Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Hanna Sołodkij
Pilne!
Hanna Sołodkij , 12 lat

Nawet 50 ataków dziennie❗️Żyjemy pod dyktando padaczki – pod dyktando lęku o życie Hani❗️ Ratunku❗️

Hania cierpi na dysplazję kory mózgu oraz padaczkę lekooporną. Ataki padaczki męczą ją od 4. miesiąca życia. Do 12. roku życia córki zastosowano WSZYSTKIE możliwe leki przeciwpadaczkowe w różnych kombinacjach. Żadne nie przynosiły efektu! Do listopada 2022 r. sytuacja była w miarę stabilna. Napady powtarzały się, ale odstępy między kolejnymi były dłuższe. Niestety, nadszedł dzień, kiedy ataki zaczęły męczyć Hanię codziennie. Wtedy w badaniu radiologicznym MRI odkryto dużą i trudną do zlokalizowania dysplazję kory mózgu. Napadów było coraz więcej, nawet do 50-60 na dobę!  Ataki są nagłe, gwałtowne, powodują, że Hania składa się jak scyzoryk. Trzeba trzymać ją za rękę, żeby nie stała się jej krzywda, cały czas być obok, mieć oczy dookoła głowy. Nie możemy odwrócić się nawet na chwilę. Wystarczy moment nieuwagi i jest krzyk, córka leży rzucona na ziemię przez okrutną chorobę, często z rozbitą głową. To życie w nieustannym stresie, ciągłym czekaniu na atak. Ból i krzywda – tak wygląda życie naszego dziecka przez ostatni rok.  Atak trwa kilkadziesiąt sekund, czasem minutę. Zdarza się rano, wieczorem, po południu, w nocy — codziennie, bez względu na porę. Nic nie zapowiada ataku. Padaczka powoduje, że w głowie Hani dochodzi do nagłego wyładowania, mózg przez chwilę staje się zupełnie niesprawny. Córka traci świadomość, upada, jej ciało staje się zupełnie bezwładne, uderza o meble, podłogę, przedmioty wokół. Ratują ją najbliżsi, nie dopuszczając do tego, by Hania upadła, by nie stała się jej krzywda.  Każde uderzenie w głowę to przecież śmiertelne niebezpieczeństwo! Córka ma ciężką formę padaczki lekoopornej. Gdy nie ma ataków, wygląda jak zdrowe dziecko. Tej choroby nie widać na zewnątrz. Mama, tata, babcia, siostra – wszyscy są przy Hani. Choruje ona, ale wraz z nią cała rodzina, która żyje pod dyktando padaczki, dyktando lęku o życie dziecka. Nie można zrobić herbaty, umyć rąk, ugotować obiadu, wyjść do toalety, bo padaczka może zaatakować w każdej chwili.  Od 20 maja 2023 r. Hania prawie cały czas w szpitalu. 10 października 2023 r. Hania miała pierwszą operację usunięcia dysplazji w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Siedmiogodzinna operacja, niestety, nie przyniosła spodziewanego efektu i Hania dalej cierpi. Ma do 30 ataków na dobę. W planie była kolejna operacja, która miała przynieść ulgę i spokój.  Niestety, po wielu specjalistycznych badaniach lekarze z CZD podjęli trudną i smutną decyzję, że nie podejmą się operacji, ponieważ dysplazja jest zlokalizowana głęboko w korze mózgowej, w bardzo trudno dostępnym miejscu. Wycięcie jej grozi bardzo poważnymi uszkodzeniami i deficytami neurologicznymi, a nie gwarantuje pozbycia się napadów. Hania miałaby mieć trwały lewostronny niedowład, nie mówić, a co najgorsze – miałby nie rozumieć tego co do niej mówimy. Ratunkiem dla Hani jest kosztowny wyjazd do Stanów Zjednoczonych, gdzie lekarze mają bardziej zaawansowane metody leczenia padaczki. Obecnie jest to jedyny sposób na to, aby Hania wreszcie mogła wrócić do normalnego życia poza szpitalnym łóżkiem. Wciąż jest nadzieja, jest szansa, że może być inaczej! Dlatego prosimy Was o każdy gest wsparcia, w postaci darowizn i udostępnień zbiórki, ponieważ wszystkie koszty związane z walką o zdrowie Hani są ogromne i nie jesteśmy w stanie udźwignąć ich sami.  Wierzymy, że Wasze wsparcie może nam pomóc zmierzyć się z przeciwnościami losu i zawalczyć o zdrowie Hani. Wierzymy, że wspólnie możemy podarować naszej małej dziewczynce szansę na normalne i szczęśliwe życie.  Agata i Andrzej, rodzice Hani

