

Tragedia nie do opisania... Mama Piotrusia walczy o jego życie, pomóż❗️
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Aktualizacje
Opieka nad Piotrkiem staje się coraz trudniejsza! Pomocy!
Kochani, już dawno nie pisałam Wam, co słychać u Piotrusia. Niestety, nie mam dobrych wieści. Syn już nie siedzi i jest w stanie tylko leżeć. W dodatku przez moje problemy zdrowotne opieka nad nim staje się coraz trudniejsza...
Na co dzień Piotruś jest podłączony do koncentratora tlenu i respiratora. W dodatku ze względu na to, że cały czas rośnie, staje się coraz cięższy, a ja nie jestem już w stanie sama go wykąpać i potrzebuję pomocy innych osób...

Niestety, wsparcie pielęgniarki bardzo dużo kosztuje, a do tego dochodzą koszty związane z rehabilitacją. Ćwiczenia nie sprawią, że syn jeszcze kiedykolwiek będzie siadać i chodzić, ale mogą przynieść ulgę, a to jest naprawdę ważne.
Widzę, jak Piotruś cierpi i jako mama nie mogę na to patrzeć. Staram się z całych sił i robię, co w mojej mocy, żeby jakkolwiek mu ulżyć, ale to wszystko zaczyna mnie przerastać...
Proszę, jeżeli tylko możecie, wesprzyjcie Piotrusia choćby drobną wpłatą. Każda pomoc to dla niego realna szansa na godne życie...
Janina, mama
Stan zdrowia mamy Piotrka znów się pogorszył! Pomóżmy!
Kochani,
przeszłam już kolejną operację w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Nie mogę nic dźwigać, a jeśli mój stan się pogorszy, ponownie trafię do szpitala. To trudny czas dla mnie i dla mojego syna.

Muszę wynająć pomoc przy opiece nad Piotrusiem. Moje zdrowie jest w rozsypce, a kilka razy dziennie muszę przenieść syna na rękach, z miejsca na miejsce, by nie dopuścić do powstania odleżyn.
Błagam, udostępnijcie nasz apel, a jeśli możecie, wpłacie symboliczną złotówkę! Całym sercem dziękuję za Wasze wsparcie!
Janina, mama
Pojawiło się światełko w mroku choroby! Proszę, pomóżcie Piotrusiowi, pomóżcie nam...
Mój syn jest nieuleczalnie chory. Spotkało nas zbyt dużo tragedii... Kazano mi rodzić w 24 tygodniu ciąży. Piotruś ważył zaledwie 720 gramów... Nie dawano mu szans na przeżycie, a dziś ma 18 lat. Niby jest dorosły, ale w środku jest półrocznym dzieckiem – na takim etapie rozwoju jest. I na takim pozostanie, choć jego ciało się zmienia i sprawia mu ból...
Mijają lata, a ja sama opiekuję się synem. Również potrzebuję pomocy, bo tak nieludzki wysiłek odbił się na moim zdrowiu. Mój organizm jest w rozsypce... Już nie mam odwrotu od operacji. Żebym mogła wciąż opiekować się synem – a poza mną nie ma nikogo – musiałam iść do szpitala...
Ostatnio dowiedziałam się, że mam szansę skorzystać z dofinansowania na zakup samochodu przystosowanego do przewozu niepełnosprawnego dziecka. Program wprowadził PEFRON. Zakup takiego auta bardzo pomoże mi w przewozie dziecka na leczenie I rehabilitację do różnych ośrodków oddalonych od naszego miejsca zamieszkania. Jednak to jest dofinansowanie, resztę muszę zapłacić sama. A nie mam na to środków...
Proszę o pomoc, bym mogła nadal sprawować opiekę nad moim synkiem. Jest dla mnie całym światem. Każde wsparcie, każda złotówka, jest dla nas nadzieją na lepsze jutro.
Mama Piotrusia – Janina
Opis zbiórki
Wszyscy skreślili Piotrusia. Wszyscy, poza mną… Jestem mamą chłopca, który świata nie obchodzia. Już 18 lat walczę o każdy kolejny dzień jego życia, by było ono jak najlepsze, jak najmniej bolesne… Niestety, choć tak bardzo się staram, nie daję już rady. Bardzo proszę o pomoc…
Od 8 lat jesteśmy tylko my dwoje. Wychowuję Piotrusia sama. Brakuje nam na wszystko… Ojciec dziecka nie interesuje się nim. Twierdzi, że rehabilitacja jest mu niepotrzebna… Nie uczestniczy w naszym życiu, nie pomaga. Za to składa co chwila wnioski o obniżenie alimentów na syna. Na ostatniej rozprawie sądowej usłyszałam z jego ust, że Piotrka trzeba oddać do ośrodka. Ja nigdy się na to nie zgodzę! Będę opiekować się moim synem, na ile Bóg da mi sił. Prędzej umrę, niż oddam swoje dziecko…

