

Kiedy RAK wraca, serce pęka - dramatyczna walka o ŻYCIE 3-latka❗️Tylko z Tobą mamy szansę...
Cel zbiórki: ratowanie życia - leczenie onkologiczne w Izraelu
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
Cel zbiórki: ratowanie życia - leczenie onkologiczne w Izraelu
Aktualizacje
Nasz synek umiera, a nikt tego nie widzi... Zbiórka stoi... Zrozpaczeni, BŁAGAMY o ratunek❗️
Czasami mamy wrażenie, że nasza tragedia dzieje się w ciszy, jakby tuż obok świata, który nas nie zauważa. Krzyczymy w środku, płaczemy nocami, ale nikt tego nie widzi. Zbiórka stoi. Każdego dnia odświeżamy stronę z nadzieją, że coś się ruszy… że ktoś poda nam rękę. Ale cisza jest coraz głośniejsza...
I w tej bezsilności rodzi się pytanie, którego nigdy nie sądziliśmy, że będziemy musieli sobie zadać: czy to dlatego, że Chris wygląda inaczej, bo ma inny odcień skóry? Czy dlatego nasza walka jest mniej widoczna, mniej ważna… mniej godna ratunku? Dla nas nasz syn jest najważniejszy... Jest całym naszym światem! A choroba nie czeka, żeby go zabić...

Chris jest już na 7. z 8 cykli chemioterapii. Każdy kolejny wyniszcza go coraz bardziej. Jest kompletnie wyczerpany, całe dnie spędza w łóżku. Nudności i wymioty nie ustają, jego ciało słabnie, a on sam znika w oczach. Schudł, nie ma siły, prawie nie mówi… ale wciąż walczy.
Patrzymy na niego bezsilni, rozdarci, przerażeni. Bo czasu zostało niewiele, a sił jeszcze mniej. Nie poddajemy się. Nie możemy, ale bez Was… naprawdę nie damy rady.
Prosimy — pomóżcie nam przerwać tę ciszę i ratować Chrisa. To nasza najważniejsza walka... I ostatnia, najtrudniejsza prosta. Nie zostawiajcie nas samych!
Zrozpaczeni Rodzice
Wiedzieliśmy, że kiedyś pojawi się ciężki czas dla naszego synka❗️Bez pomocy nie damy rady!
Nasz synek walczy z całych sił... Potrzebujemy Was jak nigdy wcześniej!
Zakończyliśmy niedawno 8 sesji wyniszczającej radioterapii. Ten etap był dla naszego synka wyjątkowo trudny – dużo płakał, miał silne nudności, prawie nie spał, bardzo schudł.
Choć staramy się go wspierać i być przy nim, wszyscy czujemy, że powoli brakuje sił. Psychicznie to potwornie trudny czas... ale musimy walczyć dalej – dla niego.
Niestety ten etap leczenia od razu przyniósł poważne komplikacje…
Synek trafił do szpitala w ciężkim stanie. Wysoka gorączka, dreszcze, lęk, ogromny ból – jego ciało dosłownie „pali się ogniem” po radioterapii.
Synek prawie nie śpi. Kiedy jest przytomny, często płacze. Podawane środki uspokajające nie pomagają.
To dramatyczny moment leczenia. Chris jest wycieńczony, przerażony i bardzo osłabiony. A najgorsze jest to, że nie mamy już pieniędzy na dalsze leczenie... Kolejny cykl chemioterapii zbliża się wielkimi krokami, a jego koszt przekracza nasze możliwości.
Każdy dzień to walka o jego życie. I każda pomoc ma ogromne znaczenie. Prosimy Was – jeśli możecie – pomóżcie nam dalej walczyć o nasze dziecko. Udostępnijcie, wpłaćcie, powiedzcie o nim innym… Bo w tej walce nie nie damy rady bez Was!
Z całego serca – dziękujemy za każde wsparcie!
Rodzina
Opis zbiórki
Patrzę w jego wielkie oczy i odwracam swoje, żeby ukryć łzy... Jest taki malutki, taki bezbronny, taki radosny, mimo tego, z czym przyszło mu walczyć... Tak bardzo się boję, że ten piękny uśmiech, którym rozjaśnia pokój, zniknie na zawsze. Synku, powinieneś wiedzieć, czym jest radość, beztroska i miłość... A nie rak, cierpienie i walka o życie...
To był dzień jak co dzień, 5 lutego 2024 roku. Po powrocie z pracy wzięłam Chrisa na ręce... Wyczułam coś twardego po prawej stronie brzuszka. Syn płakał. Spojrzeliśmy na siebie z mężem i od razu wezwaliśmy pogotowie. Po reakcji lekarzy w szpitalu już tego samego dnia wiedzieliśmy, że dzieje się coś złego... Po kilku dniach dowiedzieliśmy się, że to rak nerki - nefroblastoma.