1 536 zł
Jagoda Stefaniak
Jagoda Stefaniak , 6 lat

Chcemy zabrać z życia naszej córeczki ból i cierpienie! POMOCY!

Dokładnie cztery lata temu nasze życie wywróciło się do góry nogami. Diagnoza, którą otrzymała nasza córeczka złamała nasze serca. Pragnęliśmy tylko by była zdrowia, by nie cierpiała… Niestety okrutny los podarował naszemu dziecku chorobę, z którą będzie musiała nauczyć się żyć, bo lekarstwa na to schorzenie, po prostu nie ma! To wszystko wydarzyło się nagle. Zaczęliśmy u córeczki zauważać pewne niepokojące symptomy, dlatego od razu udaliśmy się na badania. Poziom cukru na wyniku krwi wskazywał ponad 700! Lekarze szybko przekazali nam diagnozę – cukrzyca typu 1. Gdy patrzyliśmy na nasze maleńkie dziecko, które cierpi z powodu pomiarów cukru igłą, czy podawania insuliny, to było coś strasznego! Na szczęście technologia wciąż się rozwija i pod koniec hospitalizacji otrzymaliśmy refundowaną pompę – dzięki, której Jaga cierpi, chociaż trochę mniej…  Niestety, nie rozwiązała ona wszystkich naszych problemów. Jagoda wciąż musi być poddawana bolesnym wymianom wkłuć, sensora i mierzenia cukru, który u córki jest bardzo niestabilny. Dobry sprzęt, liczne wyrzeczenia, wiele nieprzespanych nocy – a my nadal nie jesteśmy w stanie utrzymać glikemii w ryzach. Niewyrównany poziom cukru we kwi generuje wiele powikłań...  Musimy temu przeciwdziałać! Dlatego chcemy zakupić naszej córce lepszy sprzęt, który niestety obecnie jest nierefundowany. Niestety jego koszt jest ogromny i przewyższa nasze możliwości finansowe... Jaga już niedługo zacznie uczęszczać do szkoły. Dzięki nowej pompie będziemy pewni, że jest bezpieczna, że cukier nie spadnie jej do poziomu, który mógłby ją zabić.  Będziemy wdzięczni za każdą pomoc, za każdą złotówkę, która przybliży nas do zakupu lepszej pompy, która podniesie komfort życia Jagody i naszej rodziny. Mówi się, że na cukrzycę nie choruje tylko osoba zdiagnozowana, choruje cała rodzina. To prawda, nie ma dnia, w którym nie martwimy się o naszą córeczkę! Rodzice 

770,00 zł ( 3,01% )
Brakuje: 24 762,00 zł
Monia Zeller
Pilne!
Monia Zeller , 48 lat

Nie mogę pozwolić, by mój synek został bez mamy❗️Trwa walka ze ZŁOŚLIWYM NOWOTWOREM❗️