Czasami przychodzi mi przez myśl, że przecież mógłby być zdrowy… Kto popełnił błąd? Kazali mi rodzić naturalnie w 24 tygodniu ciąży, bo powiedziano, że z takimi wadami dziecko i tak nie przeżyje… Miałam podtrzymywaną ciążę bez wód płodowych przez 6 dni. A gdy Piotruś się urodził, okazało się, że nie ma wad wrodzonych, jak mówili lekarze! Ale jego stan funkcjonowania w ciele matki bez wód płodowych był krytyczny…
Piotruś walczył od momentu przyjścia na świat. Niewykształcone w pełni płuca nie radziły sobie z oddychaniem, doszło do krwawienia wewnątrzczaszkowe III stopnia, kilkakrotne miał transfuzje krwi. W inkubatorze spędził 46 dni. Walczył i dalej walczy o każdy oddech, tak bardzo chce żyć! Już 17 lat...
Dzieci takie, jak mój syn, otwierają bramy do nieba. Uczą dobra, bezinteresownej miłości… Było trudno, ale jakoś żyliśmy. Ale 4 lata temu stan Piotrusia nagle się pogorszył… Wystarczyło, że na chwilę wyszłam, a Piotruś zaczął umierać! Cudem wyrwaliśmy go ze szponów śmierci, jednak już nigdy nie będzie jak dawniej...

Dziś synek żyje dzięki maszynom, oddycha za pomocą respiratora. Musiałam błyskawicznie nauczyć się być pielęgniarką, nie odstępuję Piotrusia na krok. W nocy wstaję po 10 razy, bo włącza się alarm, że synek znów nie oddycha. Wyrywam dobie 2-3 godziny na sen, na więcej nie mam czasu. A i wtedy boje się zasypiać…
Raz w tygodniu, czasem częściej, Piotruś zaczyna się dusić. Każda noc to koszmar, lęk o synka towarzyszy mi cały czas. Boję się, że kiedyś ze zmęczenia padnę i nie usłyszę niemego wołania o pomoc… Nadzieja tylko w tym, że sprzęt nie zawiedzie i włączy się jak zwykle alarm...
Nasz dzień to nieustanne odsysanie wydzieliny z górnych dróg oddechowych oraz z tracheotomii, nawilżanie jamy ustnej, karmienie pozajelitowe. Nawet na krok nie mogę odstąpić syna… Piotruś przyjmuje posiłki wysokobiałkowe i wszystko, co zawiera dużo kalorii. Bardzo dużo pieniędzy schodzi mi na NutriDrinki i inne specjalistyczne pożywienie.
Walczę każdego dnia o godne życie mojego dziecka, ale brakuje nam niemal na wszystko. Bez pomocy dobrych ludzi nie poradzę sobie z kolejnym miesiącem… Roczna rehabilitacja i opieka nad synkiem to koszt nawet 130 tysięcy złotych. Moje zdrowie się sypie, mam zwyrodnienie kręgosłupa od wieloletniego dźwigania i zakaz podnoszenia syna. Ale jak inaczej mam się nim zajmować...
Chciałabym przychylić nieba synkowi, staram się to robić każdego dnia. Jest moim całym światem, dlatego z całego serca proszę - pomóżcie mi walczyć o jego życie… Nie wyobrażam sobie, że jego oczka, tak pełne życia i radości, mimo wszystkich trudów, miałyby zamknąć się na zawsze.
Janina, mama Piotrusia
*Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową
- Wpłata anonimowa50 zł
Kochani, sercem jestem z Wami
- Ewelina100 zł
- Wpłata anonimowa100 zł
- Anonimowy Pomagacz20 zł
- Wpłata anonimowaX zł
- Anonimowy PomagaczX zł