Pieprzyk, czerniak... Martwica! Lekarz grozi amputacją

Leczenie i rehabilitacja
Zakończenie: 2 Maja 2023
Opis zbiórki
Zaczęło się od pieprzyka na podudziu. To on przekształcił się w ognisko czerniaka. Po głębokim wycięciu problem na parę lat został zażegnany. Teraz lekarze grożą amputacją nogi!
Gdy minęło 8 lat od pierwszej diagnozy, dowiedziałem się o wznowie. Najpierw pojawił się jeden guz pod skórą, następnie kolejne w różnych miejscach. Lekarze zdecydowali o wprowadzeniu leczenia elektrochemioterapią. W międzyczasie wprowadzono też immunoterapię, która wywołała zapalenie jelita grubego.
Tutaj musiałem przerwać leczenie. Trzeba było zająć się innym problemem, o czerniaku zapominając, a przecież on nadal tam był i infekował kolejne miejsca. W końcu lekarz powrócił do korzeni problemu i zdecydował o radioterapii, która w moim przypadku okazała się opłakana w skutkach.
Moją nogę zajęła rozległa martwica, która zżera ciało po kawałku. Gwoździem do trumny było wycięcie przez chirurga wszystkich węzłów chłonnych w pachwinie. Ich brak powoduje, że urazy się nie goją, a dodatkowo martwica się pogłębia!
W najgorszym momencie noga była twarda jak drewno i dwa razy większa od drugiej. Lekarze po kolei wycinali części ciała, by pozbyć się tego poważnego problemu. Pewnego dnia usłyszałem “Proszę się przygotować. Tu jedynym wyjściem będzie amputacja. Nic innego nie da się zrobić”. Czułem się, jakbym dostał obuchem w głowę. Z bliskimi zacząłem szukać innego, mniej drastycznego rozwiązania.
Przez długi czas nikt nie chciał mnie przyjąć. Lekarze rozkładali ręce. W końcu znaleźliśmy miejsce, gdzie dali mi nadzieję. Dwa razy w tygodniu jeżdżę aż z Sandomierza do Warszawy(!) na zabiegi pielęgnujące nogę. Bardzo bolesne łyżeczkowanie, wyskrobywanie obumarłych tkanek rzeczywiście daje efekt. Martwica prawie już się nie przenosi, jednak kończyna jest w tak tragicznym stanie (poodkrywane mięśnie i ścięgna), że potrzebuję przeszczepu. Każda wizyta w placówce to około tysiąc złotych. Cena przeszczepu 3 tysiące. Po nim dalsza konieczna pielęgnacja.
W pewnym momencie straciłem nadzieję, że może być lepiej. Teraz, mimo ogromnego cierpienia, wzmacniany silnymi środkami przeciwbólowymi, żyję w przekonaniu, że jest szansa. Niestety moje oszczędności kurczą się w zatrważającym tempie i obawiam się, że w pewnym momencie będę musiał przerwać leczenie, a w przyszłości nie będzie mnie stać na rehabilitację…
Bardzo proszę o pomoc. Nie chcę, by choroba zamknęła mnie w czterech ścianach. Robię wszystko, by do tego nie dopuścić, jednak widzę, że potrzebuję Twojego wsparcia.
Roman
Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.