Mój świat zawalił się w momencie poznania tej przerażającej diagnozy. Mam 8-letniego synka, który potrzebuje mamy, mnóstwo marzeń, planów do zrealizowania… Choroba nie może mi tego odebrać, proszę, nie pozwól na to… Wcześniej prowadziłam spokojne, poukładane życie. Pracowałam, wychowywałam synka i cieszyłam się każdą wspólną chwilą. Niestety pewnego dnia zauważyłam na piersi niepokojącą zmianę – czerwone zgrubienie, którego wcześniej nie było. Na drugi dzień umówiłam się na badania, wyznaczono termin, a tydzień później dostałam telefon z placówki medycznej, że niezbędne jest wykonanie dodatkowego USG. Niestety wynik nie pozostawiał już żadnych złudzeń. Usłyszałam najgorszą informację w moim życiu – stwierdzono NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY PIERSI. Nie mogłam w to uwierzyć. W głowie pojawiło się milion myśli, obaw, strach o syna… Musiałam jednak działać, konieczne było natychmiastowe rozpoczęcie leczenia. Kilka dni temu przyjęłam pierwszą dawkę chemii… Przez pół roku muszę przyjmować lek, który pozbawia mnie włosów. Boję się, jak mój organizm zareaguje i czy wytrzyma tak trudną i wymagającą walkę… Po zakończonej chemioterapii czeka mnie pełna mastektomia, bez możliwości rekonstrukcji piersi. Jestem załamana, ale nie mogę się poddać. Mam dla kogo żyć… Lekarze zaplanowali również radioterapię, która ma zostać przeprowadzona po operacji.  Nie wiem, co będzie dalej. Staram się być dobrej myśli, walczyć dla mojego synka… Jednak aby wygrać, będę potrzebować Twojej pomocy… Wszystko, co niezbędne, generuje również bardzo duże koszty. To wszystko spadło na mnie niespodziewanie, nie wiem, gdzie szukać pomocy. Mój synek nie może zostać bez mamy. Chcę obserwować, jak dorasta, być przy nim w najważniejszych chwilach, wspierać. Nie mogę pozwolić, by choroba mnie tego pozbawiła. Bardzo proszę o pomoc!Monika

3 401 zł
Krzyś Banyś
Krzyś Banyś , 4 latka

Krzyś pilnie potrzebuje operacji wydłużenia nóżki❗️Pomóż❗️

Już w ciąży dowiedzieliśmy się, że synek urodzi się z jedną nóżką krótszą. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli zrobić wszystko, by dać mu szansę na zdrowe i szczęśliwe dzieciństwo! Różnica w długości nóżek cały czas się powiększa, a Krzysiowi z miesiąca na miesiąc coraz trudniej się poruszać. Lekarze nie pozostawiają wątpliwości – nasz synek potrzebuje kosztownej operacji wydłużenia kości! Krzysiu ma krótszą lewą kość udową i strzałkową oraz niestabilność stawu skokowego. Synek korzysta z bucika z wyrównaniem, co dla małego chłopca jest dużym obciążeniem. Krzyś chciałby biegać tak szybko i sprawnie, jak jego koledzy, ale to niemożliwe. Serce nam pęka, gdy widzimy, jak synek tęsknym wzrokiem patrzy na goniących się przyjaciół. Wie, że on tak nie może – musi zawsze bardzo uważać, by nie złamać ani nie uszkodzić nóżki.  W tym momencie różnica w długości nóg wynosi już 5 cm, a specjaliści przewidują, że jeśli nie zareagujemy w odpowiednim momencie, to wzrośnie do ponad 10 cm! Musimy działać jak najszybciej, by nie doprowadzić do pogorszenia sprawności. Ratunkiem dla synka jest operacja wydłużenia chorej nóżki! Lekarze ocenili, że by móc ją przeprowadzić, synek musi przejść operację przygotowującą. Potrzebne jest ustabilizowanie biodra i być może kolana lewej nóżki, aby podczas wydłużania nie doszło do podwichnięcia. Niezbędna będzie także intensywna rehabilitacja. Jeśli operacja się powiedzie, to synek ma szansę na życie bez bólu! Naszym największym marzeniem jest zobaczyć beztrosko bawiącego się Krzysia, który nie będzie musiał przejmować się krótszą nóżką.  To bardzo kosztowna operacja, ale niezbędna, by Krzyś mógł zachować sprawność! Całym sercem prosimy o wsparcie naszego chłopczyka. To, co uda się zrobić dziś, zaprocentuje w przyszłości. Prosimy, pomóżcie! Rodzice Krzysia

0,00 zł ( 0% )
Brakuje: 112 766,00 zł
Mateuszek Warchoł
Pilne!
Mateuszek Warchoł , 19 miesięcy

KRYTYCZNIE PILNE❗️Tykająca bomba zamiast serduszka!

