Dwa udary niszczą jesień życia. Pan Paweł potrzebuje pomocy!

Roczna rehabilitacja
Zakończenie: 21 Kwietnia 2023
Opis zbiórki
Nie umiem sobie wyobrazić życia bez Pawła. To miłość mojego życia, przyjaciel, wsparcie. Jesteśmy już na emeryturze, ale nie jest nam dane czerpać radości z jesieni życia. 9 lat temu mąż przeszedł udar. Cieszyliśmy się, że po intensywnej rehabilitacji mógł poruszać się, mówić i być w stanie samodzielnie wykonywać różne czynności. Niestety, los szybko nam to odebrał. A wszystko zaczęło się od cukrzycy…
Ta słodko-gorzka choroba jest z moim mężem już 50 lat. W wieku 24 lat dowiedział się o chorobie, która rozpoczęła łańcuch innych schorzeń. Nadciśnienie, niedoczynność tarczycy… A przy tym aktywność zawodowa, bo zawód elektronika był dla męża spełnieniem marzeń. Z pasją wykonywał wszystko, co dotyczyło pracy. Wiedliśmy naprawdę szczęśliwe życie. Niestety w pewnym momencie bańka pękła, pozostawiając wiele problemów. Mąż przeszedł dwa razy porażenie nerwu twarzowego. Trzeba było walczyć między innymi z niedomykającą się powieką czy opadającym kącikiem ust. W 2012 roku pierwszy udar. Pełna mobilizacja - codzienne ćwiczenia przyniosły rezultaty. Paweł dał radę! Jadł i pił samodzielnie, poruszał się o balkoniku, rozmawiał, dyskutował, był z nim kontakt. Gdy tylko uwierzyliśmy, że już wszystko będzie dobrze, 8 sierpnia 2019 roku, wszystko nagle się zmieniło…
Kolejny udar niedokrwienny sprawił, że Paweł ma sparaliżowaną prawą stronę ciała. Nie chodzi, nie mówi i nie wykonuje żadnych czynności. Posiłki, które przyjmuje muszą być zmiksowane, karmiony jest przez strzykawkę. Mój kochany mąż nie porusza się, ma przykurcze mięśni, boli go całe ciało. Jest przy tym bardzo wrażliwy i emocjonalny, więc często reaguje płaczem. Wymaga całodobowej opieki. Trzy razy w tygodniu odwiedza nas pielęgniarka, która pomaga przy czynnościach higienicznych, zmianie pościeli, podawaniu leków. Mąż powinien ćwiczyć każdego dnia z rehabilitantem. W tym momencie nie mam za co opłacić takiej terapii. Próbuję ćwiczyć z mężem i mu pomagać, ale to nie to samo. Boję się, że długotrwałe leżenie doprowadzi do zatoru płuc... Oprócz tego mieszkamy sami i jest mi naprawdę trudno. Sama skończyłam już 73 lata, przeszłam operację kolana i jestem coraz mniej sprawna. Ostatnio okazało się także, że mam ogromne problemy z sercem, potrzebuję pilnej operacji... Mimo chęci i miłości, która we mnie jest, boję się, że zaraz to ja będę potrzebowała pomocy. Sił brakuje już teraz. Bardzo się boję!
Wciąż wierzę, że jeszcze może być dobrze, że damy radę porozmawiać, zwierzyć się sobie. By Paweł mógł wrócić do zdrowia, konieczna jest rehabilitacja. Zawsze byliśmy w gronie osób pomagających, a nie proszących o pomoc. Wiem jednak, że bez prośby o wsparcie już wkrótce mogę stracić ostatnią nadzieję...
Elżbieta - żona Pawła