Jeden błąd, który zmienił całe nasze życie. Codziennie walczę z cierpieniem syna!

Roczna rehabilitacja - nadzieja dla Oskara
Zakończenie: 9 Października 2022
Opis zbiórki
Nie mogliśmy się doczekać, kiedy nasz synek pojawi się na świecie. Razem z mężem bardzo na niego czekaliśmy i kiedy przyszedł ten dzień, mieliśmy być najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Stało się inaczej. Oskar był zdrowym dzieckiem tylko do chwili porodu.
Zanim jeszcze zaczęliśmy z mężem starać się o dziecko, już odkładaliśmy na niego pieniądze. Zależało nam, aby nasz skarb miał wszystko, co najlepsze, aby nigdy niczego mu nie zabrakło. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy już będzie z nami. Kiedy zaszłam w ciążę, bardzo dbałam o siebie, przygotowywałam też pokoik i wyprawkę. Z wytęsknieniem czekałam na dzień, kiedy będę mogła wziąć Oskarka w ramiona i go przytulić. W nocy pojawiły się skurcze. Pojechałam z mężem do szpitala, ale akcja porodowa się zatrzymała. Nic nie działo się do rana. Lekarze zadecydowali o podaniu oksytocyny. Poród w ogóle nie postępował. Dopiero o godzinie 16 trafiłam na stół i Oskar urodził się przez cesarskie cięcie. Wiedziałam już, że jest bardzo źle, kiedy zobaczyłam go całego sinego…
Oskar nie dostał nawet jednego punktu. W ciężkiej zamartwicy, z wylewami krwi do mózgu był od razu reanimowany i zabrany na patologię noworodka. Nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Na drugi dzień poszłam go zobaczyć. Był największym dzieckiem na sali. Wśród wcześniaczków wydawał się jakby miał 3 miesiące, a był w najgorszym stanie. Każdy oddech wykonywał za niego respirator. Wyniki leciały z godziny na godzinę. Tego samego dnia przyszedł do niego ksiądz i dał mu ostatnie namaszczenie. Nie mogłam pojąć, dlaczego ta tragedia dotknęła właśnie nas. Zamiast łez radości, były tylko łzy rozpaczy… Po zrobieniu usg mózgu Oskarka nie było już żadnej nadziei. Dziury w mózgu niosły ze sobą nieodwracalne zmiany.
Po tygodniu synek zaczął sam oddychać. Pokazał swoją siłę i wolę walki o własne życie. Dokładnie po 3 tygodniach i 3 dniach zostaliśmy wypuszczeni do domu. Najlepsze łóżeczko, najpiękniejszy wózek. Wszystko, co czekało na powrót Oskarka ze szpitala, stało się nieistotne. Najważniejsza była walka o jego zdrowie. Od razu rozpoczęliśmy szereg konsultacji i rehabilitacji. Liczyliśmy na cień nadziei, ale każdy nam mówił, że stan synka jest bardzo ciężki. Dotknęłam dna rozpaczy. Wszystkie oszczędności, które miały zapewnić lepszą przyszłość mojemu synkowi, poszły na lekarzy i rehabilitację. Każdy dzień wyglądał jak poprzedni. Nie zmieniał się jedynie stan Oskara. Miesiąc temu synek skończył 9 lat. Kiedy myślę, że mógłby chodzić już do szkoły, grać z kolegami w piłkę zalewam się łzami. Oskar nie potrafi mówić, siedzieć, ruszać palcami... Obecnie wożę Oskara do przedszkola oddalonego od naszego domu o 40 km. Tam ma zapewnioną odpowiednią opiekę i rozwój. Dzięki dodatkowej rehabilitacji widzę, że stan Oskara się poprawia. Na samym początku nawet się nie śmiał, nie było z nim żadnego kontaktu. Teraz gdy jest zadowolony, to wysyła nam piękne uśmiechy. Dla mnie to jak zdobycie szczytu świata.
To nieprawda, że czas przyzwyczaja do bólu. Każdego dnia się z nim zmagam. Jestem silna tylko dla Oskara i dzięki niemu. Będąc jeszcze w inkubatorze, pokazał mi swoją siłę, za co kocham go ponad wszystko. W nim jest cząstka mnie, bez której nie mogę już żyć. Brakuje nam tylko pieniędzy. To jedyna przeszkoda, której w żaden sposób nie potrafimy przeskoczyć. Za niesprawiedliwość losu płacimy najwyższą cenę. Z pewnością nigdy nie chciałbyś się znaleźć w mojej sytuacji. Nie zostawiaj nas bez nadziei. Oskar ma szansę dalej się rozwijać!
Agnieszka, mama Oskara