Potrzebna jest błyskawiczna pomoc, by ocalić życie Mateuszka! Jego serduszko wymaga pilnej operacji. Jeśli nie zdążymy, zostanie tylko przeszczep serca! Nasz ukochany synek Mateusz urodził się z zespołem niedorozwoju lewej części serca. Jedyną szansą na uratowanie jego serduszka jest przeprowadzenie skomplikowanej operacji w USA, gdzie lekarze posiadają niezbędną wiedzę i doświadczenie, by zapewnić mu życie o jakim marzy rodzic każdego dziecka. Dzięki tej operacji ma on szansę na zachowanie serca dwukomorowego. To dla naszej rodziny ostatnia nadzieja i zarazem walka o to, byśmy mogli zobaczyć, jak nasz synek będzie mógł biegać, grać w koszykówkę, na równi ze swoimi rówieśnikami. O tym, że serduszko Mateuszka nie rozwija się prawidłowo, dowiedzieliśmy się w połowie ciąży. 27 maja 2022 roku, jeszcze w łonie mamy, Mateusz przeszedł operację balonoplastyki zastawki, czyli poszerzenia jej na tyle, na ile było to możliwe. Dzięki temu miał w ogóle szansę na dożycie do porodu. Mateusz urodził się 19 września 2022 roku w Warszawie. Po porodzie został od razu zabrany na dalsze badania, które niestety potwierdziły diagnozę postawioną w trakcie ciąży. Ponieważ Mateuszek miał problemy z oddychaniem, w drugiej dobie życia przeszedł cewnikowanie serca, a w czwartej dobie życia pierwszą operację na otwartym sercu. Miesiąc po niej wreszcie mógł wrócić do domu, by poznać swoje rodzeństwo, które z wytęsknieniem czekało zarówno na braciszka, jak i na swoją mamę. Drugą operację na otwartym sercu Mateusz przeszedł tydzień przed swoimi pierwszymi urodzinami. Niestety nie obyło się bez powikłań w postaci krwawienia pooperacyjnego oraz wystąpienia tak zwanego syndromu zespołu żyły głównej górnej. Z powodu niestabilnych saturacji Mateuszek w dniu swoich pierwszych urodzin przeszedł cewnikowanie serca, a zamiast balonów i tortu dostał „urodzinowy” stent do lewej tętnicy płucnej. Po tym stan Mateuszka się ustabilizował. Niestety po tym etapie operacji lekarze w Polsce podjęli decyzję o kontynuacji leczenia Mateusza w kierunku serca jednokomorowego, zupełnie porzucając szansę na uratowanie lewej komory jego serca. My jednak w międzyczasie weszliśmy w kontakt z lekarzami z Boston Children’s Hospital, gdzie wysyłaliśmy im całą historię leczenia naszego synka. Lekarze z USA stanowczo wyrazili opinię, że wg nich istnieje szansa na uratowanie lewej komory serduszka Mateusza, dając mu szansę na prawidłowy rozwój. 17 kwietnia 2024 roku otrzymaliśmy z Bostonu kosztorys operacji… cenę, którą musimy ponieść, by nasze dziecko miało szansę na zdrowe życie. Jest to 400 000 USD. W ramach tej kwoty lekarze planują przeprowadzić szereg badań, wykonać cewnikowanie serca, rezonans magnetyczny oraz wykonać operację, która będzie miała za zadanie „zrehabilitowanie” lewej komory i przygotowanie jej do podjęcia pracy. Jednak koszty takiej operacji są ogromne, a my, jako zwykła rodzina, nie jesteśmy w stanie ich pokryć sami. Dlatego zwracamy się do Was, ludzi o wielkich sercach, z prośbą o wsparcie finansowe. Każda złotówka, którą możecie nam ofiarować, jest kroplą nadziei dla naszej rodziny, szansą dla Mateuszka na życie bez obniżonej wydolności, bez nieustannych wizyt w szpitalu, bez przyjmowania leków co kilka godzin i wreszcie – bez konieczności wykonania w przyszłości przeszczepu serca. My rodzice, chcielibyśmy móc patrzeć, jak nasz syn idzie do szkoły, jak rozwija swoje pasje i cieszy się życiem. A może tego nigdy nie dostać. Dzięki Waszej hojności możemy dać naszemu synkowi szansę na przyszłość pełną radości i zdrowia. Z góry dziękujemy za każdą okazaną pomoc i wsparcie. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy zdziałać cuda i uratować serce naszego kochanego synka. Z poważaniem,Rodzice Mateusza

