ok. 200 osób. W tym Ola… Niestety, przez to, że lekarze dopiero go poznają, nie ma skutecznego leczenia, nie wiadomo, co na niego działa. Na domiar złego nowotwór ten ma ujemne receptory, nie działa na niego żaden lek i ma w sobie aż 80% samych komórek rakowych. Nie ma trudniejszego przeciwnika.

Cały czas żyjemy nadzieją, że właśnie przez to, że rak jest tak nietypowy, znajdzie się sposób, żeby go wyleczyć. Lekarze podejrzewają, że może nie dawać przerzutów, jednak to tylko przypuszczenia… Nic nie wiemy, działamy po omacku, od diagnozy minął dopiero miesiąc. Ola bierze już chemię, czerwoną, najgorszą.Przed nią jeszcze 3 cykle, potem może 12 podtrzymującej i operacja wycięcia guza. Może być też tak, że chemia nie zadziała i pójdzie na stół jeszcze szybciej. To wszystko się jeszcze okaże.

Aleksandra Misiewicz


Walczymy wszyscy razem, Ola, jej bliscy i przyjaciele. Trafiliśmy do kliniki w Monachium, gdzie wykonują protonoterapię, jedną z najskuteczniejszych metod powstrzymania raka. Jesteśmy już po wstępnej konsultacji z polskim lekarzem, który tam przyjmuje. Potwierdził plan leczenia: najpierw chemia i operacja w Polsce, potem protony w Monachium. Teraz właśnie taki jest cel, na tym się skupiamy. Nie mamy jednak jeszcze ostatecznego kosztorysu, w międzyczasie szukamy innych metod, dlatego zbiórka jest otwarta. Gdy będziemy mieli już kwalifikację do leczenia, zbiórka zostanie zaktualizowana, fundacja doda ostateczną kwotę i cel.

Dzisiaj Ola czuje się dobrze, włosy jeszcze są, ale nawet jak ich nie będzie, nie to jest najważniejsze. Pokonać raka — tylko to się liczy. O to walczymy i prosimy, pomóż, by pieniądze nie stanęły na przeszkodzie w walce, która już się zaczęła… Musimy ją wygrać!

Przyjaciele

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Pomóż mi nagłośnić zbiórkę

Baner na stronę

Obserwuj ważne zbiórki