Świat w jednej chwili pęka na pół – na ten „przed” i ten „po diagnozie”. Nie ma większego strachu niż ten, że możesz stracić swoje dziecko… Że rak może zabrać to, co w Twoim życiu najcenniejsze. Wszystko znika - zostają tylko łzy. To uczucie paraliżuje, ale też zmusza do walki – bo dla dziecka jesteś gotów zrobić wszystko.
Ze szpitala już nie wyszliśmy. Rozpoczęło się trudne i długie leczenie. Chemioterapia, mająca na celu zmniejszenie guza, przyniosła dobre rezultaty. Lekarze zaczęli przygotowania do operacji. Niestety - wraz z guzem trzeba było też usunąć całą nerkę... Operacja była bardzo trudna, Chris spędził 4 dni na intensywnej terapii, gdzie walczył o życie... Nie jadł, nie pił, był bardzo nerwowy i dużo płakał. Moje serce pękało, bardzo chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak... Z mężem zmienialiśmy się i na zmianę czuwaliśmy przy łóżeczku Chrisa.
W końcu nastąpiło polepszenie... Potem znów chemioterapia i 6 miesięcy walki. Było ciężko, ale wszyscy wierzyliśmy, że wygramy. 19 września usłyszeliśmy upragnione słowa - jest czysto... O koszmarze przypominały tylko wizyty kontrolne. Życie wróciło do dawnego rytmu, Chrisowi urodziła się siostrzyczka, razem ubieraliśmy choinkę, świętowaliśmy Nowy Rok, pojechaliśmy nad morze i cieszyliśmy się sobą. Myśleliśmy, że wszystko, co złe, już za nami…

Po 5 miesiącach od zakończenia leczenia zauważyłam pogorszenie stanu synka... Nie chciał jeść, jak nie spał, to ciągle płakał i widziałam, że cierpi... Pojechaliśmy do szpitala, zlecono kilka badań i kazano nam czekać na wynik. Następnego dnia zadzwonił lekarz prowadzący i powiedział, że widać zmianę w płucu i że mamy natychmiast przyjechać. Powiedzieć, że świat się zawalił w tym momencie, to nic nie powiedzieć. U Chrisa nastąpiła wznowa choroby, w ciągu mniej niż 6 miesięcy po zakończeniu leczenia. Wiedzieliśmy już, że sytuacja jest bardzo, bardzo zła...
Lekarze przeprowadzili pilną operację usunięcia części płuca. Niestety okazało się, że synek jest bardzo ciężkim przypadkiem, a ryzyko kolejnych nawrotów jest wysokie... Chcąc zapewnić Chrisowi szansę na życie, podjęliśmy decyzję o wyjeździe do szpitala dziecięcego w Izraelu, gdzie leczy się wiele dzieci chorych onkologicznie. Przekonało nas jedno - wskaźnik przeżywalności dzieci z nefroblastomą wynosi tam aż 95%. Tyle szans na życie ma nasz syn.
Początkowo plan był taki, że Chris poleci do Izraela tylko z tatą... Ja miałam zostać w domu z dwójką pozostałych dzieci. 13 czerwca zaczęła się wojna z Iranem. Chris był wtedy w bardzo złym stanie, wdała się infekcja... Szpital umieścił go w schronie przeciwbombowym w szpitalu, gdzie odbywają się wszystkie zabiegi. Wszystkie loty były odwołane, a ja szalałam ze strachu, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę synka i męża...

Kiedy sytuacja w Izraelu się uspokoiła, podjęłam decyzję, że wyjeżdżam, bo Chris potrzebuje mamy i taty, swojej rodziny. Przeprowadzka z trójką dzieci do obcego kraju, bez znajomości języka, nie była łatwa. Nie boimy się jednak zmiany, nie boimy się wojny, boimy się tylko jednego - że nowotwór wygra... Przed nami leczenie, składające się z 8 kursów chemioterapii i radioterapii, które potrwa 12 miesięcy. Kurczowo trzymamy się nadziei, że nasz mały wojownik wyzdrowieje i jeszcze zadziwi ten świat. Życie tu nie jest proste, ale Chrisowi z rodziną naprawdę jest łatwiej. Bardzo martwimy się tylko, że nie starczy nam pieniędzy na leczenie... Bardzo potrzebujemy pomocy.
Chris tak kocha życie i ludzi. Uwielbia też koparki, traktory, dźwigi, wywrotki, betoniarki... Śmiejemy się, że na pewno będzie budował domy, jak dorośnie. Aby tak się stało, musi jednak dorosnąć. Aby dorosnąć, musi żyć...
Każda chwila to strach, każda noc to modlitwa o kolejny dzień. Błagam – pomóż mi walczyć o życie mojego dziecka. Tylko z Tobą mamy szansę…
Mama
- Wpłata anonimowa100 zł
- Joanna20 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- Wpłata anonimowa200 zł
- Wpłata anonimowa20 zł
- Wpłata anonimowa50 zł