2 466,00 zł ( 0,14% )
Brakuje: 1 746 785,00 zł
Amelia Brzykcy
Amelia Brzykcy , 10 lat

Amelka cierpi na naszych oczach! Błagamy o pomoc!

Amelka miała 3,5 roku kiedy zaczął się nasz koszmar. Córeczka wybudzała się w nocy, głęboko przełykała ślinę, była nieobecna, miała powiększone źrenice, a jej ciało było wiotkie. Musieliśmy dowiedzieć się, co jej jest! Diagnoza wywróciła nasze życie do góry nogami! Po wielu badaniach i konsultacjach w szpitalu, u naszej córki rozpoznano padaczkę. Pojawił się strach, lęk, wiele pytań, przerażenie. Z początku jeszcze wierzyliśmy, że uda się za pomocą leków zatrzymać chorobę. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna – wdrożone leki nie pomagały, a z dnia na dzień padaczka postępowała. Wcześniej córka miała ataki tylko w nocy, a teraz incydenty pojawiały się także w dzień. Amelka bała się chodzić po domu, kurczowo trzymała się ścian. Zaczęła bać się nagłych hałasów – zwykłe klaśnięcie rąk sprawiało, że córka ze strachu przewracała się. Każdy upadek zostawia ślady na ciele, ale i psychice naszej córeczki... Niedługo później po raz kolejny trafiliśmy do szpitala. Tam postawiono inną diagnozę – hiperekpleksję. To niepadaczkowa choroba, uwarunkowana genetycznie. Nasz świat znowu runął! Ciężko nam wracać do tych wspomnień... Amelce przepisano nowe leki, jednak nie dawały pozytywnych skutków. Tak funkcjonowaliśmy ponad rok, jednak pewnego dnia powiedzieliśmy: DOŚĆ, tak nie da się żyć! Nie ma żadnej poprawy, wręcz jest coraz gorzej.  Udaliśmy się do kolejnego szpitala, wierząc, że tam otrzymamy wsparcie i pomoc, jakiej potrzebowaliśmy. Czekał nas szok – lekarze obalili diagnozę hiperekpleksji i Amelka ponownie otrzymała rozpoznanie padaczki lekoopornej. W szpitalach bardzo starano się nam pomóc, wykonywano kolejne badania, jednak wdrażane leki działały tylko na chwilę, dając fałszywą nadzieję.  Amelka na pierwszy rzut oka jest zdrowym dzieckiem, nie widać, że coś jej dolega, a jednak ataki niszczą nasze dziecko. Na tę chwilę Amelka nie chodzi nawet do szkoły. Boi się sama poruszać po domu – czasem wystarczy, że źle postawi nogę, przestraszy się i nastąpi atak. Napady zdarzają się podczas codziennych czynności: posiłku czy oglądania bajki, a także podczas odrabiania lekcji. Po takim ataku Amelka nie jest w stanie się skupić, co powoduje frustrację i niechęć do dalszej nauki. Obecnie nie mamy już szans na leczenie w Polsce! Na nasz apel odpowiedzieli lekarze z kliniki w Niemczech – tylko tam mamy możliwość dalszej walki o zdrowie Amelki. Niestety, taka konsultacja to ogromny wydatek, otrzymaliśmy kosztorys na ponad 30 tysięcy złotych! Badania w klinice w Niemczech to jedyna szansa na rozwiązanie zagadki ataków Amelki. Bardzo prosimy o Waszą pomoc, sami nie damy rady. Pomóżcie nam zawalczyć o zdrowie naszej ukochanej córeczki! Rodzice Amelki

6 975,00 zł ( 21,85% )
Brakuje: 24 940,00 zł
Adam Wojtaszek
Adam Wojtaszek , 53 lata

Wypadek odebrał Adamowi sprawność! Pomóż!

