Bóg lubi, gdy się kogoś ratuje... Pawła modlitwa o pomoc

schodołaz, by Paweł mógł wychodzić z domu
Zakończenie: 30 Października 2019
Rezultat zbiórki
Chciałbym bardzo serdecznie podziękować wszystkim darczyńcom i ludziom dobrej woli za dokonane wpłaty. Dziękuję za dobre słowa i za modlitwę w mojej intencji.
Choć nie udało zebrać się na schodołaz, Wasza pomoc umożliwiła mi dalszą walkę o sprawność. Wszystkie wpłaty przeznaczyłem na niezbędną rehabilitację i leki. Nie wiem, co bym zrobił bez tego wsparcia.
Dziękuję z całego serca!
Paweł
Opis zbiórki
Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj - tak pisał w liście do Rzymian jego imiennik, święty Paweł. W tej historii złem jest choroba, która zaatakowała brutalnie i nagle. Rzuciła Pawła na wózek inwalidzki, odebrała władzę nad ciałem, zostawiła tylko ból... Uwięziła w mieszkaniu. Paweł mieszka na czwartym piętrze, w bloku bez windy... Sam nigdy nie pokona ponad setki schodów, my jednak możemy mu pomóc, sprawić, że przestanie być więźniem we własnego domu! Zostań aniołem Pawła i usłysz jego modlitwę:
Mam na imię Paweł i mam 40 lat. Kiedyś – w życiu, które prowadziłem do niedawna – byłem cieślą. Tak jak święty Józef. Bardzo lubiłem swoją pracę. Teraz jest tylko wspomnieniem…
Lubiłem też sport. Moim marzeniem była praca na wysokościach, 40, 80 pięter… Dziś nie byłbym w stanie przejść kilku schodów. Nie mogę nawet wstać. Poruszam się tylko na wózku, na który rzuciła mnie choroba. Od momentu, gdy zachorowałem, skończyło się wszystko – praca, moje życie prywatne, marzenia, plany... Zostały nieprzespane noce, ból i strach, co przyniesie jutro, czy nie będzie gorzej?
6 lat temu w moje życie wkroczył ból – zaczęło się od mrowienia w rękach i nogach. Potem zrobiłem się bardzo słaby, ręce i nogi coraz ciężej było podnosić, odmawiały mi posłuszeństwa. Szukałem pomocy – poszedłem do lekarza pierwszego kontaktu, potem do neurologa. Dostałem leki przeciwbólowe, które jednak nie pomogły i skierowanie na rezonans. Mój stan zdrowia pogarszał się, byłem coraz słabszy, a ból narastał z każdym dniem… Ból był tak silny, że nie mogłem spać, chodzić, żyć.
Wyniki badań wskazały na dyskopatię, przepuklinę i zwyrodnienie kręgosłupa. Było coraz gorzej. Trafiłem do szpitala. Wypisano mnie z diagnozą – neuropatia. Choroba nerwów obwodowych, powodująca straszny ból… Krótko po wypisie ze szpitala przewróciłem się na ulicy. Mięśnie były już tak słabe, że nie dałem rady podnieść się o własnych siłach. Któregoś dnia nie byłem już w stanie wstać z łóżka… Tak zostało do dziś.
Moje nogi już nie działają. Zamiast nich są koła wózka inwalidzkiego. Każdy mój dzień to cierpienie i staranie o łatwiejsze jutro… Nie zamierzam jednak się poddać. Dziękuję Bogu za każdy dzień, który udaje mi się przeżyć bez bólu. Kocham życie, uważam, że nie ma nic piękniejszego… Dziś sport jest tylko wspomnieniem, ale wciąż lubię muzykę, architekturę i pomoc innym – uważam, że nie ma nic piękniejszego. Wiara daje mi siłę do dalszej walki.
Choroba atakuje w okrutny sposób. Często przerywa życie w jednej chwili, a czasami zbiera siły, by atakować i niszczyć powoli, dzień po dniu. Kiedyś byłem zwyczajnym, zdrowym człowiekiem. Bardzo za tą zwyczajnością tęsknię… Mieszkam na 4-piętrze, w bloku, który nie jest przystosowany do osób niepełnosprawnych. Czuję się jak więzień we własnym domu. Chciałbym być samodzielny, nie angażować innych za każdym razem, kiedy muszę wyjść. Marzę o tym, żeby pojechać sam na zakupy, do sklepu, lekarza... Aby nie musieć szukać wtedy kogoś, kto musi wziąć mnie na ręce, znieść mnie i wózek...
Moim ratunkiem, szansą, że znów poczuję się wolny i niezależny, jest schodołaz. Tylko on pozwoli mi wyjść z domu, kiedy chcę. Nie będę musiał nikogo prosić o pomoc. Będę mógł czasem po prostu wyjść i zobaczyć niebo...
Trudno jest prosić o pomoc, niestety, ja nie mam wyjścia. Z całego serca proszę o wsparcie, bym mógł jeszcze trochę cieszyć się życiem mimo niepełnosprawności… Ze swojej strony obiecuję pamięć w modlitwie. Bóg zapłać za wszystkie dobre serca, które zrozumieją moją sytuację i pomogą mi w potrzebie.