

Mama dwójki dzieci walczy z nowotworem złośliwym mózgu❗️
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Aktualizacje
Pomóż mi walczyć z glejakiem mózgu, dla moich dzieci i męża!
Guz umiejscowiony jest po lewej stronie mózgu, a choroba z każdym dniem odbiera mi sprawność!
Najpierw pojawił się niedowład ręki, później nogi, aż w końcu konieczność poruszania się o kuli. Dziś każdy krok jest dla mnie ogromnym wysiłkiem, ale staram się traktować go jak małe zwycięstwo nad chorobą, która próbuje zawładnąć moim życiem.
Nie istnieje lek, który mógłby mnie całkowicie wyleczyć, ale nie pozwalam, by odebrało mi to nadzieję. Walczę z całych sił dla moich dzieci, które każdego dnia patrzą na mnie z miłością i ufnością, i dla mojego męża, który wspiera mnie, nawet gdy świat wydaje się zbyt ciężki. Marzę tylko o tym, by jak najdłużej być z nimi: śmiać się, przytulać, patrzeć jak rosną, cieszyć się ich dzieciństwem i obecnością, którą kocham ponad wszystko.
Potrzebuję wsparcia w leczeniu wspomagającym, rehabilitacji oraz codziennych kosztach związanych z funkcjonowaniem w chorobie. To przerasta nasze możliwości. Każda pomoc daje mi szansę na więcej czasu z rodziną, na mniej bólu i więcej siły do dalszej walki.
Z całego serca dziękuję za wsparcie i proszę o dalszą pomoc! Dzięki Wam mogę wciąż wierzyć, że jutro będzie jaśniejsze.
Paulina
Opis zbiórki
Moja historia zaczęła się od trzech poronień, które były dla mnie ogromnym przeżyciem. Mimo tych trudnych doświadczeń nie poddałam się i postanowiłam walczyć o to, by zostać mamą. Po tych traumatycznych chwilach udało mi się zajść w ciążę, a narodziny mojego pierwszego dziecka stały się moim największym szczęściem.
W 2012 roku, gdy mój syn miał zaledwie 2 miesiące, usłyszałam diagnozę, która wstrząsnęła całym moim światem. Okazało się, że cierpię na nowotwór złośliwy mózgu… W pierwszej chwili byłam w szoku i pełna strachu. Uciekłam ze szpitala, by wrócić do domu i zobaczyć mojego malutkiego synka, bo byłam przekonana, że to koniec, że nie będę mogła być z nim i zobaczyć, jak dorasta.
Natychmiast rozpoczęłam leczenie, które miało uratować moje życie… Pierwsza operacja zakończyła się całkowitym usunięciem guza. Po zabiegu wystąpił niedowład trzech palców prawej ręki, ale dzięki rehabilitacji udało mi się odzyskać sprawność. Lekarz, który przeprowadził operację, cały czas monitorował moją sytuację, a jego opieka była dla mnie nieoceniona.
Dwa lata przed nawrotem choroby zdecydowaliśmy się z mężem na drugie dziecko. Była to decyzja pełna ryzyka, ponieważ ciąża mogła stanowić zagrożenie dla mojego zdrowia i życia, ale mimo obaw udało mi się urodzić moją drugą pociechę. Moje serce wypełniło się radością, że pomimo trudności mogłam obdarować moje pierwsze dziecko rodzeństwem.
Niestety, w 2019 roku choroba powróciła. Guz zaczął rosnąć, co oznaczało konieczność kolejnej operacji. Jednak po roku, w 2020 roku, nastąpiła kolejna wznowa, a guz ponownie zaczął się rozwijać.
Po trzeciej wznowie zdecydowano się na kolejną operację, a także na radioterapię, która pozbawiła mnie włosów na połowie głowy. Po tej trudnej kuracji musiałam przejść chemioterapię, ale niestety guz znów zaczął rosnąć. Po czwartej wznowie okazało się, że jest już nieoperacyjny, ponieważ każda próba operacji mogłaby pozbawić mnie podstawowych funkcji życiowych.
Zdecydowano się więc na zastosowanie radiochirurgii celowanej, która miała na celu precyzyjne zniszczenie komórek nowotworowych. Choć leczenie było trudne, pozwoliło mi na dalszą walkę. Niestety, po całym tym leczeniu, całkowicie straciłam możliwość poruszania prawą stroną ciała. Stałam się osobą niepełnosprawną, co było ogromnym ciosem, ale nie poddałam się. Mimo utraty sprawności fizycznej walczę każdego dnia o to, by być z moimi dziećmi i cieszyć się każdą chwilą.
Ból stał się on moim codziennym towarzyszem, a ja nauczyłam się żyć z nim. Niestety, okazało się, że w kości czaszki, po poprzednich operacjach, doszło do zakażenia. W związku z tym musiałam przejść kolejny zabieg, podczas którego usunięto mi fragment czaszki!
Niestety moja historia nie kończy się na walce z glejakiem. W 2017 roku, będąc w 8. miesiącu ciąży z drugim dzieckiem, dowiedziałam się, że mój mąż ma nowotwór żołądka. To była kolejna ogromna próba dla naszej rodziny. Mąż przeszedł cały cykl chemioterapii, która skutecznie zniszczyła komórki nowotworowe. Mimo trudnych chwil, dzięki wsparciu specjalistów, udało mu się pokonać chorobę. Cały czas jest pod opieką lekarzy.
Minęło już wiele lat od momentu, gdy usłyszałam tę diagnozę. Jest 2025 rok, a moja walka trwa. Choć guz jest nieoperacyjny, a ból i niepełnosprawność towarzyszą mi na co dzień, nie tracę nadziei. Każdy dzień to dla mnie nowa szansa na życie, na bycie z moimi dziećmi i na walkę o lepsze jutro.
Nie wiem, co będzie dalej, ale muszę poprosić o wsparcie. W lutym lekarze podejmą decyzję, jakie leczenie rozpocząć. Niestety w tym momencie musiałam przerwać chemioterapię, ponieważ mój organizm bardzo źle na nią reagował. Jest mi bardzo ciężko, ale muszę walczyć dla Maksia i Leosia – moich ukochanych synków. Bardzo proszę o wsparcie!
Paulina
- Asia350 zł
- Rafał200 zł
- Norbert10 zł
Bedzie dobrze
- Wpłata anonimowa50 zł
- DominikaX zł
- Wpłata anonimowa1 zł