Adam był zawodowym kierowcą. Jeden dzień wywrócił jego całe dotychczasowe życie do góry nogami. Dziś rzeczywistość Adama, to nieustanna walka o powrót do sprawności… W grudniu 2023 roku doszło do wypadku komunikacyjnego. Adam wylądował w szpitalu z urazem wielonarządowym! Lekarze podejmowali szereg działań. W trybie pilnym wykonano stabilizację podudzia, zespolona drutami przedramię. Gdy stan Adama się ustabilizował, został przeniesiony z intensywnej terapii na oddział ortopedyczny. Odetchnęliśmy z ulgą, byliśmy przekonani, że najgorsze już minęło… Jednak los szykował dla Adama kolejne przeszkody… Pomimo wielu interwencji i prób ratunku, prawej nogi nie udało się ocalić – konieczna była amputacja! Obecnie Adam wymaga wielomiesięcznej rehabilitacji. W codziennym funkcjonowaniu pomaga mu mama. Los nie był dla Adama łaskawy, jednak on nie zamierza się poddawać. Ponad wszystko chciałby móc wrócić do sprawności. Aby stało się to możliwe, konieczny jest zakup protezy. Niestety, koszty leczenia i rehabilitacji pochłaniają większość budżetu Adama. Nie może sobie pozwolić na zakup protezy… Pomóż nam spełnić jego marzenie. Z całego serca dziękujemy za każdą pomoc! Rodzina Adama

1 301 zł
Norbert Adamczak
Pilne!
Norbert Adamczak , 36 lat

Choroba od wielu lat chce odebrać mojemu bratu ŻYCIE❗️Błagam – POMÓŻ❗️

Chłoniak anaplastyczny wielkokomórkowy – tak brzmiała diagnoza, którą usłyszał mój brat w 2019 roku. Od tego czasu jego życie to ciągła walka. W roku 2020 rozpoczęto leczenie chemioterapią. Po roku nastąpiła całkowita remisja. Niestety nasze szczęście nie mogło trwać długo! Po krótkim czasie, po przebytej infekcji COVID-19 chłoniak zaatakował na nowo, rozdrapując świeżo zagojone rany...  Norbert ponownie musiał zostać poddany chemioterapii. Nienawidził tego momentu, gdy kolejne jej podania paliły jego żyły. Mieliśmy już tylko nadzieję, że po kolejnej dawce bólu i cierpienia, ponownie otrzyma wyniki, na których będzie widniała informacja o remisji. Niestety tak się nie stało, okrutny los postanowił wytoczyć kolejne działo! Okazało się, że oprócz chłoniaka, brat zmaga się również z zespołem hemofagocytowym! Brat został zakwalifikowany do przeszczepu komórek macierzystych, ale niestety długo on się nie utrzymał. Organizm brata był zbyt słaby! Doszło do wznowy – NOWOTWÓR zaatakował ponownie!  Stan Norberta był bardzo ciężki. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. My jednak z całego serca wierzyliśmy i nie poddawaliśmy się w walce. Przecież przeszedł już tak wiele, to nie mógł być koniec! Udało się go zakwalifikować na kolejny przeszczep tym razem od dawcy, którym byłam ja. Jako siostra okazałam się być zgodna. Przeszczep odbył się w maju 2023, jednak już od połowy sierpnia wystąpiły bardzo poważne powikłania! Brat miał praktycznie całkowicie zniszczony przewód pokarmowy, przez co do dziś ma ogromne problemy z przyjmowaniem posiłków. To dodatkowo go osłabia... Norbert, bez przerwy jest leczony szpitalnie. Był nawet taki moment, że choroba odebrała mu całkowicie siły. Przestał samodzielnie chodzić! Na szczęście teraz, po powrocie do domu, udało nam się zawalczyć o  rehabilitację i brat na nowo zaczął poruszać się sam!  Nie zmienia to jednak faktu, że jego stan pozostaje nadal bardzo ciężki. Ciągle zmaga się z ogromnym bólem, obrzękami, spadkami poziomu płytek krwi, co wiąże się z koniecznością licznych transfuzji… Jego organizm nie daje już rady! Norbert musi być pod stałą opieką wielu specjalistów oraz przyjmować bardzo drogie leki. Zaczyna brakować nam funduszy i to teraz, w trakcie najważniejszego starcia… Norbert ma ogromną szansę na życie i powrót do zdrowia. Na odzyskanie tego co poświęcił w walce z nowotworem. Jednak ta szansa zniknie, jeśli nie otrzyma potrzebnego wsparcia, dalszej diagnostyki i specjalistycznego leczenia. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie dla brata! Proszę pokażmy mu, że nie jest w tym najcięższym dla niego czasie sam!  Joanna, siostra Norberta

4 789 zł
Filip Brański
Filip Brański , 33 lata

Mamy tylko siebie! Pomóż nam ratować życie BRATA❗️

Stan krytyczny. Roztrzaskane kości, pęknięty kręgosłup, zmiażdżone narządy wewnętrzne. To cud, że żyje – usłyszeliśmy od lekarzy, rozdarci bólem, który do tej pory był nam obcy. Filip, mimo tak mocnych obrażeń dostał od losu szansę. Drugiej nie będzie… Błagamy o pomoc! Nasz brat walczy o życie po wypadku komunikacyjnym. Od momentu tej tragedii, 16 kwietnia tego roku, jest nieprzytomny. Opleciony gąszczem kabli i aparatury, która podtrzymuje go przy życiu. Nie może samodzielnie oddychać. W naszych głowach dźwięczy przerażająca cisza. Przecież do tej pory rozmawialiśmy codziennie. Nie mamy rodziców. Filip nie założył swojej rodziny. O jego życie i zdrowie walczymy my – dwie siostry i brat. Jesteśmy razem od zawsze, NA ZAWSZE! Nie dopuszczamy do siebie myśli, że Filipka może zabraknąć… Jeszcze kilka tygodni temu razem spędzaliśmy święta. Czy to ostatnie? Nie możemy na to pozwolić! Filip zawsze był naszą opoką. Jest niezwykle silnym, spontanicznym mężczyzną i kochającym bratem, najlepszym wujkiem chrzestnym i przyjacielem. Odbiera telefon o każdej godzinie, w dzień i w nocy. Gdy jest potrzebny, potrafi natychmiast do nas przyjechać, nawet zza granicy. Zły los jest jednak bezwzględny… Filip doznał obrzęku mózgu i zmiażdżenia pęcherza moczowego. Połamał żebra. Jego płuca i serce zostały stłuczone, a kręgosłup pękł w dwóch miejscach. Miednica rozsypała się na kawałeczki... Nasz brat przeszedł już operację usunięcia krwiaka i śledziony. Przed nim kolejna, by złożyć biodra i miednicę. Każda interwencja chirurgiczna jest dla niego zarówno szansą na życie, jak i śmiertelnym zagrożeniem.  Filip jednak jest z nami, silny i waleczny. Codziennie odwiedzamy go w szpitalu. Mówimy do niego. Opowiadamy. Planujemy. Ciśnienie krwi się ustabilizowało i lekarze powoli wybudzają go ze śpiączki farmakologicznej. Musimy jak najszybciej zdobyć środki, by zapewnić mu dalsze niezbędne operacje, intensywną rehabilitację i wsparcie medyczne. Bez tego, szanse Filipa spadają do ZERA. Z serca błagamy. Pomóżcie nam ratować naszego ukochanego brata. Każda złotówka ma znaczenie i przybliża go do życia, które kochał – pełnego energii, radości i nowych przygód. Mamy tylko siebie… Rodzeństwo

11 989,00 zł ( 18,78% )
Brakuje: 51 841,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki